Trochę angelologii stosowanej...
Skąd mnie znasz? spytał Natanael, skąd wiesz tak wiele o człowieku? . Natanael nie wiedział, aż do tej pory z kim rozmawia. Jezus był dla niego po prostu słynnym człowiekiem, ale teraz, stał się wyjątkowo bliskim. Spodobało się Natanaelowi, że Ten znał jego pragnienia, myśli, wszystko, że go rozumie. Do tej pory, nikt go nie rozumiał. Ale teraz, wszystko się zmieniło. Poznał Boga, poznał Boga, który go zrozumiał. Już nie był sam...
Spotkanie człowieka, który zrozumie, przy którym można się czuć bezpiecznie- czy to odcień miłości?
Czy tylko miłość, jedynie ona może przynieść takie uczucie? Są pragnienia, które cały czas rezerwują strefę marzeń, ale czy przyjdzie czas, że wyjdą poza tę sferę? To one nas łączą ze światem niematerialnym. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale to moje odkrycie, samo zadziwiło mnie. Czy aniołowie mają pragnienia?
Oglądałem smutny film Miasto Aniołów, właśnie ten problem budował fabułę. Anioł zapragnął być człowiekiem. Kosztem rezygnacji z atrybutów anielskich, chciał kochać tak, jak człowiek. Ale z tym łączy się cierpienie, czy nie wiedział, że musi zaakceptować inny odcień miłości- ludzki? Nie tylko szczęście, ale i ból utracenia, którym miłość również się karmi, zarówno, w języku Boga, jak i człowieka. Osobiście, bardziej widziałem tu tęsknotę człowieka, by dorównać aniołom, niż anielskie pragnienia człowieczeństwa. Może dlatego, że nosimy to już w sobie. Wychowując się z aniołami, jest coś w nas z jednaj strony, co każe traktować aniołów jak braci, z drugiej będąc świadomi naszej ograniczoności cielesnej, czujemy w sobie kompleks niższości, nazwał bym to niewystarczalnością Bożego imago w nas. Oni mają więcej. Czyżby?
Można by było potraktować tę refleksję nad światem supranaturalnym, nie jako rzecz o aniołach, lecz apologię człowieczeństwa, czy wręcz promocję osoby ludzkiej, jakiś zachwyt nad tym, kim jesteśmy. Ale nie, czas oświecenia się skończył nie będę tego robił.
Moje rozważania chcę zawęzić jedynie do społeczności aniołów a dokładnie do jednego Świętego Michała Archanioła. Tego pierwszego, którym trzeba się zachwycić. Dlaczego? Jeżeli ktoś pokonuje Złego, chroniąc Kościół, to trzeba to zauważyć. Jest zasada etyczna: o Dobru należy mówić- więc opowiadam. Sam odczytuje Świętego Michała nie jako statuę bezpieczeństwa, lecz obrońcę, adwokata, przyjaciela. Gdy ktoś jest po mojej stronie, gdy walczy o mnie, a dokładnie o zachowanie mojej wieczności - gdy ktoś walczy o ciebie, co czujesz? Jego imię odszukałem w Księdze Daniela. Stary Testament wynosi Michała do godności księcia zastępów anielskich. Bóg nadając mu imię: Któż jak Bóg! określa jego egzystencję- ogromna moc dla najtrudniejszych misji historii zbawiania człowieka. Wiecznie strzegący porządku Nieba. Zachwycam się pokorą Michała: obdarzony wyjątkowością, nie uwierzył sobie jak Lucyfer, nie stracił hierarchii porządku Nieba. Przeciwnie, kochając Boga, stanął po Jego stronie, więcej- obronił Boga i Jego autorytet wobec audytorium anielskiego; z zachwytu nad potęgą Wiecznego, z gotowości służenia Mu, czy w końcu z miłości. Moment ścierania się Dobra ze Złem najczytelniej ukazuje Apokalipsa. Walka Michała ze Starodawnym Wężem, rozpoczęta w perypetiach Starego Przymierza, aż