Felieton po zamieszczeniu przez Rzeczpospolitą karykatur Mahometa
"Rzeczpospolita" (doprawdy nie wiem, jakim prawem używa tej nazwy, która z oczywistych względów powinna być w Polsce zastrzeżona), publikacją karykatury Mahometa pokazuje klasę - czytaj: depresję intelektualną i moralną jej kierownictwa. Pokazuje też, kto w niej pociąga za sznurki i do jakiego stopnia, ten ktoś, jest skłonny podsycać rasową nienawiść!
Za upomnieniem przez Premiera tej polskojęzycznej gazety (bo przecież nie polskiej, wszak "polska" i polskojęzyczna" nie są synonimami) powinna pójść delegalizacja medium, które wznieca nienawiść rasową. Miejmy nadzieję, że pójdzie! Przeprosił już muzułmanów duński dziennik, przeprosił też polski MSZ - nie za swoje przecież winy, tylko G. Gauden, naczelny tego dziennika miał się wciąż dobrze i butnie oświadczył, że nic się nie stało, a on korzysta z wolności słowa. We wtorek przeprosił, ale to farsa, a nie przeprosiny: nie chciał nikogo obrażać, broni jedynie wolności mediów. Dobre, co? Zapomina tylko, albo nie chce pamiętać, bo jego mocodawcom, jak mniemają wszystko wolno, że jego wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.
W "Rzeczpospolitej" zupełnie swoiście pojmują wolność słowa, o czym świadczy również taki oto przypadek. W piątkowym wydaniu "Rzepy" z 27 stycznia 2006, w artykule "Azot prawdę powie" , p. Urbański raczy czytelników sensacyjnymi wiadomościami: rośliny spalają sole mineralne. Na moje zwrócenie uwagi, że to wierutne brednie, że należy napisać sprostowanie, arogancko odpowiada, iż ma wrażenie (sic) o zgodności podawanych informacji z ogólnie dostępną wiedzą. Wykazuję mu dalej, że rośliny, owszem, spalają, tak jak inne organizmy, w tym p. Urbański, wiele różnych związków chemicznych, ale nie ma wśród nich soli mineralnych. Na to odpowiedzi już nie otrzymałem. Pierwszy sekretarz (ładnie to brzmi) redakcji p. R. Lutomski kieruje mnie do p. P.Kościelniaka - kierownika działu nauka, wymieniamy maile, rzeczowo wyjaśniam błąd, po czym wszyscy przestali odpowiadać. Nie odpowiedział również redaktor naczelny Rzeczpospolitej p. Grzegorz Gauden - gdzież by naczelny zajmował się takimi drobnostkami, na uwadze miał inną publikację, która pewnie zadecyduje o jego przyszłości zawodowej. Naczelny, sekretarz i kierownicy oraz autor uznali, że sprawa jest nieważna i można ją przemilczeć. Posłużyli się tu cenzurą właścicielską, tak samo obrzydliwą jak instytucjonalna, nie pozwalając na krytykę merytoryczną publikowanych treści. Biednemu cenzorowi wydaje się, że stosując cenzorski knebel zatuszuje swoje nieuctwo, brak etosu dziennikarskiego i jakie tam jeszcze inne braki.
Jest czymś zadziwiającym, że inne media: np. "Fakt", "Nowy Dzień" (to akurat nie dziwi, do GW nawet nie było warto pisać), "Radio Zet", "RMF FM" w geście źle pojętej solidarności zawodowej tematu nie podjęły. Przestałem szukać innych.
W ubiegły piątek stała się rzecz przedziwna: zamieścili stosowne sprostowanie nie wspominając oczywiście, kto im wytknął błąd (o to mniejsza), ale nie poinformowali mnie, po wymianie tylu listów, że sprostowanie zamieszczą. Czy tak postępuje gazeta ceniąca uczciwość intelektualną, hołdująca etosowi dziennikarskiemu?
Rzecz jest wyjątkowo obrzydliwa: próbowali przemilczeć kardynalny, żenujący błąd, w dziale, który zawiera słowo "nauka". Ktoś powie: pomyłki się zdarzają. No tak, ale wtedy należy napisać sprostowanie, przeprosić, a nie z oślim uporem twierdzić, że rośliny spalają sole mineralne. W końcu napisali - jak, widzicie Państwo - gdy im zagroziłem, że rzecz przekażę do mediów. Jak zachowały się media, też przedstawiłem.
W tym kontekście zupełnie inaczej widzę oburzenie tych wszystkich pseudomediów, rzetelność dziennikarską mających za nic, na formę parafowania tzw. paktu stabilizacyjnego. Różnego autoramentu pismacy, mistrzowie fonii i wizji wylali tyle brudu, tyle pomyj na PiS, na LPR, na Samoobronę i mają jeszcze czelność domagać się uczestnictwa w podpisywaniu aktu porozumienia tych partii. No, mamy oto szczyt bezczelności. Zamiast zastanowić się nad swoim dotychczasowym postępowaniem, znowu niewybrednie, zwykle głupio, atakują PiS. Oto nasze (?!) media.
Uwaga. Zamieszczenie niniejszego felietonu nie oznacza, że wyraża on stanowisko Fundacji Opoka. Publikując go postanowiliśmy dać wyraz naszemu szacunkowi wobec prawa do wolności wypowiedzi, tak gorliwie bronionego przez Rzeczpospolitą.
opr. mg/mg