O. Leon: Czy wasze dzieci widzą was, rodziców, gdy modlicie się razem?

Wiary nie przekazuje się przez pouczenia, ale przede wszystkim przez własne świadectwo życia. Jeśli pragniemy, aby nasze dzieci nie zagubiły swojej chrześcijańskiej tożsamości, aby wzrastały w wierze, nie wystarczy napominanie „idź do kościoła”. Potrzebny jest przykład rodziców – przypomina o. Leon.

Pan Jezus przypomina nam w Ewangelii: „Królestwo Boże w was jest”, a my głęboko wierzący w Chrystusie żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Coraz więcej ludzi obojętnieje dla wiary. A czy nie dałoby się tego odwrócić? Nauka i świadectwo apostołów i pierwszych chrześcijan sprawiały, że coraz więcej ludzi wierzyło w Zbawiciela, Jezusa z Nazaretu, który za nas umarł i zmartwychwstał. Wiara się umacnia, kiedy jest przekazywana. Powiemy, że nie każdy otrzymał łaskę, by być apostołem w dzisiejszych czasach. Jednak łaskę tę otrzymali sakramentalni rodzice. Obiecali przed ołtarzem wobec Boga i zgromadzonych wiernych, że wychowają dzieci po katolicku w wierze świętej.

Rozpoczął się rok szkolny. Należy zadbać o to, by wszystkie dzieci, od najmłodszych do najstarszych uczyły się religii. Troska o to stanowi obowiązek nie tylko proboszcza i dyrekcji szkoły, ale przede wszystkim rodziców i zresztą całej parafii. Co to za wspólnota wierzących, w której jakaś część dzieci nie uczyłaby się religii? Tu mamy też rolę Rady Parafialnej. Jednak wszystko to będzie nieskuteczne, jeśli w rodzinach nie będzie klimatu religijnego.

Św. Jan Paweł II i Benedykt XVI widzieli, jak ich ojcowie w nocy się modlili na klęczkach. A u nas, czy dzieci widzą modlących się rodziców najlepiej razem z nimi? Czy widzą ich na Mszy niedzielnej, u Komunii i spowiedzi? Samo napominanie: idź do kościoła, słuchaj, nie kłam – nie wystarcza. Ale bywa i tak, że mimo najlepszego przykładu i świadectwa nawet małe dziecko, a choćby i dorastające, mówi, że nie pójdzie do kościoła. Wtedy trzeba powiedzieć, że gdy skończy 18 lat, będzie decydowało o sobie. Na razie to my podejmujemy decyzję. Pójdziesz z nami. A jeśli uprze się zdecydowanie, wtedy powiedzieć: Na sznurku Cię ciągnąć nie będę, ale jest mi bardzo smutno, że moje ukochane dziecko uniemożliwia mi spełnienie obietnicy danej przed ołtarzem Bogu i ludziom, że wychowam dzieci po katolicku. Nigdy nie cofać miłości. I nie straszyć dziecko, że się je nie będzie kochało. Dziecko nie kochane może być zdolne do każdego zła.

Szczęśliwa rodzina, która powie, że u niej wszystko jest w porządku. A co zrobić, kiedy w domu jest posucha religijna? Trzeba się pomodlić do Aniołów Stróżów naszych i dzieci i rozpocząć już, od zaraz. Ale to trudne, to się nie uda! Co? Ludzie za wiarę są prześladowani, tracą pracę, a nawet życie oddają, a my mamy się lękać najbliższych? Ja i Jezus to większość. A Ulubiona w Tyńcu Pani, Panna Można, Maryja, doda odwagi.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama