Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (23/2005)
Mnichu! Czy ty słyszałeś o ruskim batogu?" - pytał wieszcz w dramacie narodowym. A i owszem, chciałoby się odrzec po ostatnich doświadczeniach. Niedobrze się dzieje w stosunkach z naszym największym sąsiadem wschodnim - Rosją i to niekoniecznie z naszej winy; bo to znowu my jesteśmy „batożeni" rozmaitymi oświadczeniami. Wczytując się w ich treść, można odnieść wrażenie, że wskazówki zegara cofnęły się przynajmniej do epoki Breżniewa. Papier się nie czerwieni, a szkoda! Wychodzi na to, że powinniśmy być wdzięczni Rosji za Jałtę i zaprzestać dopominania się o dokumenty zbrodni katyńskiej.
W oświadczeniach polityków i mediów rosyjskich groźnie brzmią zwłaszcza te nuty, które kontestują wolność Polski. Szkoda, że tak się dzieje, bo przecież jesteśmy na siebie skazani. Trudno jednak w takim klimacie toczyć jakikolwiek dialog z Putinem, który traktuje Lachy jak czekista: nieżyczliwie, niesprawiedliwie i podejrzliwie.
Po uroczystościach moskiewskich zanosiło się, że - w geście protestu -pójdziemy za rytmem serca i zaczniemy bojkotować wszystko co ruskie. A wówczas nie skończyłoby się na bojkocie występów Teatru Balszoj czy jakiejś jego namiastki, która przybyła nad Wisłę. Wprawdzie Oleksy nazwał ten gest „zmanipulowanym zaściankiem", zaś arcybiskup Życiński zachęcał, aby nie mylić Putina z Puszkinem, jednak wydaje się, że upokorzeni ludzie mieli prawo zademonstrować swój sprzeciw. Cóż innego mogli uczynić? Trudno było oczekiwać, że zbojkotują kawior, skoro - z powodu wysokiej ceny - i tak niewiele go jadają. Jest jeszcze ruskie wino gazowane, uchodzące za szampana oraz drink barowy nazywany swojsko „Placem Czerwonym". Mamy również w Kielcach kino „Moskwa", które można by zamknąć albo zmienić jego nazwę, a także „strogonowa" i, oczywiście, pierogi ruskie, nadziewane ugotowanymi i przetartymi ziemniakami z serem. W siermiężnych czasach Peerelu te pierogi były najważniejszym rekwizytem pamiętnego skeczu kabaretowego, którego akcja rozgrywała się w barze mlecznym: - Kto prosił ruskie? - pytała barmanka, a głos z ukrycia odpowiadał: - Nikt nie prosił, same przyszły! Młodzieży należałoby, zapewne, wyjaśnić, czym były bary mleczne, z ich niepowtarzalną poetyką, ale czy zdoła to pojąć, skoro oszczędzono jej życia w bezmięsnych czasach Władysława Gomułki i roślinożernej epoce Jaruzelskiego? Powróćmy jednak do bojkotu. Gdybyśmy go urządzili, Rosja nie pozostałaby obojętna, odwzajemniając szykany. I tak rozpoczęłaby się „rosyjska ruletka", która mogłaby potrwać „ruski rok", czyli bardzo, bardzo długo.
Choć, kto wie, może ta gra już się toczy? Skoro warszawska galeria zapowiedziała zniknięcie wystawy „Warszawa-Moskwa, Moskwa-Warszawa", a Putin nie wziął udziału w warszawskim posiedzeniu Rady Europy... Jeśli tak, warto byłoby wiedzieć, w której komorze znajduje się nabój.
opr. mg/mg