Demokracja medialna

Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (29/2001)

Przed tygodniem pisaliśmy o demokracji partyjnej. Jeden z włoskich politologów zwrócił uwagę, że demokracja parlamentarna, która miała charakter reprezentatywny, zamieniła się w demokrację medialną o charakterze prezentacyjnym. Politycy bowiem dostosowują się do mechanizmów i dynamiki społeczeństwa medialnego. Ważne decyzje nie zapadają w obecności mediów, ale politycy liczą się z efektem medialnym. Dobrze zorganizowana partia nie udostępnia mediom swoich spraw wewnętrznych, sporów personalnych czy kłótni programowych, lecz inscenizuje w mediach swe decyzje, dbając o odpowiednią oprawę i demonstrując zwartość szeregów.

Wyniki wyborów parlamentarnych w wielu krajach pokazują, jak partie mające sensowny i rzeczowy program przegrywają z partiami umiejącymi się zaprezentować. W RFN pisano po ostatnich wyborach, że wygrała je partia, która w kampanii wyborczej 1998 r. zaprezentowała się jako „profesjonalna partia medialna”, której przywódca (obecny kanclerz) wniósł do telewizji „więcej koloru, więcej światła, więcej ruchu”. Po ostatnich wyborach do brytyjskiej Izby Gmin (8.06) podkreślono, że do zwycięstwa laburzystów przyczyniła się też medialna prezencja ich przywódcy, na którego tle szef konserwatystów wyglądał mizernie.

Pociąga to za sobą groźny skutek, mianowicie zmniejszanie się podczas kampanii wyborczej roli programu partii. Podczas gdy w demokracji parlamentarnej główną rolę odgrywa profil programowy partii, to demokracja medialna funkcjonuje pod znakiem populizmu. Politycy dostosowują się do żądań i gustów wyborców, sami je przy tym napędzają, przyczyniają się do wzrostu znaczenia grup nacisku, uzależniają się od nieobliczalnej opinii publicznej. Zupełnie już nieodpowiedzialny jest udział polityków w różnych shows telewizyjnych — oni nie pogłębiają wtedy rozeznania politycznego uczestników i słuchaczy, lecz przeciwnie, usiłują pokazać się jako „swój chłop”. Podczas gdy w demokracji parlamentarnej ważne są procedury, w demokracji medialnej ważne są scenariusze i inscenizacje. Zwrócono uwagę, że ta „nowa” forma demokracji rozwinęła obrzędowość podobną do dawnych ceremoniałów koronacyjnych. Tyle że dawne ceremoniały miały nadawać powagi, w nich uwypuklano symbolicznie racje i zadania władcy, pełniły rolę edukacyjną. Inscenizacje dzisiejszych polityków to wyłącznie widowisko.

Widowiska potrzebują jednak wciąż nowych podniet, aby pozostać atrakcyjnym, trzeba wymyślać wciąż coś nowego. Są wprawdzie politycy gotowi stopniować swe wygłupy, ale przecież zdolności błazeńskie mają swe granice. A wtedy można zginąć od własnej broni. W najgorętszej fazie kampanii przedwyborczej w Wielkiej Brytanii program „Big Brother 2” cieszył się w prasie (brukowej) znacznie większym zainteresowaniem niż wybory. Może więc należałoby znów zamiast prezentacji osób i haseł („programów”?) w mediach zająć się rzeczowo rzeczywistymi sprawami teraźniejszości i przyszłości?

Ze strony polityków będziemy mogli liczyć na to dopiero wtedy, gdy dla nas samych ważniejsze będzie nie to, jak polityk potrafi się sprzedać medialnie i wyczuć nasze nastroje, lecz to, co ma do powiedzenia, co chce zrobić i co jest w stanie zrobić — gdy nasze głosy będą zdobywać nie politycy widowiskowi, lecz konkretni i kompetentni.

opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama