Z bp. Andrzejem Czają, przewodniczącym Zespołu ds. Ruchów Intronizacyjnych KEP, o Jubileuszowym Akcie Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana, który będzie miał miejsce 19 listopada, rozmawia ks. Mirosław Tykfer
Z bp. Andrzejem Czają, przewodniczącym Zespołu ds. Ruchów Intronizacyjnych KEP, o Jubileuszowym Akcie Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana, który będzie miał miejsce 19 listopada, rozmawia ks. Mirosław Tykfer
Wyraził Ksiądz Biskup opinię, że uznanie Chrystusa za Króla może być szansą na wtórną ewangelizację narodu. Czy taki jednorazowy, publiczny akt może coś zmienić w życiu zwykłych ludzi?
– Rzecz jasna, nie możemy być naiwni, że sama proklamacja Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana dokona cudownej przemiany naszych serc i rodzin, że będzie od razu lepiej w naszej ojczyźnie, że wszyscy odtąd będą uczciwi i prawi i tak dalej. Jeśli jednak tego Aktu dokonamy z wiarą i czystym sercem, to w naszych staraniach o żywą więź z Bogiem pojawi się nowa jakość, w której Pan Bóg z pewnością dostrzeże wyraz dobrej woli i zaangażowanej wiary. Dlatego można żywić nadzieję, że temu dziełu pobłogosławi, co jest zawsze źródłem naszego duchowego rozwoju i wzrostu. Natomiast owoce będą zależne od jakości naszego przygotowania się i od tego, na ile konsekwentnie podejmiemy zawarte w Akcie przyrzeczenia i wynikające z niego zadania.
Koniecznie trzeba pamiętać, że Akt jedynie inicjuje dzieło i wzywa nas do podjęcia dzieła wywyższenia Jezusa we wszelkich wymiarach naszego życia. Chodzi o podjęcie zadania, które Jezus jasno wyraził w rozmowie z Nikodemem: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3,14). Niewątpliwie trzeba, aby Chrystus w nas i pośród nas królował. Dlatego każdy powinien zacząć od siebie, od rachunku sumienia i podjęcia takiego trudu nawrócenia, którego skutkiem będzie poddanie się Jezusowi, Jego Prawu, zawierzenie i poświęcenie Mu życia we wszelkich jego formach. Wtedy ów szczególny rok podwójnego jubileuszu: Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia i 1050. rocznicy chrztu Polski nie będzie tylko odnotowany w annałach; szansa wtórnej ewangelizacji narodu przynajmniej w części może zostać wykorzystana.
Dlaczego – zgodnie z nauczaniem Magisterium Kościoła – nie możemy Jezusowi nadać tytułu Króla Polski?
– Myśl o konieczności ogłoszenia czy uznania Chrystusa za Króla Polski wyprowadza się z prywatnych objawień sługi Bożej Rozalii Celakówny. Znajdujemy w nich wezwanie do dokonania intronizacji, skierowane zarówno do władz kościelnych, jak i świeckich. Czytamy: „Jest jednak ratunek dla Polski, jeśli Mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez Intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym państwie z rządem na czele”. W objawieniach tych jest jeszcze parę podobnych miejsc, ale nigdzie nie ma wprost określenia Chrystusa Królem Polski i już z tej racji niezrozumiałe jest postulowanie tego typu intronizacji. Ponadto, ogłoszenie Chrystusa Królem Polski oznaczałoby nadanie Mu zawężającego tytułu, który ograniczałby rozumienie Jego władzy. Taki zabieg nie ma podstaw biblijnych ani oparcia w nauczaniu Magisterium Kościoła. Pius XI w encyklice Quas primas wyraźnie naucza o powszechnym i wiecznym panowaniu Chrystusa.
