Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (40/2001)
Jest nowy rok akademicki, nowa inna Polska, nowy inny świat. Polacy podzielili się na połowę i potem jeszcze raz na połowę. Połowa uprawnionych do głosowania zaniechała dokonania wyboru. Z połowy głosujących połowa otwarła drogę do władzy postkomunistom, którzy z komunizmem mają tyle wspólnego, co z postem. Lewicą nazwali się dla kamuflażu i jeszcze raz ludzie się na to nabrali. Trzy czwarte społeczeństwa będzie przez cztery lata, a może i osiem, zakładnikami pozostałej jednej czwartej, co byłoby sytuacją kłopotliwą nawet wtedy, gdybyśmy mieli pewność, że jest to ćwiartka najmądrzejsza. Zwycięzcy nie muszą spełniać danych obietnic, ponieważ zostali wybrani głosami łatwowiernych, wystarczy, że będą dostarczać swoim wyborcom kolejnych porcji propagandowej pulpy.
Świat po ataku samobójców-terrorystów na kluczowe, a zarazem symboliczne budynki w USA nie będzie już taki sam. Cywilizacja wysokich technologii, globalnej gospodarki i jednego supermocarstwa, wyznaczającego kierunek całej reszcie, okazała się potęgą wrażliwą na czynniki, które lekceważyła jako irracjonalne - fanatyzm, emocje, szaleństwo, mity.
Byłem w Pakistanie kilka lat temu, wtedy rządziła pani premier Benazir Bhutto. Pamiętam rozmowy z pakistańskimi intelektualistami, wyznawcami islamu. Pamiętam, jak ubolewali nad moralnym spustoszeniem, jakiego dokonuje wśród młodzieży to, co nazywali "agresją satelitarną" - to znaczy docierające za pośrednictwem satelitów filmy, programy rozrywkowe, muzyka rockowa, pokazy mody. Mieli do mnie, jako chrześcijanina, żal, że moja wiara na to wszystko pozwala. Z ich perspektywy to ja byłem odpowiedzialny za Hollywood, MTV i Fashion TV. Przekonywali mnie, że islam, aby zneutralizować agresję z "satelitarnych talerzy", musi bronić się fundamentalizmem, zamknięciem, potępieniem USA jako "światowego szatana". Niełatwo będzie dziś rozsupłać więzy między poczuciem krzywdy i zagrożenia, biedą, fanatyzmem a terroryzmem. Trzeba pojąć, że wszędzie, gdzie są pełne emocji tłumy, obok pierwiastków psychologicznego i socjologicznego pojawia się i psychiatryczny. Urojenia paranoików, schizofreniczne wizje stają się elementami programów działania w warunkach wielkich zbiorowości i rozpaczliwej sytuacji. Gdy nie ma rozwiązań racjonalnych, szaleniec może być prorokiem. Terroryzm jest bronią słabych i zrozpaczonych. Przedstawiający amerykański punkt widzenia Zbigniew Brzeziński twierdzi: Terroryzm można zlikwidować, bo terroryzm wymaga przecież poważnych funduszy i fanatycznie nastawionych ludzi". Prawda to, ale nie do końca. Prawdziwym źródłem terroryzmu jest wprawdzie rodząca się z poczucia krzywdy nienawiść, ale w świecie opartym na konkurencji, na terroryzmie zarabia się miliony - handlując bronią, albo miliardy - wykorzystując histeryczne reakcje giełd. Kto wiedział o zamachu na nowojorskie Bliźniacze Wieże, ten na zmianach kursów zarobił więcej, niż kosztowały przygotowania do terrorystycznego ataku.
Nadchodzi trudny czas. Gdy na świecie rządy wypowiadają wojnę terroryzmowi, społeczeństwa powinny podjąć działania zapobiegające krzywdzie, biedzie i nienawiści. W Polsce trzeba będzie pilnie uczyć się bronienia demokracji i właściwego jej użytkowania w warunkach dominacji mało sprzyjających demokracji ugrupowań. Demokracja ciągle daje nam szansę racjonalnego wspólnego działania przeciw krzywdzie, biedzie i nienawiści tu, na dole. Gdzie trzy czwarte narodu znów musi się spotkać, jak wolni z wolnymi.
opr. mg/mg