Żywi i martwi. Problem z dyskusją o końcu życia

Dyskusja na temat końca życia nie jest abstrakcyjnym rozważaniem. Także dlatego, że częściowo chodzi w niej o to, o co zawsze chodzi, kiedy nie wiadomo, o co chodzi – pisze redaktor Opoki Jakub Jałowiczor.

W szpitalu w nowym Jorku zmarła 23-letnia Amber Ebanks. Pochodząca z Jamajki studentka podczas zabiegu w obrębie mózgu doznała krwotoku i udaru. Lekarze stwierdzili, że doszło do śmierci mózgu i zaczęli naciskać na rodzinę, by zgodziła się na odłączenie pacjentki od aparatury. Ebanks odeszła 6 września po trwającej miesiąc walce prawnej. W międzyczasie do bliskich Amber zgłaszała się firma zajmująca się pobieraniem organów.

Więcej szczęścia miał pan Andrzej z okolic Warszawy. U niego śmierć mózgu stwierdzono w grudniu 2018 r. Lekarze chcieli pobrać organy, ale rodzinie pacjenta udało się przenieść go do innego szpitala, gdzie pan Andrzej doszedł do siebie.

Jeśli wpiszemy w wyszukiwarkę internetową hasło „śmierć mózgu”, wyskoczą nam poradniki medyczne, artykuły z zakresu prawa, książki z rozważaniami etycznymi. Podobnie będzie, jeśli wpiszemy zwrot „uporczywa terapia”. Z jednym i drugim wiążą się duże wątpliwości – choć w przypadku uporczywej terapii problemem może być raczej ocena konkretnego przypadku, a pojęcie śmierć mózgowej samo w sobie wzbudza wątpliwości.

Łatwo wykpić pytania stawiane przez ludzi, którzy nie są lekarzami czy bioetykami, ale sprawa nie dotyczy tylko osób z branży, a pytania rodzą się same.

Czemu – choć definicja śmierci mózgowej zakłada, że martwy jest człowiek, u którego ustały wszystkie czynności mózgu – stwierdza się ją u osób, u których występują wciąż niektóre czynności kontrolowane przez mózg? Dlaczego czasami ludzie, których zgodnie z tą definicją uznano za zmarłych wychodzą czasem ze szpitala? Czy za każdym razem to po prostu błąd w diagnozie? Tych pytań może być znacznie więcej, a dyskusja na temat końca życia nie jest abstrakcyjnym rozważaniem. Także dlatego, że częściowo chodzi w niej o to, o co zawsze chodzi, kiedy nie wiadomo, o co chodzi. Utrzymanie pacjenta leżącego pod aparaturą, a jego organy to zysk. I o tym trzeba niestety pamiętać.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama