W obliczu antykatolickiej propagandy wielu katolików czuje się ludźmi drugiej kategorii - tym bardziej jednak trzeba kochać Kościół i nie dać się zepchnąć do publicznego niebytu
KS. ZBIGNIEW SUCHY: — Księże Arcybiskupie, niedawno w tygodniku „Do Rzeczy” ukazał się tekst, w którym Ksiądz Arcybiskup stwierdza, że katolicy nie są obywatelami drugiej kategorii. Obserwacja rzeczywistości, zwłaszcza strumieni ataków płynących z mass mediów sprawia, że wielu katolików czuje się ludźmi drugiej kategorii, a nawet wstydzi się przyznać do swojego katolicyzmu...
ABP JÓZEF MICHALIK: — „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” — zapowiedział Pan Jezus (J 15, 20) i dlatego nie dziwią nas ataki na Kościół, z którym utożsamiają się wszyscy ochrzczeni i wierzący ludzie. Źle by było, gdybyśmy oczekiwali przywilejów zewnętrznych za naszą wiarę. Wiara sama w sobie jest już przywilejem, darem Bożym, który pomaga całą rzeczywistość widzieć głębiej, inaczej, a przede wszystkim — jest drogą do spotkania Boga już tu, na ziemi, i kiedyś w niebie. Ataki na Kościół są dziś faktem. Trzeba pytać, czy są zasłużone — jeśli tak, to trzeba się poprawić, ale jeśli jesteśmy atakowani za to, że bronimy prawa Bożego albo prawa naturalnego, albo że głosimy ewangeliczne przesłanie Jezusa, to te ataki są potwierdzeniem, że jesteśmy na właściwej drodze, bo jesteśmy „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2, 34). Podtrzymuję swoje twierdzenie z tamtego artykułu i chcę jeszcze raz stwierdzić, że mimo iż w oczach ludzi nieprzyjaznych Chrystusowi jesteśmy ludźmi drugiej kategorii i musimy znosić zniewagi, to mamy prawo być dumni, że jesteśmy Jego uczniami. Tę „niższość” starają się nam wmówić i to, niestety, może przynosić owoce. Niektórzy chrześcijanie faktycznie wycofują się w sferę prywatności i, zapominając o istocie Kościoła, wstydzą się go. Metody odciągania od wiary nie są nowe. Czytamy w Pierwszej Księdze Machabejskiej, że król Antioch zakazał Żydom kultu, kazał zburzyć miejsca modlitwy i narzucił wszystkim jedynie obowiązujący pogański model zachowania. Jak czytamy w pierwszym rozdziale: „Spomiędzy narodów wielu przyłączyło się do nich (uprawiających bałwochwalstwo — J. M.) — wszyscy ci mianowicie, którzy odpadli od prawa. Oni to wiele złego dokonali w kraju i byli powodem tego, że Izraelici musieli kryć się i chować w miejscach dostępnych tylko dla zbiegów” (1 Mch 1, 52-53). W tej dramatycznej sytuacji „wielu jednak spomiędzy Izraelitów postanowiło sobie i mocno się trzymało tego postanowienia, że nie będą jeść nieczystych pokarmów. Woleli raczej umrzeć, aniżeli skalać się pokarmem i zbezcześcić święte przymierze. Oddali też swoje życie” (tamże, 62-63). Potrzeba dzisiaj odbudowania w każdym z ochrzczonych samoświadomości przynależności do Kościoła. Chodzi