Coraz częściej uświadamiamy sobie, że porządek świata, do którego się przyzwyczailiśmy, niekoniecznie będzie stały. Szykujemy się na jeszcze trudniejsze czasy
Coraz częściej uświadamiamy sobie, że porządek świata, do którego się przyzwyczailiśmy, niekoniecznie będzie stały. Szykujemy się na jeszcze trudniejsze czasy, wiele więc w nas niepokoju i pytań o przyszłość. Pewne jest tylko jedno — człowiek musi wrócić do Boga. Inna droga poprowadzi nas donikąd.
Jeszcze tak niedawno wydawało nam się, że możemy wszystko. Na porządku dziennym były wysoki poziom życia, nowe technologie, dalekie podróże, ekstremalne pasje; coraz więcej możliwości rozwoju i samorealizacji... Więcej, szybciej, zachłanniej... I nagle? Stop. Ogólnoświatowy paraliż, izolacja społeczeństwa, zatrzymanie gospodarki, widmo utraty pracy przez miliony ludzi, śmierć, która zbiera niewidziane od lat żniwo.
To wszystko? Niestety, nie... o czym piszemy w bieżącym numerze Niedzieli. Susza! Odmieniany przez wszystkie przypadki kataklizm, od którego nie uratują nas żadna szczepionka, żadne lekarstwo.
Jeszcze nigdy prognozy o tej porze roku nie były tak złe. Z jednej strony — brak śniegu zimą, deszczu jesienią i na wiosnę, wysokie temperatury w styczniu, które sprzyjały dodatkowemu odparowywaniu... Z drugiej — przecież wszyscy widzieliśmy przynajmniej od dekady, jaka jest tendencja. Widzieliśmy, że dziś „prawdziwych zim już nie ma”. Nie trzeba być naukowcem, by móc podejrzewać, że wiąże się to ze zmianami klimatu; skoro wody ubywa, to kiedyś może jej zabraknąć. I bądźmy szczerzy, nie robiliśmy nic, by temu zapobiec. Dziś okazuje się, że już niewiele można zrobić, ale to „niewiele” to nasza ostatnia szansa. Musimy się nauczyć zatrzymywać wodę i sprawić, byśmy jej nie marnowali. Konieczne są racjonalne działania — na skalę ogólnopolską i indywidualne — które doprowadzą do zmniejszania ilości zużywanej przez nas wody. Są na to sposoby, są metody, o czym piszemy szerzej w tym numerze Niedzieli (str. 10).
Człowiek wierzący dobrze wie, że potrzebna jest żarliwa i wytrwała modlitwa o deszcz, by Pan Bóg raczył nas uchronić przed kataklizmem. Rozumieli to dobrze nasi przodkowie, którzy słowami staropolskiej suplikacji wołali: „Boże Abrahamów, Boże, Królu nieba,/ Użycz nam deszczu, bo nam go potrzeba./ Nie karz nas suszą ani głodnym czasem,/ By lud Twój wiedział, żeś jest Bogiem naszym”.
Wszystko, co się teraz dzieje wokół nas, wskazuje na potrzebę modlitwy. Pan Bóg czeka na każdego człowieka i pragnie, by ten się nawrócił. Mówi o tym czasem bardzo wyraźnie i wprost. W Fatimie Matka Boża za pośrednictwem anioła wzywa do publicznej pokuty.
Możemy o tym przeczytać w notatkach Siostry Łucji, o czym pisze Wincenty Łaszewski (str. 16).
Jeszcze jeden temat chciałbym polecić szczególnej uwadze naszych czytelników. Otóż kard. George Pell z Australii został uniewinniony. Kłamliwie oskarżony o molestowanie nieletniego, poniżany i niszczony okazał się człowiekiem niewinnym. W więzieniu przesiedział ponad 400 dni (str. 20-21). Zapewne wielu nawet go nie przeprosiło za wyrządzone zło. Zastanówmy się choć przez chwilę, jak łatwo jest nam kogoś oskarżyć, obmówić, powtarzać o nim fałszywe informacje. A gdyby tak, zanim powiemy coś złego, spróbować znaleźć w tym człowieku Boga...?
Nastały czasy trudne dla każdego. Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, ale wciąż możemy zrobić bardzo wiele. Uniżmy się przed miłosiernym Bogiem, który na nas czeka, i zacznijmy iść ku Niemu. Razem — w autentycznej bliskości i życzliwości dla siebie nawzajem.
opr. mg/mg