Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (1/2002)
20. rocznica wprowadzenia stanu wojennego jest okazją, aby raz jeszcze postawić pytanie o okoliczności tamtych wydarzeń, a także o cenę, jaką zapłacił za ten konflikt zarówno obóz władzy, jak i społeczeństwo.
Jednym z ważniejszych wydarzeń tegorocznych obchodów była sesja zorganizowana 13 grudnia 2001 przez Instytut Pamięci Narodowej w Warszawie. W jej trakcie prezydent Aleksander Kwaśniewski, jako pierwszy przedstawiciel postkomunistycznej lewicy, stwierdził, że stan wojenny był złem, które przyniosło straty całemu narodowi. Dyskusja w IPN była nie tylko próbą ustalenia podstawowych faktów związanych z okolicznościami wprowadzenia stanu wojennego, lecz również refleksją nad jego długotrwałymi skutkami. Przy okazji rocznicowych obchodów w mediach przypominano najbardziej dramatyczne momenty: strajki okupacyjne, użycie siły przeciwko protestującym robotnikom, strzały w kopalni „Wujek”, aresztowania, internowania. Są jednak i inne, mniej znane opinii publicznej ustalenia.
Jednym z najbardziej bolesnych i ciągle odczuwalnych skutków stanu wojennego była masowa emigracja Polaków z ojczyzny w latach 80. Objęła ona nie tylko działaczy politycznych, często siłą zmuszanych do opuszczenia kraju. Pod wpływem wydarzeń, które nastąpiły po 13 grudnia 1981 r., kraj opuściło około miliona osób. Często byli to ludzie młodzi, dynamiczni, dobrze wykształceni. Wyjazdy lokalnych liderów lub po prostu ludzi aktywnych i przedsiębiorczych miały katastrofalne skutki. Tej straty nie udało się nadrobić, zwłaszcza na prowincji, gdzie lukę powstałą po tych wyjazdach trudno zapełnić.
Z dalszej perspektywy wyraźnie widać, że czas „Solidarności” był przede wszystkim stanem wielkiej narodowej nadziei. Świadczą o tym m.in. przywoływane wskaźniki, pozornie odległe od spraw politycznych, jak na przykład liczba samobójstw. Od sierpnia 1980 r. do grudnia 1981 r. liczba samobójstw, mimo trudnych warunków bytowych, była najmniejsza w latach PRL. Oznacza to, że był to czas, gdy poczucie więzi, ogarniające różne grupy społeczne, było tak silne, że niwelowało różne dolegliwości i alienacje, w innych warunkach czasami skutkujące decyzją odebrania sobie życia. Mało kto ma także świadomość, że był to czas, kiedy Polacy znacznie mniej pili. Natomiast jednym z bardziej dramatycznych skutków stanu wojennego był gwałtowny wzrost spożycia napojów alkoholowych.
Po latach wiadomo, że Jaruzelski nie wprowadzał stanu wojennego, aby ocalić Polskę przed sowiecką interwencją. Nie ma żadnych dowodów, aby była ona wówczas przygotowywana. Bronił, jak sam powiedział, socjalizmu, a więc systemu gwarantującego władzę ludziom PZPR. Stan wojenny pogłębił regres gospodarczy, przyczynił się do radykalnego spadku stopy życiowej, zabił narodowe nadzieje. Był złem, którego skutki długo jeszcze będziemy odczuwali.
opr. mg/mg