Nie jesteśmy stworzeni jako ideał, ale mamy dochodzić do ideału. Fałszem są próby osiągania doskonałości "na skróty"
Mówiliśmy o tym, czy lepiej było dawniej, czy dzisiaj. Odpowiedź jest, jak wiadomo, różna: miejscami lepiej, miejscami gorzej... A co zrobić, żeby jednak było lepiej? Warto dobrze się zorientować, czego zmienić nie możemy, a co możemy.
Nie możemy zmienić faktu swojej płci — jesteśmy albo kobietą albo mężczyzną. Zwracamy uwagę na to, że ideologia gender głosi, że możemy sami zadecydować o tym, czy chcemy być mężczyzną czy kobietą, choćby za cenę operacji chirurgicznej, albo i bez niej. A to jest wkroczenie w prawa Boga Stwórcy. Jako wierzący nie zgadzamy się na takie stawianie sprawy.
Nie mamy wpływu na pogodę. Często nie możemy nic zrobić wobec dokuczliwej choroby własnej, czy kogoś z bliskich. Rzeczywistością, której sami nie wybieraliśmy, jest również m.in. rodzina, przynależność narodowa albo państwowa (choć tu można zmienić to i owo). Każdy z nas mógłby ułożyć własną listę spraw, na które nie mamy wpływu. Bardzo często na tej liście umieszczamy i... siebie samych. Takim jestem i koniec. „Jakiegoś mnie, Panie Boże, stworzył, takiego mnie masz”. Czy na pewno tak jest?
Człowiek wierzący, że jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Ale nie jest stworzony jako ideał. Ma się rozwijać, fizycznie i duchowo. Tym wzorem, do którego ma powoli dorastać, jest ludzka Osoba Jezusa Chrystusa. Św. Paweł mówi: dopóki się Chrystus we mnie nie ukształtuje.
To jest bardzo wysoki ideał, ale Bóg mówi: Nie opuszczę Cię, ani nie porzucę. On nam w tym rozwoju pomaga. Ale to już od nas zależy, czy chcemy tego rozwoju, czy nie. To naszym wyborem jest, czy chcemy żyć w stanie łaski uświęcającej, czy też jest to nam obojętne. A więc jest coś, na co mamy wpływ. Bez względu na przeciwne okoliczności, staramy się tak żyć, by na każdej Mszy móc przystąpić do Komunii św.
Trudne to, ale i nie trudne. Tylu ludziom, może nie lepszym od nas, to się udaje. A co może stać na przeszkodzie? Mamy wiele spraw, ale dzisiaj objawione Słowo Boże stawia nam jeden problem: przebaczenie komuś, kto jest do mnie źle nastawiony, a może nawet wyrządził mi krzywdę, bo nieprzebaczenie zalega w sercu i umyśle człowieka i jest jak kamień, który go przygniata.
Gdy biskupi polscy w dniach Tysiąclecia Chrztu Polski napisali do biskupów niemieckich: Przebaczamy i prosimy o przebaczenie, podniosły się liczne głosy protestu, nawet wśród katolików. Niemcom przebaczyć? Takie zbrodnie? A nasz arcybiskup, Karol Wojtyła, powiedział wtedy na Wawelu w Boże Narodzenie 1966: To co mieliśmy powiedzieć? Że nie przebaczamy? To po co byłoby 1000 lat chrześcijaństwa w naszej Ojczyźnie? Po co powtarzane przez tysiąc lat „Odpuść nam nasze winy, jako i MY odpuszczamy?” Właśnie. Jako i MY odpuszczamy.
Może nad tym się zastanowimy. A może mamy inny problem, którego jakoś nie spieszymy się rozwiązać i jest dla nas przeszkodą na drodze do świętości? Jezus mówi: Przyjdźcie do mnie wszyscy... którzy obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię. Jezus czeka na każdego z nas.
Leon Knabit OSB, Przestań narzekać, zacznij żyć. Część 3 Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. mg/mg