Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (29/2000)
Zwycięstwo Vicente Foxa w wyborach prezydenckich w Meksyku oznacza kres władzy Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej (PRI), która przez ponad 70 lat rządziła tym stumilionowym dziś krajem Ameryki Łacińskiej. Jej nazwa, sprzeczna sama w sobie, dobrze oddawała oligarchiczny charakter meksykańskich rządów. Pod osłoną haseł socjalnych konserwowały się tam przez kilka pokoleń piętrowe układy nieformalnych zależności, podpierane systemem wszechogarniającej korupcji. I choć na tle trapionych nieustannymi przewrotami innych krajów latynoskich Meksyk wydawał się oazą stabilności, ceną takiego układu stał się regres polityczny i gospodarczy. Rządy partyjno-państwowych funkcjonariuszy PRI wyrodziły się w zakamuflowaną dyktaturę, społeczeństwo biedniało, a kraj zaczął się pogrążać w kryzysie. Rosły szeregi niezadowolonych, tradycyjna polityka PRI przekupywania opozycji przestała zdawać egzamin, i w końcu większość Meksykanów wybrała głową swojego państwa człowieka spoza dotychczasowych układów władzy - byłego szefa meksykańskiego oddziału koncernu "Coca-Cola".
Przed Foxem i jego Partią Akcji Narodowej staje arcytrudne zadanie wymiany spróchniałej struktury administracji państwowej. Ten bezwładny kolos może z czasem wessać w siebie pełnych energii przedstawicieli nowej ekipy. Z drugiej strony radykalne działania reformatorów mogą naruszyć kruchy pokój społeczny w kraju, gdzie coraz silniej dają o sobie znać konflikty między północą, bogacącą się na sąsiedztwie z USA, a relatywnie biedniejącym indiańskim południem.
Klęska PRI oznacza też z pewnością definitywny koniec epoki walki z Kościołem w Meksyku. Partia ta doszła do władzy w 1929 r., gdy antykatolicki kurs lewicowo-masońskiego rządu doprowadził do wojny domowej i zamknięcia kościołów. Ten kurs - w złagodzonej formie - obowiązywał właściwie aż do przełomowej pielgrzymki Jana Pawła II w 1979 r. Nowa ekipa akcentuje tradycyjne wartości i przywiązanie do katolicyzmu. Dla meksykańskiego Kościoła nie musi to oznaczać łatwiejszego życia, ale przynajmniej może się on nie obawiać, że znów stanie się obiektem państwowej nagonki.
opr. mg/mg