o wyraźne, zewnętrzne odrzucenie pojawiających się słabości, o których głośno w mediach. Potrzeba umiłowania Kościoła żywą, czytelną wiarą, bo Kościół to mistyczne ciało Chrystusa. W piękny sposób opowiadał o tym Ojciec Święty Franciszek w siedzibie arcybiskupa Rio de Janeiro na spotkaniu z Episkopatem Brazylii. Odwołał się do cudownego odnalezienia figury Matki Bożej w Aparecidzie: kilku rybaków po nieudanym połowie (który, jak zauważa Ojciec Święty, nie udał się, bo mieli już sfatygowane łodzie i porwane sieci) po ostatnim zarzuceniu sieci wydobywa kawałki figury. Zabierają ze sobą wyłowione szczątki i — jak w pięknej metaforze mówi Papież — „okrywają tę tajemniczą Dziewicę ubogim płaszczem swojej wiary. Wołają sąsiadów, by zobaczyli znalezione piękno. Gromadzą się wokół figurki; opowiadają o swoich cierpieniach w Jej obecności i powierzają Jej swoje sprawy. (...) Ta postawa rybaków może nas tak wiele nauczyć o Kościele”. Czasem nasze życie jest nieudanym dziełem połowu naszych marzeń, planów. Raz po raz wyciągana sieć nadziei okazuje się pusta. I my mamy sfatygowane łodzie, potargane sieci — to wszystko owoc grzechu i naszych słabości, ale oto odkrywamy piękno Kościoła. Wspomniałem w przytoczonym przez Księdza Redaktora tekście, że świeccy katolicy powinni angażować się w działalność uczciwych stowarzyszeń, ruchów, organizacji pozarządowych i w pracę partii politycznych. To zaangażowanie winno rozpisywać się na proste zachowania, o których mówi Papież: 1. Okryć tajemnicę Kościoła ubogim płaszczem swojej wiary. Nasza wiara jest ułomna, ale przecież potężne są sakramenty, które leczą tę ułomność. Bolesne jest, że lekceważymy ofiarę śmierci Chrystusa, przez którą zrodziły się sakramenty Kościoła. Warto pielęgnować w sobie postawę człowieka, o którym już niegdyś opowiadałem, a który zapytany przez redaktorkę, co najbardziej podoba mu się w Polsce, odpowiedział: Kościół. 2. Gromadzić wokół Kościoła swoich bliskich i opowiadać o pięknie tego Kościoła. Myśmy przecież w tych opowieściach i w cieniu Kościoła, pod opieką dziadków i rodziców, stopniowo odkrywali wielkość Kościoła i swoje szczęście przynależności do tej wspólnoty. 3. Powierzać Kościołowi swoje sprawy. Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, które niedawno przeżywaliśmy, pokazują, jak o wielu, wielu zmarłych, o których już nikt nie pamięta, którzy nie mają swoich bliskich, ciągle pamięta Kościół. Będzie pamiętał także o nas po iluś latach, kiedy i my, i nasi bliscy przejdziemy na tamtą stronę. Przede wszystkim musimy pamiętać, że my wszyscy, przynależący do Kościoła, stoimy na mocnym fundamencie mądrości Bożej, mamy do dyspozycji drogowskazy, które są bezbłędne — jeśli potrafimy je przyjąć na serio.
— To bardzo piękne, a jednak statystyki pokazują, że jest coraz gorzej.
