Popychanie Ukrainy

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (20/2000)

Gazociąg Jamalski jest niewątpliwie najbardziej kontrowersyjnym przedsięwzięciem gospodarczym w Polsce. „Kontrakt stulecia”, bo tak został okrzyknięty, jest w istocie wielką mistyfikacją. Setki kilometrów od miejsca na półwyspie Jamał, gdzie miał być wydobywany gaz, ciągną się syberyjskie pustki, o czym przekonałem się osobiście, podróżując po tamtych terenach. W rzeczywistości nikt w Rosji na razie nie myśli poważnie o tak olbrzymiej inwestycji jak budowa gazociągu z Jamału. Na razie gaz popłynie przestarzałymi instalacjami z eksploatowanych od wielu lat źródeł orenburskich i jamburskich. Po co więc tyle zamieszania, skoro nie będzie w rzeczywistości Gazociągu Jamalskiego?

Eksport surowców energetycznych to jedno z najlepiej wykorzystywanych narzędzi w polityce rosyjskiej. Od początku tej inwestycji było jasne, że planowana trasa gazociągu pozwala rosyjskiemu monopoliście na ominięcie terytorium Ukrainy, która za tranzyt pobierała poważne dla budżetu tego kraju kwoty. Prowadząc nowe nitki połączeń gazowych, Gazprom odebrał Ukrainie bardzo skuteczną polityczną broń, jaką była kontrola nad eksportem rosyjskiego gazu płynącego przez teren Ukrainy, a dalej przez Słowację na Zachód. Z kraju, który trzymał rękę na kurku z pieniędzmi płynącymi z Zachodu w odwrotnym kierunku niż rosyjski gaz, Ukraina stała się państwem uzależnionym od Gazpromu. Zresztą Ukraina budując swoją niepodległość, nie wahała się skutecznie wykorzystywać „gazowego” argumentu w sporach dotyczących floty czarnomorskiej czy wzajemnych rozliczeń. Gazociąg Jamalski poprowadzony przez teren Polski popycha więc Ukrainę w ramiona wschodniego sąsiada.

W ubiegłym tygodniu prasa doniosła o nowym pomyśle wybudowania nitki Gazociągu Jamalskiego, biegnącej do Słowacji i dalej na południe. Taka nitka pozwoliłaby zupełnie wyizolować Ukrainę, na co Polska nie powinna pozwolić. W naszym interesie jest stabilne gospodarczo i niepodległe państwo ukraińskie, mogące być dla Rosji partnerem, a nie kolejną prowincją. Biorąc pod uwagę olbrzymie problemy, jakie napotkała budowa gazociągu do Niemiec (związane choćby z wykupem gruntów), realizacja południowej nitki gazociągu jest mało prawdopodobna. Gazprom nie ma na nią pieniędzy, a inwestycje przez zurbanizowane południe Polski będą wymagały gigantycznych nakładów. Chyba że uda się wciągnąć w tę inicjatywę polskich sprzymierzeńców Gazpromu, gotowych wspomóc rosyjską inwestycję i uzyskać wsparcie rządu, który uzasadni przedsięwzięcie bliżej nieokreślonymi korzyściami dla polskiej gospodarki. W wypadku Gazpromu nie ma rzeczy niemożliwych i nie zdziwiłoby mnie, gdyby część polityków zaczęła nagle przekonywać nas do tego rozwiązania, uprawiając ekwilibrystyczne sztuczki, balansując na gazowej nitce łączącej nas z Rosją.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama