Podróż Papieża Franciszka na Lampedusę w lipcu 2013 nie powinna zostać zapomniana, jej wezwanie jest ciągle aktualne
Już od momentu jej niespodziewanej zapowiedzi, znaczenie podróży Papieża Franciszka na Lampedusę było ogromne: nie są pustymi słowami rzeczy, które powtarza od chwili wyboru przez konklawe Biskup Rzymu, powołany «prawie z końca świata». Pierwsza podróż pontyfikatu, równie krótka, co znacząca, zaprowadziła go z centrum, które ma być przykładem w przewodniczeniu «w miłości wszystkim Kościołom» — jak przypomniał przedstawiając się światu — do jednej z peryferii, geograficznych i egzystencjalnych, naszej epoki.
Trasa prosta, podyktowana przez kolejną tragiczną wiadomość o śmierci imigrantów na morzu — która utkwiła «jak zadra w sercu» Papieża Franciszka — przemierzona po to, by się pomodlić, by uczynić konkretny i widoczny gest wyrażający bliskość i by obudzić «nasze sumienia», ale i po to, by podziękować. Do pokutnej celebracji wobec świata i do solidarności z najuboższymi dołączyły się tym samym spontaniczne, wykraczające poza ramy protokołu, wyrazy wdzięczności dla osób, które od lat potrafią ich przyjmować i przytulać do serca, dając w ten sposób milczący i bezinteresowny «przykład autentycznej solidarności».
Stojąc w tej bramie Europy, kontynentu zbyt często zagubionego w swoim dobrobycie, Biskup Rzymu skierował do świata niełatwą refleksję nad współczesną dezorientacją, opartą na pytaniach Boga, które otwierają żydowskie i chrześcijańskie Pismo Święte: «Adamie, gdzie jesteś?» i «Kainie, gdzie jest twój brat?». Pytania biblijne, które sięgają korzeni człowieczeństwa i które Papież Franciszek powtórzył w obecności licznych imigrantów muzułmanów, którym życzył, by zbliżający się post w okresie Ramadanu przyniósł owoce duchowe, ofiarując im przyjaźń w oczywisty sposób przekraczającą granice małej wyspy na Morzu Śródziemnym.
Pytania odwieczne, dziś skierowane do człowieka żyjącego w dezorientacji, podkreślił Papież: «Wielu z nas, ja też do nich należę, żyje w dezorientacji, nie zwracamy uwagi na świat, w którym żyjemy, nie pielęgnujemy tego, co Bóg stworzył dla wszystkich, nie opiekujemy się tym i nie potrafimy już nawet opiekować się sobą nawzajem».
Do tego stopnia, że tysiące osób musi opuszczać swoje ojczyzny, a przez to wpada w ręce handlarzy, ludzi «którzy wykorzystują ubóstwo innych, dla których ubóstwo innych jest źródłem zarobku», powiedział Biskup Rzymu, przypominając słowa Boga, skierowane do Kaina: «Gdzie jest krew brata twego, która głośno woła ku Mnie?».
Jednak nikt nie czuje się odpowiedzialny, ponieważ — powiedział Papież Franciszek — «straciliśmy poczucie braterskiej odpowiedzialności». A kultura dobrobytu «sprawia wręcz, że żyjemy jak w bańkach mydlanych, które są piękne, ale są niczym»: to iluzja, mówiąc krótko, która w dzisiejszym zglobalizowanym świecie doprowadziła do «globalizacji zobojętnienia», odbierając nam nawet zdolność do płaczu nad umarłymi. Powtarza się w ten sposób ewangeliczna scena z rannym człowiekiem, porzuconym na poboczu drogi, którym zajmuje się tylko Samarytanin. Jak w «małej rzeczywistości» Lampedusy, gdzie jednakże wielu ludzi stanowi wcielenie miłosierdzia Boga, który stał się dzieckiem i musiał uciekać przed prześladowaniem Heroda.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (8-9/2013) and Polish Bishops Conference