Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (41/2002)
Za kilkanaście dni będziemy po raz pierwszy wybierać w bezpośrednich wyborach wójtów, burmistrzów oraz prezydentów miast.
Samorząd ma w naszej cywilizacji bardzo długą tradycję. To miasta-republiki włoskie wczesnego średniowiecza stworzyły samorządność. Do nas idea samorządności dotarła przez Niemcy jako tzw. prawo magdeburskie, czyli niemieckie, w XIII wieku. W Poznaniu cieszymy się samorządnością od lokacji lewobrzeżnego miasta w roku 1253.
W bliższych nam czasach, po okresie II wojny i blisko półwieczu komunistycznej dyktatury, społeczny "głód" demokracji dał nam nie tylko wolne wybory parlamentarne, ale również bezpośrednie wybory prezydenta Polski. Aczkolwiek nie leżało to w tradycji II Rzeczypospolitej, to w pewnym sensie nawiązywało do królewskich elekcji I Rzeczypospolitej. Teraz idziemy jeszcze dalej - chcemy, by najbliższa nam władza: wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast byli wybrani bezpośrednio przez nas.
Ale pamiętajmy o dwóch sprawach wypływających ze społecznych obowiązków chrześcijanina:
po pierwsze - do wyborów pójść musimy,
po drugie - obowiązkiem jest głosowanie na kandydata, który stawia i realizuje chrześcijańskie postulaty.
Nauka Kościoła mówi jasno - każdy jest zobowiązany do zaangażowania społecznego na miarę swoich możliwości, a minimum tych możliwości w społeczeństwie demokratycznym to pójście do wyborów.
Musimy wybrać ludzi, którzy nie tylko są kompetentni, ale również wyznają nasz światopogląd. Pamiętajmy o tym zawsze przy wyborach. Pamiętajmy o tym przy najbliższych wyborach. A wybierać będziemy także radnych gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich.
Autor jest posłem PiS
opr. mg/mg