Paray-le-Monial

Niewielkie miasteczko znajdujące się w pobliżu historycznego opactwa Cluny i bardziej znanego współczesności Taizé przyciąga pielgrzymów do relikwii wyniesionej do grona świętych siostry wizytki Małgorzaty Marii Alacoque

Niewielkie miasteczko znajdujące się w pobliżu historycznego opactwa Cluny i bardziej znanego współczesności Taizé przyciąga pielgrzymów do relikwii wyniesionej do grona świętych siostry wizytki Małgorzaty Marii Alacoque.

Tchnienie przeszłości

Nie lubię autostrad. Owszem, są one konieczne do szybkiego przemieszczania się, niemniej trzeba mieć świadomość, że w podróży odbierają nam kontakt z okolicą. Ileż bym stracił, gdybym w drodze do Hiszpanii przemknął tylko przez Burgundię, nie wnikając w trzewia tej pięknej, nasyconej przeszłością krainy. Zatrzymałem się w Paray-le-Monial. Był środek lipca. W parku za rzeką Bourbince znalazłem rozstawione miasteczko stoisk z literaturą wokół gigantycznego namiotu konferencyjnego, a przy nich setki młodych ludzi. Ale skąd tu tyle dzieci, zdziwiłem się. Co to za festyn? — zagadnąłem pierwszą napotkaną parę z wózkiem dziecięcym. Doroczny zjazd rodzin chrześcijańskich — usłyszałem w odpowiedzi. Popadłem w zdumienie. Tylu młodych! I te gromady dzieci! Zatem nie jest tak źle z tą niby pogańską Francją... Odnowa chrześcijaństwa zaczyna się tam, gdzie postępuje największy upadek wartości. Bo taka jest natura chrześcijaństwa. Wchodzi w świat, w którym wypalił się już sens życia inspirowany filozofią i postawą materializmu i nihilizmu, albo pogaństwem, co zresztą na jedno wychodzi.

Utwierdza mnie w tym przekonaniu owa potężna sylwetka benedyktyńskiego opactwa w oprawie kwitnących na czerwono oleandrów, którą zza rzeki fotografuję. Czysty romanizm. Jaka wzniosłość! Tu przenika człowieka tchnienie świata sprzed dziesięciu stuleci, który też miał swoje kłopoty i problemy, na swój czas nie mniejsze aniżeli nasze. Pod pierwszy kościół, a przy nim klasztor, kładli kamień węgielny benedyktyni w 973 r., wspólnota przejęta już duchem odnowy kluniackiej. Dwie wieże od frontu, podobne tym, jakie i my mamy w Tumie pod Łęczycą. Trzecia, gigantyczna, stoi na przecięciu ramion łacińskiego krzyża, na którego planie wzniesiono ten kościół. Z zewnątrz wieniec apsyd tuli się do prezbiterium. Są niezwykle malownicze. Harmonia, symetria, dostojność i piękno — oto wartości, w których świat średniowiecza widział odbicie przymiotów Stwórcy. Wodzę wzrokiem po kapitelach wieńczących smukłe kolumny. Ileż symboliki w blokach z granitu formowanych w wyobrażenia syren, lwów, ryb, ptaków, roślin. Trzeba by mieć pod ręką bestiarium, księgę znaczenia symboli, by się w tym wszystkim odnaleźć, bo obecnie innym językiem przemawia do nas sztuka. A w półsklepieniu prezbiterium króluje Chrystus Pantokrator, ale taki jakiś niezdarny, źle namalowany.

Miasto Serca Jezusowego

Także wiek XVII miał swoje biedy. Nie ustawały wojny religijne, jak choćby trzydziestoletnia, czy ta quasi-religijna w Polsce, kiedy król szwedzki miał ambicje zastąpić nad Wisłą katolicyzm luteranizmem, co uzewnętrzniło się „potopem” szwedzkim. We Francji plenił się jansenizm, herezja groźna, szarpiąca jedność Kościoła. A tu, w cieniu tej potężnej świątyni romańskiej, nazwanej w 1875 r. bazyliką Serca Jezusowego, rozpoczynała swe krótkie życie w zakonie prosta zakonnica dopiero co założonego zgromadzenia Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. To z tego zgromadzenia wizytek zabrała z sobą kilka panien Maria Kazimiera d'Arquien, Marysieńka, by mieć je pod ręką w Warszawie, fundując im klasztor w sąsiedztwie królewskiego zamku.

W zachowanej po dziś dzień kaplicy klasztornej w Paray-le-Monial Małgorzata Maria Alacoque dostąpiła łaski bliskiego obcowania z Jezusem w sposób mistyczny. Gdy miała dwadzieścia siedem lat, ukazał się jej Jezus. Po tym widzeniu nastąpiły kolejne. Przekazywał orędzie o swej miłości wypływającej z Boskiego Serca. Małgorzata była bezsilna przy próbach wyrażenia treści tych wizji - przerastały jej możliwości - a były ważne, bo odnosiły się do całej ludzkości. Jak widać, Panu Bogu się nie spieszy, gdyż dopiero w 1856 r. papież Pius X ogłosił w Kościele święto Serca Jezusowego na podstawie przesłania wielkiej wizjonerki, kanonizowanej też późno, bo w 1920 r. przez Benedykta XV. A przecież w tych wizjach zawarte jest między innymi nabożeństwo pierwszych piątków miesiąca. Bo i wiek XIX, tak mocno skołatany, swym upadkiem zasłużył sobie na wielkie miłosierdzie Boże.

Kaplica Objawień jest skromniutka, bo w dawnych murach klasztornych nie ma już miejsca na większą, za to pięknie ozdobiona. Po prawej stronie w przeszklonym sarkofagu wystawiono relikwie Świętej, przy których modlił się Jan Paweł II w 1986 r. Papież nie zapomniał też o wielkim orędowniku nabożeństwa do Serca Jezusowego, Klaudiuszu La Colombière SJ, którego wyniósł do chwały ołtarzy w 1992 r. Ten gorliwy kapłan, będący przez krótki czas ojcem duchowym zakonnicy, spoczął nieopodal w kościele ojców jezuitów. Tajemnica obcowania świętych.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama