Całkowite zaskoczenie, ponieważ kard. Robert Francis Prevost nie był na głównej liście papabile. Potwierdza się zasada, że papieżem zostaje nie ten, którego wszyscy typują. Watykaniści i inni dziennikarze jak zwykle bili tylko medialną pianę. Kto stawiał na niego w zakładach bukmacherskich mógł wygrać niezłą sumę.
Pierwsze wrażenie bardzo dobre. Ewidentnie człowiek skromny, zrównoważony i czujący brzemię odpowiedzialności, ale też naturalny, bo widać było jego wielkie wzruszenie. Wyjątkowe poczucie odpowiedzialności za słowo – wyszedł z przygotowanym przemówieniem, czego nie robili ostatni papieże. Cała ceremonia miała bardzo tradycyjny charakter np. wspomnienie o Matce Bożej. Serdecznie, ale bez egzaltacji.
Papież misjonarz – od razu odczuło się jego koncentrację na Jezusie i ewangelizacji. Wspomnienie o Franciszku oczywiście było obowiązkowe i na miejscu. To człowiek środka, ale wydaje się, że nie będzie szedł za nowinkami. Doktor prawa kanonicznego, studiował w Rzymie, na dominikańskim Angelicum.
Zakonnik starej, tradycyjnej rodziny zakonnej. Z doświadczeniem przełożonego zgromadzenia i ordynariusza. Prefekt Kongregacji do spraw biskupów – realnie bardzo ważnego urzędu mającego zasadniczy wpływ na politykę personalną Kościoła.
To wszystko robi wrażenie, że to będzie pierwszy od wielu pontyfikatów człowiek z talentem i doświadczeniem w administrowaniu, przy tym jeszcze z dobrą znajomością świata i Kościoła.
Wielu zarzekało się, że Amerykanin nie może zostać papieżem, a tutaj wyszli na dudka. Nie jest zdaje się fanem Trumpa, ale miejmy nadzieję, że również nie Harris. Formował się w latach, kiedy Kościół w Ameryce był w chaosie, ale sam nigdy nie podzielał wszelakich rewolucyjnych poglądów. Teraz amerykański katolicyzm jest znowu silny i coraz bardziej „konserwatywny”, co by to nie znaczyło w poprawnościowej nowomowie.
Najważniejszą deklaracją nowego papieża jest wybór imienia. To, że nie wybrał imienia Franciszka jest bardzo mocną deklaracją. Leon XIII był bez wątpienia papieżem reformatorem, otwartym na zmiany zachodzące w świecie i szukającym nowego sposobu obecności Kościoła w społeczeństwie i polityce. Zarazem był wierny tradycyjnemu katolickiemu nauczania: potępiał socjalizm, masonerię i nihilizm.
Był autorem pierwszej, nowoczesnej encykliki na tematy społeczne Rerum Novarum, dzięki której Kościół mógł uczestniczyć w gorących problemach społecznych tych czasów. Należy jednak pamiętać, że ta encyklika w dużej części zajmuje się bardzo precyzyjnie potępieniem błędów socjalizmu.
Papież Leon Wielki, żyjący w V wieku, był jednym z największych papieży w historii. Wielki teolog, walczący z herezjami, organizator życia kościelnego, wytrawny przywódca polityczny – można powiedzieć sztandarowy papież w jego tradycyjnej definicji.
Przed konklawe głosy kardynałów były na tyle ogólnikowe – że trzeba kontynuować wysiłki na rzecz pokoju, troski o stworzenie, synodalności i wspólnoty, nadziei i trzeba być blisko ludzi – że przez chwilę wydało mi się, że purpuraci będą wybierać sekretarza generalnego ONZ, a nie następcę świętego Piotra.
Ale pamiętajmy o tym, że konklawe to sztuka wyższej dyplomacji, należy unikać zbyt jednoznacznych wypowiedzi, by zebrać dla kandydata odpowiednie poparcie wśród elektorów o różnych zapatrywaniach. Z oficjalnych wypowiedzi można by wywnioskować, że w Kościele wszystko jest w porządku, tylko pozostaje kwestia czy najpierw zajmować się uchodźcami czy pingwinami.
