9 stycznia 1999 r. przypadkowo spotyka na ulicy swoją matkę. Słyszy od niej, że lepiej byłoby gdyby umarł, niż miał tak dalej żyć. Przeżywa wstrząs
świadectwo
„Gdyby ktoś 15 lat temu powiedział mi, że będę pisał doktorat z teologii, chyba pomyślałbym, że się nieźle naćpał – zaczyna swoje świadectwo Artur Skowron. W wieku 20 lat byłem tak bardzo uzależniony od heroiny, że z medycznego punktu widzenia nie powinienem w ogóle żyć.” Rodzice Artura wyrzucają go z domu, bo wciąż ich oszukuje. Pomieszkuje więc na klatkach schodowych. 9 stycznia 1999 r. przypadkowo spotyka na ulicy swoją matkę. Słyszy od niej, że lepiej byłoby gdyby umarł, niż miał tak dalej żyć. Przeżywa wstrząs. Woła: „Jezu, jeśli jesteś, to mnie ratuj!”. Modlitwa przechodzi mu przez usta, bo już wcześniej styka się z ulicznymi ewangelizatorami. Zaczyna nawet sięgać po Pismo Święte, ale nie przestaje ćpać. Jednak kiedy przeżywa odrzucenie przez najbliższych i zdobywa się na modlitwę, słyszy głos: „Choćby cię matka i ojciec opuścili, Ja zawsze będę z tobą”. Na środku ulicy pada na kolana i płacze. To z kolei wywołuje lawinę cudownych zdarzeń w jego życiu. „Dziś jestem szczęśliwym człowiekiem” – pisze Artur. „Nie chcę tego zatrzymywać dla siebie, dlatego chodzę po ulicach i rozmawiam z napotkanymi ludźmi o Bogu i szansie, jaką On daje każdemu z nas.”
Więcej w numerze 5/2014 "Miłujcie się!"opr. aś/aś