Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (18/2007)
Polska ustawa lustracyjna stała się przedmiotem zainteresowania całej Europy. Niewiele brakowało, aby zajęła się nią unijno-rosyjska grupa robocza ds. praw człowieka. Taką propozycję złożyli Rosjanie, najwyraźniej podobnie jak cały demokratyczny świat oburzeni rządzącym w Polsce „faszystowsko-nacjonalistycznym reżimem". Chwała Bogu przewodniczący Unii - Niemcy - pomysł storpedowali, słusznie domniemywając, że Rosjanom chodzi przede wszystkim o odwrócenie uwagi od tego, co się dzieje w ich kraju, a co w przeciwieństwie do polskich sporów wokół lustracji naprawdę stanowi zagrożenie dla swobód demokratycznych.
Szkoda, że pojedynczy niemieccy oraz francuscy politycy nie wykazali tyle rozsądku. Front obrony profesora Geremka, który odmówił złożenia oświadczenia lustracyjnego, wygląda imponująco. Kandydat na prezydenta Francji Nikolas Sarkozy stwierdził, iż podejrzenia rzucane na profesora uważa za niegodne, nie precyzując niestety o co mu chodzi, bo przecież w Polsce o żadnych podejrzeniach nikt nie mówi. W obronie polskiego eurodeputowanego wystąpił także lider niemieckiej FPD, a wpływowy lewicowy poseł do Eurparlamentu z Partii Zielonych, Daniel Cohn-Bendit, który oskarżył polski rząd o stalinizm.
W tym momencie chciałabym przypomnieć przytoczoną niedawno przez któregoś z publicystów historię z życia Antoniego Słonimskiego. Znany pisarz spotkał przed wojną amerykańskiego Żyda, który zaczął ubolewać, że pan Antoni musi żyć w tak okropnym, antysemickim kraju jak Polska. Słonimski, niewątpliwie mający w tym względzie swoje zastrzeżenia, zrobił jedno - zdecydowanie wystąpił w obronie II Rzeczypospolitej. Tymczasem prof. Geremek najpierw z łagodnym uśmiechem przysłuchiwał się europejskim jeremiadom przeciw Polsce, a potem wyjaśnił, że to nie jego wina. On tylko uznał za swój obowiązek wsparcie tych, którzy odmówili podpisania lustracyjnych oświadczeń. Odpowiedzialni są jak zwykle dziennikarze, którzy nagłośnili całą sprawę. Jak Pan Profesor chciał popierać przeciwników lustracji bez owego nagłośnienia, nie wiadomo.
W dzieciństwie powtarzano mi „zły to ptak co własne gniazdo kala". Problem w tym, że ta historia nie ogranicza się do kalania własnego gniazda. Kolejna idiotyczna awantura, rozpętana dookoła Polski, odwraca uwagę Zachodu od prawdziwych problemów; w tym od działań Rosji. Tymczasem mamy nowy, niepokojący przykład - zamieszki wywołane próbą przeniesienia przez estońskie władze pomnika wdzięczności Armii Radzieckiej z centrum Tallina na wojskowy cmentarz. Zamieszki wywołane przez zamieszkujących w Estonii Rosjan na razie zaowocowały kilkuset rannymi i jedną ofiarą śmiertelną. Władze w Moskwie obwiniają Estończyków o faszystowskie ciągoty, niewdzięczność i grożą zerwaniem stosunków dyplomatycznych. Nie chcą pamiętać, że Armia Czerwona przyniosła tu nie wolność, ale kilkudziesięcioletnią radziecką okupację, która kosztowała ten niewielki kraj utratę 1/10 narodu.
Estonia jest członkiem Unii Europejskiej i w tej chwili potrzebuje wsparcia Brukseli. Dobrze by więc było, gdyby europarlament zamiast wyszukiwać urojone niebezpieczeństwa, grożące jakoby profesorowi Geremkowi, zajął się prawdziwymi, rzeczywistymi problemami.
Niestety, brzydko podejrzewam, że łatwiej jest krytykować reżim „faszystowskich Kaczorów", niż narażać się gazo- i roponośnej Rosji.
opr. mg/mg