do końca czasów. Biblia ukazała protekcję Archanioła Michała, gdy Mojżesz wiódł Izrael z egipskiej okupacji ku ziemi wolności. Ten Wódz Zastępów Pana z mieczem w dłoni wspiera duchowo Jozuego, gdy ten walczy pod murami Jeryha. Opis jaki przekazuje Św. Juda apostoł dotyczy obrony ciała Mojżesza przed Diabłem. Archanioł podejmuje taką walkę o każdego człowieka wtedy, gdy ważą się losy potępienia, bądź zbawienia. Michał wraz z Aniołem Stróżem czyni wszystko, by zachować istnienie ludzkie dla Pana Niebios. Koniec czasów również będzie należał do Księcia Aniołów. Stanie on na czele środowiska niebiańskiego, by ostatecznie zniszczyć Złego Brata. Z polecenia Boga będzie pełnić funkcję sądniczą nad losem ludzkim, w Dniu Sądu Ostatecznego ważąc nasze czyny. Starałem się pokazać przez to życie Archanioła, wyjątkowość Jego misji. To, że zawsze w tym wszystkim chodziło o ratowanie człowieka. Praca Boga, Jego Posłańca- skoncentrowane były na protekcji ludzkości- by ocalić, by nie oddać. Trzeba też tak popatrzyć na tego Bohatera Niebios.
Wszystko co Bóg zrobił; stworzył: aniołów, nas, dla i z miłości. Mamy tę samą genezę swojego istnienia, łączy nas ta sama sprawa, ten sam Ojciec, to samo miejsce sprawa Nieba . Stąd, miałem pewność i odwagę użyć porównania aniołów do naszych braci, a braci się kocha...
Nie chodzi o to, aby nas i ich zestawić, porównać i orzec: kto jest lepszy? Można wszystko popsuć i byłoby to krzywdzące dla obu stron. Wyjątkowość tu widzę klucz. Każdy jest wyjątkowy w kategorii egzystencji, w jakich chce go Bóg widzieć. Anielskość i człowieczeństwo są sobie nawzajem zadane, by realizować właściwe dziecięctwo dla Ojca. Być aniołem, to znaczy czuć szczęście ze służenia człowiekowi, spełnienie własnej misji dla Chwały Boga, oraz poczucie potrzeby bycia blisko człowieka na liturgii, która staje się codziennością, czyli każdym, ludzkim życiem. Są doskonalsi, oglądają to, co my chcemy zobaczyć, znają przyszłość to prawda. Jednak... Wybór Boga padł na człowieka. Wieczny chciał poczuć człowieczeństwo, to było Boże pragnienie. Jak rozważa ks. Twardowski: ... anioł nie zrozumie nie wisiał na krzyżu i miłość zna za łatwą skoro nie ma ciała . Komu jest bliżej do Boga?
Piszę to jako mój cichy zachwyt nad własną naturą, nie dlatego, że chcę pokazać wyższość jednego nad drugim. Nie. Dla mnie, to zobowiązuje, staje się jakąś ambicją, której trzeba dorównać. Po prostu dziękuję Bogu, że pomyślał, abym był człowiekiem i miał ludzkie pragnienia. Tak. Pragnienia- od tego wszystko się zaczęło. Pragnienia Aniołów, pragnienia Ludzi, pragnienie Natanaela, że w końcu znalazł się Ktoś, przy Kim on czuł się bezpieczny, czuł się sobą.
A jednak, aniołowie mają pragnienia...
Próbowałem pokazać, że wiele nas łączy ze środowiskiem Nieba - od choćby owe pragnienia, które są dla nas wszystkich takie same pragnienia szczęścia, szczęścia na zawsze. Zresztą, rzeczywiście może to przypominać jakiś dowód na anielskie istnienie. Tego bym nie chciał. Chodzi mi o zwyczajność w spojrzeniu na aniołów, na Świętego Michała i cały świat Nieba. Chodzi o to, by poznając Go i pragnąc, doszło do tego, co wydarzyło się pod drzewem figowym : zobaczyłem Cię i wiedziałem, że będziemy przyjaciółmi .
ks. Andrzej Paś, Diecezja Zielonogórsko-Gorzowska
opr. mg/mg