Bywa, że zwolennicy ogłoszenia czy uznania Chrystusa za Króla Polski odwołują się do nazywania Maryi Królową Polski. Mamy tu jednak do czynienia z zupełnie innymi poziomami. Wystarczy zauważyć, że Maryja nie jest boginią. Dostrzeżenie różnicy poziomów ujawnia się w świetle teologicznej interpretacji królewskiej godności Maryi, która została jej nadana przez naród. Znaczącą myśl ku takiemu rozumieniu kwestii rozwija Pius XII w encyklice Ad Caeli Reginam. Papież stwierdza: „W pełnym właściwym i absolutnym znaczeniu jeden jest Król, Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek: lecz i Maryja choć tylko w pewnej mierze i tylko analogicznie (...) uczestniczy również w królewskiej godności. Uczestniczyć zaś w królewskiej godności Jezusa znaczy służyć na Jego wzór. Albowiem Jezus nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć (Mt 20, 28). Maryja nieprzypadkowo nazwała się Służebnicą (Łk 1, 38). Jest to jedyny tytuł, który Ona odnosi do siebie. Jako królowa służy na wzór Chrystusa”. Ta służba Maryi obejmuje również naród polski, co podkreśla prefacja o NMP Królowej Polski: „Ona przyjmując pod krzyżem testament Bożej miłości, wzięła za swoje dzieci wszystkich ludzi, którzy przez śmierć Chrystusa narodzili się do życia wiecznego. Wyniesiona do niebieskiej chwały otacza macierzyńską miłością Naród, który Ją wybrał na swoją Królową, broni go w niebezpieczeństwach, udziela mu pociechy w utrapieniach i wspiera go w dążeniu do wiecznej ojczyzny, aż nadejdzie pełen blasku dzień Pański”. Tak więc liturgia interpretuje królewską godność Maryi teologicznie – królować znaczy służyć. Maryja jako Królowa Polski służy polskiemu narodowi. W wykładni politycznej jej królewska godność oznaczałaby rządzenie. Krótko mówiąc, królewska godność Maryi ma zupełnie inny charakter i nie można jej stawiać na równym poziomie z królowaniem Jezusa, które oznacza panowanie i władzę nad całym światem.
Mówienie o Jezusie jako Królu Izraela czy Królu żydowskim ma swe podstawy w Jego pochodzeniu z królewskiego rodu Dawida, w fakcie wpisania Go w genealogię tego rodu. Takiego związku z narodem polskim Pan Jezus nie ma. Natomiast Jego królewska godność i misja mają charakter powszechny i wieczny i dlatego nie można uznać Chrystusa za Króla Polski, bo to oznaczałoby umniejszenie jego godności i ograniczenie Jego posłannictwa, Jego panowania i władzy.
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że zbawczą wartość ma wyznawanie Jezusa Panem. Apostoł Paweł w Liście do Rzymian (10, 9–10) zapewnia: „Jeżeli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie”. Dlatego, gdy z wiarą wyznaję, że Jezus jest Panem – osiągam zbawienie. Gdy ogłaszam Go czy uznaję za Króla Polski, to jest to akt polityczny i umniejszenie godności Chrystusa. Natomiast uznanie Jezusa za mojego Króla zmienia moje życie i ma wpływ na życie innych. Można też powiedzieć, że im dla większej rzeszy obywateli Polski Jezus będzie prawdziwie Królem i Panem, tym bardziej będzie królował w naszej Ojczyźnie.
Po co w ogóle jest ten akt? Czy wprowadza jakąś nową jakość, czy jest tylko powtórzeniem prawdy o królowaniu Jezusa?
– Prawdy wiary o powszechnym i wiecznym panowaniu Chrystusa, mocno osadzonej w Biblii, Kościół przez wieki ani nie lekceważył, ani nie podważał. Dlatego ma ona szerokie odzwierciedlenie w liturgii, szczególnie w Eucharystii, w wypowiedziach doktrynalnych, w refleksji teologicznej, w ikonografii, w hymnografii i w rozmaitych przejawach pobożności. Choć święto Chrystusa Króla zostało ustanowione dopiero w 1925 r. przez papieża Piusa XI, jego treść była zawsze i mocno obecna w wierze i modlitwie Kościoła. Na potwierdzenie tego faktu wystarczy przywołać zakończenie modlitw liturgicznych, w których od wieków Kościół niezmiennie odwołuje się do królowania Chrystusa: „Który żyje i króluje na wieki wieków”. W takiej perspektywie trzeba stwierdzić, że Jubileuszowy Akt jest konkretnym wyrazem i formą kultu Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Jest równocześnie konkretnym aktem wyznania wiary, którym chcemy na nowo potwierdzić nasz wybór Chrystusa i wyrazić naszą wolę i gotowość uznania Jego panowania, poddania się Jego prawu, zawierzenia i poświęcenia Mu siebie, naszych rodzin, ojczyzny i całego narodu. Wypowiadany na zakończenie obchodów dwóch jubileuszy, ma być również aktem modlitewnym, w którym miłosierdziu Bożemu zawierzymy „wszystko, co Polskę stanowi”, i zarazem aktem odnowienia przymierza, które nasz naród zawarł z Trójjedynym Bogiem 1050 lat temu. Jako taki może pomóc każdemu z nas i całemu narodowi polskiemu w dokonaniu dzieła odnowy przymierza z Bogiem, w ponowieniu świadomego wyboru Chrystusa oraz w podjęciu na nowo powołania do świętości.
Dlatego celowo w tytule Aktu, zamiast słowa „uznać”, zastosowano słowo „przyjąć”, które bardziej zobowiązuje i wzywa nas do na wskroś personalnego odniesienia się do Jezusa i zaangażowania się całym sercem w Jego panowanie, w urzeczywistnianie Jego królestwa. Pomaga nam lepiej uchwycić, że w dziele intronizacji Jezusa nie chodzi li tylko o jakiś zewnętrzny akt uznania Go za Króla i Pana, ale postawę głęboko wewnętrzną, duchową, która ma swoje konsekwencje w życiu i promieniuje na wszystkie sfery życia, na innych oraz owocuje w społeczeństwie. By przyjąć Jezusa za Króla i Pana, trzeba Mu otworzyć drzwi serca, drzwi naszych domów, świątyń i miejsc pracy, a także z Nim żyć, dać Mu miejsce i pozwolić panować we wszelkich sferach życia, również społecznej, ekonomicznej i politycznej. Właśnie tak, jak wołał św. Jan Paweł II w homilii inaugurującej jego pontyfikat: „Nie lękajcie się. Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! Dla Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych, systemów politycznych oraz kierunków cywilizacyjnych. Nie lękajcie się!”.
Czy nazywanie Chrystusa królem nie jest anachronizmem? Polacy od dwustu lat nie mają króla i nie mamy żadnego doświadczenia z takim typem władcy. Jaki powinien to być król? Tryumfujący w złotej koronie? Ecce Homo w koronie cierniowej? Jak rozumieć to Jego królowanie?
– Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że nie chodzi tylko o nazywanie Chrystusa Królem, On jest Królem. Sam to wyraźnie poświadcza w dialogu z Piłatem. Zapytany: „Czy Ty jesteś królem żydowskim”, odpowiada twierdząco i od razu wyjaśnia, że Jego królestwo nie jest z tego świata. Inność i specyfika jego królewskiej tożsamości i władzy objawia się w pełni dopiero na krzyżu, gdy w odpowiedzi na prośbę dobrego łotra składa obietnicę: „Zaprawdę, powiadam Ci: Dziś ze mną będziesz w raju” (Łk 23, 43). Tak okazuje się, że Chrystus jest Królem, który może dawać życie i obdarowuje życiem. Wykonuje też władzę ustawodawczą (ustanawia Prawo: Mt 5, 17nn; J 13, 34; 14, 15), sądowniczą (J 5, 27; Dz 10, 42; 17, 31) i wykonawczą Mt 25, 34nn). Jego królewskość polega na tym, że daje świadectwo prawdzie i zgromadza wszystkich w prawdzie (por. J 18, 33–37). Jedynie w tym sensie jest „Królem królujących i Panem panujących” (1Tm 6, 15; por. Ap 19, 6).
To znaczy, że nie grozi nam żaden anachronizm w nazywaniu Chrystusa Królem. Nie trzeba się też obawiać królewskości Jezusa, ponieważ z niej nie wywodzi się żadne teokratyczne władztwo ani w Kościele, ani w społeczeństwie, ani w państwie. Królestwo Chrystusa jest królestwem świętości i łaski, królestwem sprawiedliwości, miłości i pokoju [Prefacja z święta Chrystusa Króla]. Nie mamy jednak do czynienia z rzeczywistością czysto duchową ani prywatną. Chrystus chce przeniknąć swoim duchem, swoją prawdą, swoim życiem wszystko – zarówno sferę prywatną, jak i publiczną, tak środowisko rodziny, jak i środowisko pracy i wypoczynku. Panowanie Chrystusa urzeczywistnia się więc wszędzie tam, gdzie ludzie urzeczywistniają królewską wolność synów i córek Bożych, gdzie przez zaparcie się siebie i życie święte zwyciężają w sobie panowanie grzechu i oddają się na służbę Chrystusowi i Jego zbawczej misji.
A jaki powinien być wizerunek tak rozumianego Króla? Myślę, że ani tylko w złotej, potrójnej koronie, ani tylko w koronie cierniowej. To jest naprawdę trudne – przedłożyć wizerunek nie tyle satysfakcjonujący wszystkich, ile integralnie wyrażający istotę i treść królewskiej godności i panowania Chrystusa. Ufam, że będzie to jeden z przyszłych owoców rozwoju kultu Chrystusa Króla.
Mówi Ksiądz Biskup o „krzewieniu zdrowego kultu Chrystusa Króla w przyszłości”. Na czym ma polegać ten „zdrowy kult”? A czego powinniśmy unikać?
– Zdrowy kult chrześcijański rozwija się tam, gdzie nie lekceważy się nauczania Magisterium Kościoła. Tego też domaga się rozwój kultu Chrystusa Króla w naszym Kościele: szacunku i uznawania nauki pasterzy, postępowania według zasad i wytycznych zaakceptowanych przez Konferencję Episkopatu Polski. W związku z tym wiele uwagi trzeba będzie poświęcić opracowaniu i wdrażaniu w życie solidnej formacji intelektualnej i duchowej. Jej podwaliny zostały wskazane w treści Jubileuszowego Aktu: uznać panowanie Jezusa, poddać się Jego Prawu, zawierzyć i poświęcić Mu swoje życie, i wiernie mu służyć na wszelkich poziomach życia.
Czy poza samym aktem Biskupi proponują również jakieś zewnętrzne znaki, gesty czy symbole, które by uznanie tego panowania przypominały i były jego potwierdzeniem? Przykład choćby Lednicy pokazuje, że takie znaki są ważne…
– Nie udało się wypromować jednego wizerunku Chrystusa Króla, który z pewnością sprzyjałby konsolidacji różnych środowisk kościelnych w Polsce, nie tylko ruchów intronizacyjnych. Ale być może dobrze, że tak się stało. Mogłaby się bowiem zrodzić chęć ujednolicenia różnych form kultu Chrystusa Króla, co oznaczałoby jego zubożenie, a może i jeszcze inne niekorzystne następstwa. Tę sprawę zostawiamy więc przyszłości.
Bp Andrzej Czaja : Prof. Uniwersytetu Opolskiego, dr hab. nauk teologicznych, przewodniczący Komisji Nauki Wiary KEP i Zespołu ds. Ruchów Intronizacyjnych KEP, członek Zespołu ds. Kontaktów z Polską Radą Ekumeniczną, Wielki Kanclerz Wydziału Ekumenicznego UO. Od 2009 r. biskup diecezjalny opolski.
opr. ac/ac