Sukcesów Kościoła nie mierzy się statystykami ani siłą liczbową ataków. Chrystus umierał samotnie. Jeden nawrócony grzesznik, jedna szczera spowiedź jest większym sukcesem Kościoła niż wygrana wojna. Odwołam się do wydarzenia, które opisał Ksiądz niedawno w przemyskiej edycji „Niedzieli”. Opowiedzmy o tym szerzej, bo to pokazuje, jak brakuje owego strumienia ożywczego ze strony tych, których misją jest informowanie ludzi o całym spektrum wydarzeń, którymi żyje społeczeństwo. Kiedy sprawowaliśmy Eucharystię z okazji 9. rocznicy śmierci wielkiego biskupa Stefana Moskwy, tuż przez jej rozpoczęciem przyszedł do zakrystii kamerzysta z zapytaniem, czy może filmować uroczystość. Kiedy wyraziłem zgodę, zapytał: „Czy Ksiądz Biskup będzie miał coś dla nas?”. Odpowiedziałem, że homilii nie będę głosił. Kamera została odłożona na bok. Tuż przed kazaniem pojawił się kolejny kamerzysta, ale kiedy zauważył, że za amboną stoi profesor seminarium, uznał, że słowa księdza profesora nie są godne kamery. Następnego dnia konsekrowałem kościół w Nienadowej. Nieduża wiejska parafia i rzeczywiście warta zauważenia. Kamerzysta znów się pojawił, ale już o pozwolenie nie pytał. To ewidentne próby osaczenia, wyłapania jakichś lapsusów, wyrwania zdania z szerszego kontekstu, by wokół tego nakręcać spiralę nieudaczności Kościoła. Musiałem zmienić kazanie, aby odpowiedzieć na ujawnione zapotrzebowanie i stwierdzić, że i Pana Jezusa pochwytywano na słowie, że i ks. Jerzy Popiełuszko został zamordowany, przez znanych przecież sprawców, za to, że bronił robotników, demaskował obłudę, głosił prawdę i zachęcał nie do odwetu tą samą bronią, ale do zwyciężania zła dobrem.
— Myślę, że trzeba do tego dodać jeszcze zmęczenie ludzi, świadomie prowokowane przez rząd.
Tak, to także prawda. Mówienie o bierności chrześcijan jest kłamliwe. Proszę zobaczyć, że zebrano blisko milion podpisów za referendum w sprawie zniesienia obowiązku szkolnego dla 6-latków. W Sejmie odbyła się debata, na którą przybyły także matki z dziećmi, sygnatariuszki apelu. Głosowanie się jednak nie odbyło, ponieważ partia rządząca nie miała pewności, czy odbędzie się ono po jej myśli. Dlatego przesunięto głosowanie o dwa tygodnie i teraz trwa układanie statystyki tak, aby pogrążyć cały trud ludzi, którzy te podpisy zbierali, przekonani o wielkiej wadze tej sprawy, a co więcej — aby odebrać im prawo, które zapewnia im konstytucja, w której czytamy, że to rodzina jest pierwszym wychowawcą dzieci. Czy to jest demokracja, o jaką nam chodzi? Kuriozalne były słowa Premiera, który powiedział, że szanuje podpisy i całą inicjatywę, ale jest przekonany, że tak będzie lepiej. Czyż nie jest to już bliskie totalitaryzmowi? Szlachetność chrześcijan ujawnia się także w zorganizowanej akcji zbierania podpisów przeciw aborcji eugenicznej w Unii Europejskiej, a tych zebrano dużo ponad milion. To tylko niektóre z inicjatyw, które przewijają się przez media. Pozostałe są tłumione. Temat nadużyć trzech czy czterech księży stał się tematem zastępczym, bo o bezrobociu i sprzedanych cementowniach, hutach i stoczniach nie chcą mówić redaktorzy kolorowych tygodników. Milczą też telewizje o korupcji i pożerającej wszelkie inicjatywy gospodarcze biurokracji. Rzekomo wybitni redaktorzy nie przejmują się ani wymieraniem Polski, ani rozkładem moralnym społeczeństwa, ani nawet nieudolnością reformy szkolnej. Czy to ma być troska o Polskę?
— Jak Ksiądz Arcybiskup ustosunkuje się do uniemożliwiania wejścia Telewizji Trwam na multipleks cyfrowy?
