Świadectwo wzbudza powołania

Każdy z nas jest powołany do tego, by stawać się radosnym i nieustraszonym świadkiem Boga prawdziwego, który nas rozumie, kocha i uczy kochać.

Z ks. Markiem Dziewieckim – krajowym duszpasterzem powołań – rozmawia Małgorzata Pabis

- W swym ORĘDZIU NA 47. ŚWIATOWY DZIEŃ MODLITW O POWOŁANIA BENEDYKT XVI napisał, że świadectwo wzbudza powołania. Dlaczego świadectwo życia osób powołanych jest aż tak ważne?

W odniesieniu do osób świadectwo jest podstawą zaufania i warunkiem budowania pogłębionych więzi. Ufamy tym osobom, o których ktoś wiarygodny wydaje dobre świadectwo. Na tej ziemi nawet Bóg potrzebuje świadków po to, by ze swoją miłością łatwiej docierać kolejnych pokoleń młodych ludzi. To Bóg jest dawcą powołania, a pójście za Jego głosem to wybieranie drogi błogosławieństwa i życia. Jest to jednak droga trudna, wąska, stawiająca wysokie wymagania i przez to mniej uczęszczana. Właśnie dlatego w każdych czasach młodzi ludzie potrzebują przekonującego świadectwa ze strony dorosłych, że warto pójść tą drogą: zawsze i za każdą cenę. Wszyscy potrzebujemy świadectwa szlachetnych ludzi, którzy upewniają nas o tym, że warto zaufać Bogu do końca. Same słowa tu nie wystarczą. Potrzebne jest świadectwo i to świadectwo entuzjastyczne, radosne, bez cienia wątpliwości! Gdy spotykamy niezwykłą osobę, z którą się chętnie zaprzyjaźniamy, która pomaga nam mądrze żyć, to opowiadamy o niej z pasją, z entuzjazmem, z radością, z wdzięcznością, często!

Nie mogą być dobrymi świadkami Boga tacy duchowni, którzy z większym entuzjazmem rozmawiają z młodzieżą o sporcie czy o samochodach niż o Bogu i o świętości, którą Bóg proponuje człowiekowi. Świadkowie przekonujący to ci, którzy promieniują siłą swego przekonania, zaangażowania, pasji. Być świadkiem Boga to ręczyć własnym życiem, że warto słuchać Boga nie tylko bardziej niż ludzi, ale też bardziej niż samego siebie, niż własnych marzeń i najpiękniejszych nawet aspiracji. To upewniać dzieci i młodzież o tym, że dla każdego z nas Bóg ma takie powołanie, które nas zaskoczy i ucieszy, jeśli tylko je odkryjemy i z realizujemy.

- Ojciec Święty wymienia trzy aspekty życia kapłana istotne dla dawania świadectwa: przyjaźń z Jezusem, dar z siebie dla Boga oraz życie we wspólnocie. Dlaczego właśnie na te aspekty wskazał Benedykt XVI?

Te trzy formy świadectwa, na które wskazuje Ojciec Święty, są rzeczywiście najważniejsze w tworzeniu kultury powołaniowej. Żebym komuś zawierzył moje życie, żebym komuś potrafił zaufać bardziej niż memu sercu i moim marzeniom, to muszę być z tą osobą zaprzyjaźniony dosłownie na życie i śmierć. Stać się przyjacielem Jezusa to być świadkiem tego, że każdego z nas Bóg kocha nie tylko nieodwołalnie, ale też w sposób najlepszy, najmądrzejszy ze wszystkich możliwych. I że każdemu z nas podpowiada najlepszą ze wszystkich możliwych drogę życia, bo On nie tylko nas bezwarunkowo kocha, ale też do końca rozumie.

Nie ma miłości bez służby, bez pracy, bez zaangażowania, bez wysiłku. Właśnie dlatego drugi wymiar świadectwa to stawanie się darem z samego siebie, darem dla Boga i dla bliźnich. Bycie darem to nieuchronna konsekwencja miłości. Nie ma miłości zamkniętej w sobie. Nie ma miłości wygodnej. Przeciwnie, każda prawdziwa miłość jest wielkoduszna i ofiarna. Kto nie staje się darem, kto szuka jedynie własnej wygody, ten ulega egoizmu i daje anty-świadectwo. Egoizm radykalnie oddala nas nie tylko od Boga i bliźniego, ale także od radości życia. Nikt z nas nie został powołany do egoizmu, do życia kosztem innych ludzi czy do życia w samotności. Nikt też z nas nie został powołany do naiwności czy cierpiętnictwa. Być świadkiem Chrystusa to stawać się mądrym darem, ale nie naiwną, bezradną ofiarą.

