Adwent tradycyjnie rozumiany jest jako czas postanowień. Wielu z nas podejmuje wtedy decyzję, aby z czegoś zrezygnować lub powziąć jakiś dodatkowy wysiłek. Warto zrobić to dobrze
Adwent tradycyjnie rozumiany jest jako czas postanowień. Wielu z nas podejmuje wtedy decyzję, aby z czegoś zrezygnować lub powziąć jakiś dodatkowy wysiłek. Warto zrobić to dobrze.
Co najczęściej postanawiamy? Każdy z nas pewnie odnajdzie w tej krótkiej liście jakieś swoje postanowienie z przeszłości: nie jeść słodyczy, chodzić na roraty, więcej się modlić, pomagać mamie, czytać Pismo Święte. Czy takie postanowienia są dobre? Jakie właściwie powinny one być?
Po pierwsze, postanowienia powinny być realne. Muszą to być takie, abyśmy potrafili je wypełnić, mieli na to rzeczywistą szansę. Postanawiając odmawiać codziennie pięćdziesiąt całych różańców, raczej szybko się zniechęcimy. Postanowienie zostania męczennikiem lub nauczenia się bilokacji też niekoniecznie jest najlepszym pomysłem. Postanowienie powinno być możliwe do wypełnienia, ale zarazem nie może być za łatwe, ma być pewnym wysiłkiem, trudem, czymś więcej niż to, co robimy na co dzień.
Po drugie, postanowienie powinno być konkretne. Musimy mieć jakieś kryterium, po którym poznamy, że zostało ono wypełnione. Nie wystarczy powiedzieć sobie, że będę bardziej święty, będę się więcej modlił, bo skąd się dowiem, że już jest to „bardziej” i „więcej”? By móc ocenić postępy w naszym postępowaniu i stopień wypełnienia postanowienia, musimy je precyzyjnie określić, np. przeczytam rozdział Pisma Świętego każdego dnia. Wtedy pod koniec dnia będziemy wiedzieć, czy udało się przeczytać rozdział (bo wiemy, ile to jest i jak to zweryfikować), czy nie.
Po trzecie, postanowienie powinno być naszym własnym postanowieniem. Nie narzuconym przez kogoś czy przejętym od koleżanki, ale naszym , dostosowanym do nas. Sami znamy siebie zwykle najlepiej – stąd lepiej samodzielnie dobierać postanowienia pod kątem swoich preferencji, predyspozycji i akceptowanego stopnia trudności.
Po czwarte, musimy widzieć cel postanowienia. Ono musi nas ubogacać, powodować wzrost naszej wiary i miłości do Boga. Musi nas mobilizować do nowego spojrzenia na Kościół, na nas samych, na nasze relacje. A w Adwencie ma nas dobrze przygotować na czas Świąt Bożego Narodzenia.
I po piąte, warto korzystać ze wsparcia innych. Kiedy już wybierzemy postanowienie, warto o nim opowiedzieć bliskim oraz poprosić, by nas mobilizowali w wytrwaniu w nim.
Co nam da powzięcie postanowienia i próby jego wypełnienia? Czy w ogóle warto się z tym męczyć? Zdecydowanie tak! Podejmowanie i trzymanie się postanowień uczy nas samodyscypliny, wytrwałości, trenuje silną wolę, pomaga nam wykształcić różne dobre nawyki. Wzbogaca nas samych, a co za tym idzie przekłada się na nasze relacji z ludźmi i Bogiem. Dzięki duchowym praktykom rozwijają naszą wiarę, pomagają walczyć ze słabościami i nadrabiać różnorodne zaniedbania.
Pomagają na nowo spojrzeć na naszą codzienność i to, co nas otacza. I na koniec podnoszą nasze poczucie własnej wartości i cementują poczucie kontroli oraz zaufania Bogu. Zaufania, bo nawet, gdy coś nie wyjdzie, jest z nami Bóg, który w zamian za nasze trudy obficie darzy nas łaską.
opr. aś/aś