To kolejny przykład sobiepaństwa. Miliony ludzi w pochodach solidarności z Telewizją Trwam wymusiły coś, co powinno im się automatycznie należeć, ponieważ płacą podatki, utrzymując państwo, Sejm i rząd. Papier przyjmie wszystko. Ustawa jest, ale miliony ludzi nie mogą korzystać z tego prawa, ponieważ nieznany jest bliżej czas wejścia Telewizji Trwam na multipleks. Co już całkiem kuriozalne — telewizja ze składek swoich słuchaczy płaci podobno Krajowej Radzie 1,2 mln zł za coś, czego nie ma. To już iście bananowa republika. Biskupom bardzo zależy na tym, aby ta stacja miała szeroki zasięg, bo to właśnie dzięki Telewizji Trwam istnieje możliwość ukazywania żywotności Kościoła. Kilka razy w tygodniu są rozmowy z wybitnymi znawcami na ważne tematy społeczne i polityczne, widzowie są także zapraszani do różnych miejsc, z których przeprowadza się transmisje Mszy św. i różnych uroczystości. Ktoś się boi tego, że ludzie zobaczą, jak piękny jest Kościół i jak wiele pożytecznych inicjatyw podejmuje na rzecz dobra wspólnego. Mam nadzieję, że Telewizja Trwam jeszcze udoskonali i poszerzy swój program, a rodzące się znowu protesty, domagające się zafunkcjonowania na multipleksie Telewizji Trwam, doprowadzą w końcu do pozytywnego rozwiązania. Mam tu radykalną obserwację: komuś bardzo zależy na społecznym jątrzeniu i dzieleniu ludzi. Igra jednak z ogniem.
— Jakie inne przejawy żywotności Kościoła cieszą Księdza Arcybiskupa i o jakich Ekscelencja marzy?
Moją radością od zawsze były stowarzyszenia i ruchy religijne, które są żywotną siłą każdej diecezji i całego Kościoła. Ta wspólna formacja w mniej lub bardziej licznych grupach napawa ludzi odwagą. Mają dzięki temu świadomość, że ich myślenie nie jest odosobnione i łatwiej im kompetentnie przeciwstawiać się powierzchownym, obiegowym opiniom. W sferze marzeń i planów pozostaje ożywienie Liturgicznej Służby Ołtarza. Chciałbym zaapelować do rodziców, aby, nie ograniczając różnych zainteresowań, które wykazują dzieci, podchodzili do tych pozalekcyjnych zajęć z dużym rozsądkiem; aby mieli świadomość, że człowiek to nie tylko ciało, ale także i duch. Ruch oazowy, Ruch Apostolstwa Młodzieży, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, harcerstwo, neokatechumenat, fokolaryni, wreszcie Liturgiczna Służba Ołtarza czy maryjne grupy dziewcząt — to ważne elementy owego umiłowania Kościoła, o którym mówiłem, przytaczając słowa papieża Franciszka. Oczekuję także, co zresztą już się dzieje, zaktywizowania chrześcijan w sytuacjach, kiedy próbuje się deprecjonować Kościół. Ot, choćby ostatnie wydarzenie: Ministerstwo Edukacji Narodowej na wniosek klubu poselskiego Twój Ruch zleciło kuratorium oświaty zebranie informacji na temat przypadków pedofilii lub molestowania seksualnego nieletnich przez księży i katechetów. Czy w szkole są tylko księża i katecheci? Czy nie ma tam także zagrożeń ze strony innych, wśród których, jak pokazują statystki, zdarzają się osoby o skłonnościach pedofilskich? Ten komunikat to wyraźna lewicowa nagonka, która pragnie zasugerować, że tylko kapłani i katecheci mogą być jednostkami patologicznymi. Statystyki sądowe mówią przecież wprost co innego. Politykom tej partii na pewno nie chodzi o dobro dziecka. Nadchodzący rok duszpasterski, który przeżywać będziemy pod hasłem: „Wierzę w Syna Bożego. Przez Chrystusa, z Chrystusem, w Chrystusie. Przez wiarę i chrzest do świadectwa”, z pewnością zrodzi wiele nowych inicjatyw duszpasterskich, a odwaga świadectwa, w którą głęboko wierzę, ożywi Kościół, którego bramy piekielne nie przemogą (por. Mt 16, 18).
opr. mg/mg