Trzecim wymiarem świadectwa ze strony osób już powołanych jest okazywanie miłości osobom z najbliższego otoczenia: we wspólnocie małżeńskiej, kapłańskiej czy zakonnej. Radosne, harmonijne więzi z bliźnimi to najpewniejszy sprawdzian mojej więzi z Bogiem i mojej miłości do Boga. Mówiąc z ironią, niektórzy ludzie myślą, że kochają Boga tylko dlatego, że nie kochają człowieka. Na sądzie ostatecznym Jezus nie zapyta mnie o to, czy kochałem Boga, lecz o to, czy kochałem człowieka. I to tego człowieka, który nie mógł mi się odpłacić, bo był biedny, nagi, chory, uwięziony, bezradny. Matka Teresa dawała czytelne świadectwo, które wzbudzało i nadal wzbudza powołania, gdyż budowała wspólnotę miłości z ludźmi potrzebującymi, gdziekolwiek ich spotykała. Każdy spotykany przez nas człowiek potrzebuje jakiegoś daru z naszej strony, zwłaszcza daru miłości. Znacznie więcej ludzi umiera z powodu niezaspokojonego głodu miłości niż z powodu braku chleba.

- Osoby konsekrowane prowadzą życie w czystości, posłuszeństwie i ubóstwie według rad ewangelicznych. Czy takie powołanie może być dziś atrakcyjne dla ludzi młodych, którym świat proponuje życie w dobrobycie i przyjemności?

Tak, pod warunkiem, że potrafimy w czytelny sposób wyjaśnić młodym ludziom znaczenie takiego stylu życia. Zadaniem rodziców i osób duchownych jest opisywanie ewangelicznych ideałów w języku zrozumiałym dla młodych ludzi w naszych czasach. Pierwsza rada ewangeliczna to ubóstwo. Warto wyjaśniać nastolatkom, że nie chodzi tu o życie w biedzie czy o lekceważenie materialnych potrzeb człowieka. Chodzi tu natomiast o respektowanie ewangelicznej hierarchii wartości, czyli faktu, że człowiek ważniejszy jest od tego, co posiada. Osoby konsekrowane wiedzą o tym, że to, kim są, nieskończenie ważniejsze jest niż to, co mają. Im więcej dóbr materialnych posiada młody człowiek, z tym większym trudem wymaga od siebie tego, co jest konieczne do rozwoju i świętości. Człowiekowi skupionemu na gromadzeniu bogactw doczesnych trudno jest stawać się kimś solidnym, pracowitym, mądrym, odpowiedzialnym. Dążenie do osiągnięcia dobrobytu materialnego i szukanie tego, co przyjemne, to niebezpieczna pułapka. Im więcej ktoś chce mieć, tym bardziej okrada samego siebie z rozwoju i z bogatego człowieczeństwa. Najbiedniejszy jest ten, kto ma pełny portfel, ale puste serce. Zakonnik czy siostra zakonna to ktoś, kto interesuje się tym, kim jest, a nie tym, co posiada.

Druga rada ewangeliczna to czystość. Młodzi ludzie zaczynają rozumieć, czym jest czystość wtedy, gdy wyjaśniamy im, że istota czystości to świadomość tego, iż osoba jest nieporównywalnie ważniejsza niż przyjemność. Czystość - także w odniesieniu do osób konsekrowanych - to nie lęk przed bliskością, miłością czy czułością. Przeciwnie, to najlepsza ochrona miłości i gwarancja tego, że relacje międzyludzkie - a zwłaszcza więzi między mężczyznami a kobietami - będą rzeczywiście oparte na miłości, a nie na pożądaniu czy na uległości. Czystość to radość z tego, że miłość bez seksualności wystarczy do szczęścia. To także realistyczna świadomość tego, że seksualność bez miłości nie wystarczy do szczęścia nigdy i nikomu. Ślub czystości nie oznacza rezygnacji z radości życia czy z pięknych, wzruszających więzi z osobami drugiej płci. Jest natomiast zaproszeniem do miłości z najwyższym, bo z Bożym znakiem jakości!

