Elity europejskie coraz bardziej czują, że grunt pali się im pod nogami. Ale to było do przewidzenia, gdy zamiast oryginalnego kierunku przewidzianego przez Ojców założycieli, UE obrała kurs na socjalizm i biurokrację
Pod takim hasłem Pani Kanclerz przyjechała do Pana Prezesa. Elyty europejskie coraz bardziej czują, że grunt pali się im pod nogami. Tak pieczołowicie budowana konstrukcja trzęsie się w podstawach, Brexit, Trump i zbliżające się wybory we Francji, Niemczech czy Holandii niczego dobrego nie wróżą. Tonący brzytwy się chwyta, tym razem jest nią Prezes. Ale co ratować, jak i dlaczego?
Jeśli ktoś ma dobrą pamięć to powinien sobie przypomnieć, że podczas dyskusji o wejściu Polski do UE bardzo ważne było stanowisko JPII. Papież uważał, że mocna chrześcijaństwem Polska spowoduje zmianę liberalno-lewicowego kursu UE. Dlatego też docisnął polski episkopat, aby Kościół poparł wejście do UE. Chyba jednak Papież, choć święty, to przeliczył się w swoich rachubach. Teraz mamy pasztet. I nie chodzi już tylko o to, że biurokracja brukselska pcha nas coraz bardziej w ideologiczne lewactwo. UE zawodzi tam, gdzie najwięcej obiecywała: bezpieczeństwo (kryzys uchodźczy, terroryzm), ekonomia (stagnacja, biurokratyczne kagańce dla przedsiębiorczości, osłabianie konkurencyjności), równość (dominacja Niemiec). Bolączki można by wyliczać bez końca. Tak to jest: socjalizm zawodzi nie w kwestiach ideologicznych, lecz przede wszystkim w zupełnie przyziemnych obietnicach budowy raju na ziemi. Dlatego padł Związek Radziecki, dlatego padł PRL i dlatego musi paść UE.
Miałem w życiu okazję niejeden raz zajmować się budownictwem, w tym remontami starych budynków. Ktoś kto się tym trochę zajmował, ten wie, że najważniejsza jest decyzja: robić rekonstrukcję czy burzyć i budować od nowa? Bardzo często bowiem okazuje się, że remont może być wiele droższy niż budowa, i lepiej np. zostawić tylko zewnętrzne mury, a wszystko w środku robić od nowa. Wydaje się, że paraliż Unii doszedł właśnie do takiego momentu, kiedy takie pytanie sobie trzeba zadać: remontować czy burzyć? Europie potrzebny jest jakiś jednoczący organizm polityczno-ekonomiczny. Ale jaki? Jak przywrócić pierwotną ideę Ojców Założycieli i zreformować patologiczną hydrę? Ruch bezwizowy, wolny handel, wspólna obrona przed zagrożeniem zewnętrznym i wewnętrznym — to rzeczy warte kontynuacji. Ale cały pozostały biurokratyczno-ideologiczny gorset trzeba odrzucić. Moim zdaniem jest już jednak za późno na remont i trzeba najpierw zacząć od burzenia.
Przeprowadzić kontrolowaną destrukcję biurokratycznych struktur nie tak już trudno. Trzeba trochę perfidii i one same się rozwalą. Po pierwsze w Brukseli i Strasburgu trzeba utrzymać takie przywództwo jakie mamy obecnie: Merkel, Junker, Tusk, Schulz i im podobni to najlepszy sposób na demontaż UE. Ludzie bez żadnej wizji, która może porwać Europejczyków, technokraci wierzący w układy, ideologicznie zaślepieni lewacy — to najlepszy sposób , aby coraz więcej ludzi w Europie przekonało się, że UE więcej szkodzi niż pomaga. Ich jedyne lekarstwo na problemy, to jeszcze więcej problemów, czyli więcej biurokracji i socjalizmu. Biurokracja UE musi się jednak czuć niezagrożona, tzn. należy utrzymywać ich wysokie zarobki, pozwalać im co roku zatrudniać więcej sekretarek i specjalistów. Ta zaś zgraja niech produkuje coraz więcej regulacji i dyrektyw, które będą ludność naszego kontynentu doprowadzać do białej gorączki. Jeśli chcemy, aby pacjent chory na gruźlicę szybko się wykończył, to pozwólmy mu biegać nago po śniegu. Niech wspierają LGBT, zapraszają muzułmanów i walczą z resztkami chrześcijaństwa. W ten sposób sami podetną gałąź na której siedzą.
