Szwejk wiecznie żywy

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (50/99)

Gdyby wtedy w Betlejem ukazał się „Gość Niedzielny”, w którym czytelnicy znaleźliby tradycyjny kalendarz, to św. Józef zaznaczyłby w nim zapewne datę obrzezania Dziecięcia i nadania mu imienia. Ponieważ nastąpiło to ósmego dnia po narodzinach (Łk 2,21), przeczytałby datę 1 stycznia roku 1 (uważna korekta GN nie dopuściłaby do rozpoczęcia roku np. 25 lutego). Gdy ten dzień się zaczynał, nasza era liczyła 0 lat, 0 miesięcy i 0 dni. Gdy dzień się kończył, nasza era liczyła 0 lat, 0 miesięcy i 1 dzień. Dla kogoś, kto umie liczyć do dwóch tysięcy, nie powinno stanowić trudności wyliczenie, iż o godz. 24 dnia 31 grudnia 1999 r. nasza era będzie liczyć 1998 lat, 12 miesięcy, 31 dni, albo, równoważnie, 1999 lat, 0 miesięcy, 0 dni. Jeśli ktoś ma problemy z rachowaniem "w myśli”, to może wziąć kartkę kratkowanego papieru formatu A4 i zaznaczyć na niej prostokąt o wymiarach 40 kratek na 50 kratek. Wewnątrz tego prostokąta będzie 2000 kratek. Proszę zacząć od lewego górnego rogu i poruszając się w dowolnie wybrany sposób, skreślać jedną kratkę za każdy miniony rok naszej ery. Zostaną dwie kratki, jedną z nich skreślimy zaraz po toaście noworocznym (ale umiarkowanym, żeby ręka nie zadrżała). Jedna czysta kratka, na którą możemy patrzeć cały następny rok jubileuszowy oznacza, iż nowe tysiąclecie (i nowe stulecie — bo słyszałem już opinię, iż wiek i tysiąclecie mogą mieć różne początki) zacznie się 1 stycznia 2001 r.

Jeśli zawracam czytelnikom głowę kartką w kratkę, to tylko dlatego, że spora część środków masowego przekazu, do których zaliczam również agencje reklamowe wywierające trudny do przecenienia wpływ na opinię publiczną, nie może doczekać się Nowego Roku. Zresztą nie, to nie jest prawda: nadejście Nowego Roku, który znaczna część mediów uważa za początek nowego tysiąclecia będzie zarazem kresem wspaniałej kopalni tematów; wyschnie źródło pomysłów na wyciągnięcie od ludzi dodatkowych pieniędzy na huczne i egzotyczne zabawy z okazji początku trzeciego milenium. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać komuś, kto jeszcze zachował resztki wiary w konsekwencję medialnego postępowania. Resztki tej wiary zachowałem, ale równocześnie codzienne eksperymenty z prasą, radiem, telewizją i reklamą wiarę tę mocno podkopują. W związku z tym śmiało mogę postawić hipotezę roboczą w zakresie futurologii nieodległej. Otóż sądzę, że tak mniej więcej za kwartał efekt kratkowanego papieru wypłynie na wierzch. Oczywiście ludzie biznesu umieją liczyć i doskonale wiedzą bez kratek, kiedy zaczyna się nowe tysiąclecie. Ponieważ umieją liczyć, to wiedzą, że dwa to dwa razy więcej niż jeden. Skoro więc można zarobić na nowym tysiącleciu dwa razy, to dlaczego tego nie zrobić? Przewiduję zatem jeszcze większą gorączkę milenijną za rok. Zniknie co prawda element psychozy związanej z problemem roku 2000 w życiu komputerów, ale może jakaś kometa przyleci, albo może ozon się popruje, albo się okaże, iż trzeba wymienić wszystkie opony świata na nowe, lepsze i droższe, bo w nowym tysiącleciu stara guma sparcieje. Na ozonie zarobili producenci lodówek, „gumiarze” wpadli na pomysł, że zamiast opon wielosezonowych można sprzedawać letnie i zimowe, można też sprzedać milenium dwa razy. Szwejku, sprzedając psy wielokrotnie, byłeś geniuszem i awangardą.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama