Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (18/2003)
Wojna z Saddamem zakończona. Tak ogłaszają media na świecie. Amerykańskie stacje emitują programy pod jednoznacznym wspólnym nagłówkiem - "Po Saddamie". Owszem, do końca nie wiadomo, czy dyktator Iraku żyje, czy nie, ale tak naprawdę każdy fakt ma tutaj znaczenie medialne i jako taki jest dobry. Podobnie było po zwycięstwie w Afganistanie, gdzie głównym sprawcą zła i wrogiem numer jeden był Osama ben Laden. Co z nim, co z Hussajnem - tego nie wie nikt... Ale wszystkim jest z tą niewiedzą wygodnie.
Niewygodnie natomiast robi się samym Irakijczykom, Irakijczykom, którzy zaczynają cierpieć na ostre stany choroby znanej w Polsce po 1989 roku. Choroby wolności. W Polsce miała ona relatywnie łagodny przebieg, bo i wyzwolenie przyszło inną drogą, i byli w tym kraju ludzie, którzy wiedzieli, co to znaczy wolność i niepodległość, i były autorytety polityczne i duchowe. A mimo to syndrom zwany "nieszczęsnym darem wolności" dał się odczuć jako swoista epidemia.
W Iraku wygląda to o wiele gorzej. Kiedy słyszy się głosy nadawane w telewizji typu: "ledwo uwolniliśmy się od jednego terroru i reżimu, teraz zagraża nam inna dyktatura" - to chyba wrażenia są zróżnicowane. Po pierwsze, co znaczy "uwolniliśmy się"? To akurat jest złe użycie strony czynnej. Irak został uwolniony od dyktatora, ale przez siły wyłącznie zewnętrzne. Najbardziej aktywny udział militarnych jednostek irackich był bodajże przy odegraniu sceny zbiorowej euforii podczas obalenia pomnika Hussajna w Bagdadzie... Świadczył jednak o dobrym rzemiośle statystów filmowych, ale nie o umiejętnościach wyzwoleńczych.
Natomiast fakt tego przekłamania (nie "uwolniliśmy się", ale "uwolniono nas") potęguje w gruncie rzeczy dramatyczny stan choroby zwanej "nieszczęsnym darem wolności". Rzecz w tym, że o ile diagnozę tu łatwo postawić, o tyle metody leczenia nie są łatwe. W dodatku terapeuci też nie najlepsi chyba. Jedynym środkiem, jaki fundują, jest "demokracja". Ultrasilna dawka. Problem w tym, że jest to lek, do którego organizm pacjenta zupełnie nie był dostosowany...
Cóż, nie ma co ukrywać, że owo "teraz odbudowa" wcale nie jest takie proste. Nawet jeśli marzenia uwolnionych sięgają na razie tylko wody i prądu. Ale takie są skutki wojny. I o tym był czas pomyśleć.
opr. mg/mg