Trzecia rada ewangeliczna to posłuszeństwo. Mądre i dobrowolnie przyjęte posłuszeństwo nie oznacza rezygnacji z wolności! Bóg obdarzył nas wolnością nie po to, byśmy robili cokolwiek, lecz po to, byśmy mieli szansę kochać i podejmować zobowiązania wynikające z miłości. Osoby zakonne składają ślub posłuszeństwa nie po to, by rezygnować z wolności czy by uciekać od wolności i odpowiedzialności, lecz po to, by być panem własnej wolności, gdyż tylko wtedy stają się zdolni do tego, by naprawdę kochać i by realizować charyzmat osobisty czy charyzmat danej wspólnoty zakonnej. Wolność to zdolność podejmowania zobowiązań, a szczytem wolności jest decyzja, że chcę kochać. Prawdziwa wolność przejawia się przez nasze - dobrowolne! - posłuszeństwo Bogu, prawdzie, odpowiedzialności i podjętym przez nas zobowiązaniom. Najszybciej tracą wolność ludzie nieposłuszni Bogu i własnemu sumieniu. Tacy ludzie stają się zwykle posłuszni naciskowi środowiska czy własnych popędów i popadają w różne formy zniewolenia, na przykład w alkoholizm, narkomanię, hazard czy w uzależnienie od komputera. Nieposłuszeństwo syna marnotrawnego nie zaprowadziło go na szczyt wolności, lecz przeciwnie - zepchnęło go na drogę upokorzenia, uzależnienia i cierpienia.

- Ojciec Święty mówi, że „zakonnicy są znakami sprzeciwu” dla świata. Dlaczego? Co to oznacza?

- Każda forma życia, która jest wyraźnym i wiernym naśladowaniem Chrystusa, staje się znakiem sprzeciwu dla tych, którzy nie są ludźmi Bożymi i którzy nie kierują się mądrością Ewangelii. Nasze czasy są wyjątkowe negatywne pod tym względem, gdyż wręcz modą i formą poprawności politycznej w dominującym nurcie życia społecznego i w dominujących mediach laickich stało się kpienie z tego wszystkiego, co Boże i szlachetne. Dla tych, którzy nie zachowują przykazań, dla tych, którzy stawiają samych siebie w miejsce Boga, dla tych, którzy nie szanują nawet swoich rodziców, którzy zabijają, kradną, cudzołożą, pożądają i nie kochają, życie w ubóstwie, czystości i posłuszeństwie wobec Boga jest czymś, co dziwi i niepokoi. Na szczęście taki niepokój może stać się punktem wyjścia do osobistej refleksji i do postawienia sobie pytania: po co i dla kogo żyję? Osoby konsekrowane pełnią oczyszczającą rolę w życiu zlaicyzowanego społeczeństwa, gdyż pomagają nam uwolnić się z iluzji, że cokolwiek innego niż miłość wystarczy nam do szczęścia.

- Obecnie mówi się o pewnym kryzysie powołań. Czy to oznacza, że młodym ludziom brakuje świadectw świętego życia zakonników?

- Warto najpierw doprecyzować znaczenie pojęć w tym względzie. Otóż w sensie ścisłym nie jest poprawne wyrażenie „kryzys powołań”. Nie ma bowiem kryzysu powołań, gdyż Bóg nie zapomina o powoływaniu kolejnych pokoleń młodych ludzi do małżeństwa, kapłaństwa czy życia konsekrowanego. W kryzysie nie są powołania. W kryzysie mogą być natomiast osoby powołane, czyli chłopcy i dziewczęta, którzy – z winy dorosłych czy też z własnej winy – czują się jak ludzie bez powołania, dla których przyszłość nie jest niczym więcej jak tylko fotokopią teraźniejszości. Wielu młodym ludziom z trudem przychodzi odkrywanie osobistego powołania nie tylko wtedy, gdy są powołani do kapłaństwa albo życia zakonnego, ale również wtedy, gdy są powołani do małżeństwa. Każde powołanie jest najpierw i przede wszystkim powołaniem do miłości: czystej, wiernej, wytrwałej, stanowczej, odważnej i dlatego realizacja każdego powołania nie zależy tylko od otrzymanego daru powołania, ale też od solidności wychowania młodych ludzi. W kryzysie są nie tylko ci, którzy stoją w obliczu życiowych decyzji. W kryzysie są też ci dorośli, którzy powinni pomagać nastolatkom w odkrywaniu ich powołania, a tego nie czynią. Dla przykładu, jeśli ktoś z małżonków przeżywa kryzys, to trudno mu będzie zachwycić swoje dzieci ich powołaniem do małżeństwa. Podobnie jeśli jakiś ksiądz czy zakonnik nie jest wierny swemu powołaniu i w konsekwencji nie jest szczęśliwy, to zniechęca i odstrasza, zamiast fascynować nastolatków życiem według planu, który Bóg przygotował dla każdego z nas. W naszych czasach coraz bardziej potrzebujemy odważnych i mądrych świadków Chrystusa, na miarę Jana Pawła II i ks. Jerzego Popiełuszki. Każdy z nas jest powołany do tego, by stawać się radosnym i nieustraszonym świadkiem Boga prawdziwego, który nas rozumie, kocha i uczy kochać.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama