Wikingowie i Kolumb

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (3/2001)

Mimo że wikingowie dopłynęli już ok. 1000 r. do Ameryki, to za jej odkrywcę uważa się Krzysztofa Kolumba, który 12.10.1447 r. zacumował u jednej z wysp Bahama, mniemając zresztą, że dotarł do Indii. Wyczyn wikingów nie pociągnął za sobą żadnych następstw historycznych, Kolumb natomiast takim samym osiągnięciem przyczynił się do zmiany obrazu świata. Zmiana polegała na zorientowaniu się Europejczyków, że świat to nie tylko Europa. Nazwy takie jak „Europa”, „świat”, „chrześcijaństwo” znaczyły dotychczas to samo, w dokumentach używano ich zamiennie.

Także kiedy mówiono o „całej zamieszkanej ziemi”, myślano o świecie, czyli Europie. Wiedziano wprawdzie, że zarówno na zimnej północy, jak i w piaszczystej Afryce mieszkają ludzie, ale jakoś nie mieścili się oni w obrazie ówczesnego świata, podobnie jak pogodzono się z utratą orientalnego zaplecza chrześcijaństwa. Przyzwyczajono się do tej sytuacji i budowano ten chrześcijański, europejski świat jako „społeczność doskonałą”.

Tą spokojną, ułożoną wizją wstrząsnęło odkrycie Kolumba. Dotarło bowiem do świadomości Europejczyków, że istnieje także drugi świat. Świat to już nie tylko Europa. Świat to też już nie tylko chrześcijaństwo i jego wrogowie, bo przecież istoty zamieszkałe w drugim świecie to niewątpliwie też ludzie. Fakt ten miał wydźwięk nie wiele słabszy od tego, jaki wywołałoby dziś zetknięcie się z istotami rozumnymi na innej planecie. Obiegowe pojęcia musiały ulec zmianie, trzeba było pogodzić się z faktami i stawić czoła nowym problemom. Wśród nich kwestii, czy ci, którzy dotychczas sprawowali władzę nad światem w jego dotychczasowym rozumieniu, posiadają ją też nad mieszkańcami drugiego świata, czyli: jakie uprawnienia mają papież i cesarz wobec autochtonicznej ludności nowo odkrytych kontynentów? Podjęcie tych pytań dało impuls do rozwinięcia nauki o państwie narodowym i o stosunkach między państwami. Do dziś zasługuje na czytanie „Traktat o Indianach świeżo odkrytych” ogłoszony przez Franciszka z Vitorii (1539), uważanego za prekursora nowożytnej nauki prawa międzynarodowego. Wykazuje on, że narody - także pogańskie, także Indianie - mają własną prawowitą władzę. Chrześcijanie mają prawo głosić im Ewangelię, nie wolno natomiast nawracać siłą ani okupować cudzych terytoriów. W praktyce wyglądało to różnie, nie pierwszy i nie ostatni raz nadużywano religii dla celów politycznych.

Wyczynowo flotylla Kolumba nie dokonała więcej niż wikingowie. Dopiero jednak za Kolumba dostrzeżono dalekosiężne skutki tego wydarzenia. Reakcja była taka, jak zazwyczaj w nowych sytuacjach. Zawsze znajdują się tacy, którzy pragną cofnąć czas i przykładają stare szablony do zmienionej rzeczywistości, a gdy one nie pasują, próbują zadać jej gwałt. Na szczęście znajdują się też odważni, którzy przemiany traktują jako wyzwanie, szukają odpowiednich rozwiązań, nieraz wcale niepopularnych. Jedni i drudzy przechodzą do historii, pierwsi jako „konkwistadorzy”, drudzy jako prekursorzy nowych czasów - jak wspomniany Franciszek z Vitorii i jego koledzy z kolegium św. Szczepana w Salamance.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama