Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (45/2005)
Czy pamiętacie, czcigodni utracjusze raju, słowa ostatniej zwrotki pieśni „Boże, coś Polskę"? Przed laty - a był to mroczny czas stanu wojennego - miałem okazję śpiewać je każdego dnia razem z pielgrzymami wędrującymi z Warszawy na Jasną Górę: „Zamień nas w ptaki, ale ptaki wolne"... Któż z nas wtedy marzył o tym, że ta prośba zostanie za kilka lat wysłuchana?
Tyle było radości i nadziei w pamiętnym roku 1989! Ale rychło przyszło rozczarowanie, bo okazało się, że o wolność nadal trzeba zabiegać. To, co otrzymaliśmy, rychło bowiem wynaturzyło się w swoisty erzac wolności. Newralgiczne punkty w państwie, polityce, gospodarce czy mediach zostały przejęte przez ludzi układu okrągło-stołowego, z obfitą nadreprezentacją etatowych pracowników i konfidentów komunistycznych służb specjalnych. A my zmuszeni byliśmy nadal oglądać twarze dobrze nam znanych aparatczyków partyjnych, którzy - wykorzystując znane z przyrody prawo mimikry - znakomicie przystosowali się do nowej rzeczywistości. To oni, uwłaszczając się poprzez pączkujące spółki nomenklaturowe, rychło stali się największymi piewcami wolnego rynku. No, może nie do końca wolnego, skoro coraz częściej określano go kapitalizmem społecznym. A już najbardziej irytowalo, że to z ich ust musieliśmy wysłuchiwać rozmaitych sloganów, np. zachęcających do „brania spraw w swoje ręce".
Jeśli wierzyć wcześniejszym zapowiedziom prezydenta elekta Lecha Kaczyńskiego, stoimy u progu IV Rzeczpospolitej. Obawiam się jednak, że jej budowa będzie skazana na niepowodzenie, jeśli wcześniej nie określimy dokładnie, czym była III Rzeczpospolita i nie wskażemy konkretnych przyczyn, które doprowadziły do jej schyłku. Ale czy potrafimy to uczynić, skoro nie dokonał się jeszcze nawet osąd nad Peerelem? Kiedy, jeśli nie w przededniu 11 listopada - Święta Niepodległości - wypomnieć raz jeszcze ten niewybaczalny grzech zaniechania? Nie dajmy się zwieść, że na dekomunizację i lustrację jest już za późno. I ustalmy wreszcie cezurę: kiedy właściwie skończył się komunizm, abyśmy wiedzieli, pod jaką datą obchodzić narodowe święto wyzwolenia spod dominacji sowieckiej. Dopiero wtedy możliwa będzie rzetelna diagnoza i ocena III Rzeczpospolitej. I wówczas możemy budować IV Rzeczpospolitą.
Szkoda tylko, że politycy przegrani, Lech Wałęsa i Władysław Frasyniuk, wygadują ostatnio głupstwa. Wałęsa oświadczył, że Platforma Obywatelska powinna uważać, bo Kaczyńscy będą próbowali ją „wykiwać" i dodał - z właściwą sobie bystrością umysłu - „oni nawet Księżyc chcieli zabrać". Cóż, na razie to Wałęsa nas wykiwał, bo zamiast rozbijać esbecko-partyjne układy z uporem podpierał „lewą nogę". Z kolei Frasyniuk wyznał, że nie boi się po wyborach państwa policyjnego (?), za to obawia się śmieszności i marnotrawstwa szans. Żałosne, zwłaszcza że plotą to na łamach... „Trybuny".
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (6/2005) and Polish Bishops Conference