Inny obraz dają nieoficjalne przecieki: duża część kardynałów, w tym franciszkowych, jest w mniejszym lub większym stopniu zaniepokojona chaosem, który wewnątrz Kościoła pozostawił Franciszek.
Czego brat Damian oczekiwałby od nowego pontyfika?
Aby Stolica Święta była znowu jasną latarnią w mrokach i zamieszaniu naszego świata. Abyśmy wiedzieli, że tam możemy szukać Prawdy w pytaniach, które nas nurtują. Chrześcijaństwo jest religią Prawdy, więc w czasach relatywizacji i subiektywizacji wszystkiego chciałbym, aby papież był gwarantem, że Prawda istnieje i aby ją nam wyjaśniał.
Aby papież troszczył się o uaktualnianie fundamentu na którym zbudowana jest nasza wiara. Abyśmy idąc na peryferie wiedzieli po co tam idziemy i z czym? Aby papież odbudował u katolików zaufanie do Stolicy Świętej. Aby troszczył się o jedność w Kościele, tak aby niezależnie od kontynentu we wszystkich sprawach była jedna nauka i moralność.
Aby papież jasno określił nauczanie Kościoła na temat LGBT i rozwodników zgodnie ze słowami Jezusa w Ewangelii, całym Pismem Świętym i Tradycją. Aby Papież nie przejmował się jazgotem mainstreamu i odważnie głosił Ewangelię, nawet jeśli to spotka się z nienawiścią.
Aby opinia Papieża była tak sama po śniadaniu, jak po obiedzie. Aby rzecznik prasowy Watykanu nie musiał tłumaczyć, co papież chciał powiedzieć i co miał na myśli. Aby nie tylko mówił o synodalności, ale przynajmniej słuchał różnych opinii.
Aby nie wypowiadał się o rzeczach na których się nie zna i nie podejmował arbitralnych decyzji, lecz korzystał z pomocy z różnych fachowców. Aby papież zawsze pamiętał, że przede wszystkim jest namiestnikiem Chrystusa, zarządcą Kościoła, pasterzem owieczek, które Jezus mu powierzył, a dopiero potem światowym liderem, który troszczy się o wszystko i wszystkich.
Aby papież dał poczuć normalnym katolikom, co chodzą co niedzielę do kościoła, starają się żyć po bożemu i zgodnie ze swoją wiarą, że i dla nich jest miejsce w Kościele. Aby nie prześladować katolickich tradycjonalistów. Niech sobie kiedy i gdzie chcą Mszę odprawiają po łacinie, no bo jak to może być, aby walczyć z czymś, co kilkaset lat było w Kościele normą?
Aby papież nie uczestniczył w żadnych obrzędach pogańskich, nie wyrażał swojego szacunku wobec ateistycznych ideologii, szczególnie tych, które zwalczają chrześcijaństwo.
I jeszcze taka zupełnie osobista zachcianka, aby papież zlikwidował Dykasterię ds. Integralnego Rozwoju Człowieka i znalazł kogoś bardziej kompetentnego na miejsce kard. Fernándeza. Pierwsze mało realne, a drugie byłoby dosyć odważne, ale rozsądne.
Nie jestem też przeciw, aby papież był sympatyczny, lubiany przez media i by robił sobie ze wszystkimi selfie, pod warunkiem, że nie będzie to kolidować z tym co napisałem powyżej.
Módlmy się za Leona XIV i wspierajmy go w niełatwej posłudze. Z ciekawością czekam na jego pierwsze decyzje. Np. gdzie zamieszka – w Domu św. Marty czy Pałacu Apostolskim? Nowy papież to niewiadoma, ale intuicja podpowiada, że to będzie mniejsze zaskoczenie niż Franciszek.