Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (1/2000)
Świętujemy w pokoju, a wiele rodzin w sytości, dostatku i z perspektywą pomyślności. Może jednak nie zapominajmy, że świętujemy w sytuacji, gdy Zachód opóźnia nasze przyjęcie do Unii. Na Wschodzie białoruski parlament wątpliwej legalności ratyfikuje ustawę o związku Białorusi z Rosją, która może oznaczać bezpośrednią rosyjską obecność polityczną i wojskową nie tylko w Prusach Książęcych (tzw. obwód kaliningradzki), lecz także za naszą wschodnią granicą na długim odcinku. Rosja jest ciągle mocarstwem, do tego sterującym w bardzo niebezpiecznym kierunku - świadczą o tym akty ludobójstwa w Czeczenii i aroganckie wypowiedzi Jelcyna w Pekinie, pieczętujące odrodzenie mocnych związków między autorytarnym rządem Chin a coraz mniej demokratycznym rządem Rosji. Rozeznanie w warunkach zewnętrznych pozwala ocenić, jak groźne jest 38-procentowe poparcie dla postkomunistów Millera i Kwaśniewskiego w zestawieniu z 21-procentowym poparciem dla AWS, spadkiem liczby członków "Solidarności" i brakiem wyraźnej taktyki obozu postsolidarnościowego względem wyborów prezydenckich. Łudzą się ci, którzy liczą na to, że ponowny wybór obecnego prezydenta będzie dla polskich wyborców moralnym wstrząsem, że ta porażka stanie się punktem zwrotnym, przyniesie sukces obozowi postsolidarnościowemu w wyborach parlamentarnych. Kłopoty, jakie przeżywa wiele rodzin w związku z wdrażaniem reform, mogą sprawić, że ludzie będą chcieli zmiany - a SLD te właśnie nastroje zręcznie wykorzystuje. Największe nadzieje wiążę z powolnymi i trudnymi procesami, jakie zachodzą poza ośrodkami centralnej władzy. Te procesy to formowanie nowych elit, wykształconych, ale także uformowanych etycznie, uwrażliwionych na ryzyko oderwania się od społeczności, wykorzystywania ich, komenderowania nimi. Przypuszczam, że takie elity rosną w Akcji Katolickiej, w wielu ruchach i stowarzyszeniach. Z pewnością miejscem nastawionym na długofalowe cierpliwe formowanie nowych elit są szkoły katolickie. Dobrze, że rząd zaczyna doceniać takie szkoły i ich twórców, o czym świadczy nagroda "Pro Publico Bono", którą "Przymierze Rodzin" otrzymało między innymi za budowę i świetne prowadzenie szkoły im. Jana Pawła II na warszawskim Ursynowie oraz za prowadzenie gimnazjum i liceum w Garwolinie. Niedobrze, że ciągle jeszcze w oczach ustawodawcy uczeń szkoły społecznej wart jest tylko połowy tego, co przeważnie gorzej uczony i gorzej wychowywany uczeń szkoły państwowej - taka jest polityka dotacji. A przecież szkoły niepubliczne wychowują także nauczycieli. Środowisko nauczycielskie, podobnie jak środowisko lekarzy, dotknięte jest ciężkim nowotworem etycznym - nie potrafi oczyszczać się z trucizn, nie potrafi odsuwać od pracy osób, które straciły etyczne prawo do wykonywania zawodu. Tylko w szkołach społecznych funkcjonować mogą mechanizmy właściwego doboru kadry i promowania najlepszych. Formujmy się więc pod choinką w szkole polskiej kolędy. Zauważmy, że do Stajenki najpierw przyszli pastuszkowie prostacy, a elitarni Królowie jakby spóźnieni. Gloria nad jednymi i drugimi, nad nami wszystkimi.