Następna sprawa to dotacje. Jak działa demokracja socjalistyczna, w tym europejska demokracja socjalistyczna? Po budką z piwem stoi dwóch spragnionych zimnego piwka, ale ze względu na brak zatrudnienia i nieustannego kaca nie dysponujący gotówką. Podchodzi do nich ktoś sprytny i proponuje żeby zrobić demokratyczne głosowanie razem z właścicielem budki: propozycja do przegłosowania, aby codziennie właściciel budki w ramach wyrównywania nierówności społecznych, dawał wszystkim spragnionym po butelce gratis. Trzech przeciw jednego właściciela budki i socjalizm wygrał. Nic za darmo. Elokwentny mówca zostaje wybrany powiedzmy ... sołtysem. Teraz następuje drugi etap. Jeden z miłośników piwka pozbierał butelki i sprzedawszy je kupił sobie kiosk Ruchu. Z dochodów z kiosku może teraz sobie kupić niejedno piwko. Już demokracji socjalistycznej nie potrzebuje. Ale to nie takie proste, bo w międzyczasie sołtys doprowadził do przegłosowania propozycji, że właściciele budki i kiosku płacą podatki, które potem są równo rozdzielane między ... właściciela budki i kiosku. Oczywiście jakiś procent potrąca sobie sołtys. Teraz właściciele budki i kiosku już bez dotacji, czyli sołtysa, nie dadzą rady dociągnąć do końca miesiąca. Tak działa demokracja socjalistyczna i tak działa UE. Jak różnego rodzaju zasiłki uzależniają wyborców, tak unijne dotacje uzależniają poszczególne kraje. My po wybudowaniu Aquaparków i ścieżek rowerowych za pieniądze Niemców i brytoli powoli wchodzimy w drugą fazę europejskiej demokracji socjalistycznej. Najpierw zanęcono nas dotacjami, skorumpowano nasze elity polityczne i nas samych, a teraz jesteśmy już w dotacyjnych kleszczach. Sami będziemy na nie płacić dając UE w ręce wyśmienite narzędzie szantażu. Dlatego należy znaleźć sposób na stopniową likwidację dotacji.
Władze UE oczywiście widzą, że sytuacja jest kiepska, więc próbują uciekać do przodu, czyli zawłaszczyć jeszcze więcej władzy. Cel jest prosty: likwidować suwerenność europejskich państw. Przykładem tego Grecja wykonująca dyrektywy Brukseli i Berlina. Niech Europejczyk stanie bezbronny wobec brukselskiej dyktatury. Na razie kiedy mamy własne państwa czujemy się w miarę bezpiecznie, wodzowie UE wydają się być niezbyt realni, ale kiedy nasze rządy staną się czymś w rodzaju wojewodów, pasem transmisyjnym decyzji podejmowanych przez jakieś anonimowe gremia gdzieś na zachód od Warszawy, wtedy nie będzie nam do śmiechu. Dlatego należy bronić na ile można suwerenności państw narodowych. Nie wolno dopuścić do dalszego przekazywania władzy z Madrytu, Warszawy i Bratysławy do Brukseli i Strasburga. Niech sobie nawet będzie europejski prezydent, ale taki malowany. Niech europolitycy obradują, uchwalają — nawet dzień i noc — ale ręce precz od suwerenności państw członkowskich. Nie wolno też dopuścić do tworzenia europejskiej policji lub wojsko, które byłoby podporządkowane eurobiurokracji. Pamiętajmy też zawsze, żeby nie utożsamiać Europy z UE. Europa istniała bez Unii i może bez niej istnieć. Nie można poddawać się szantażowi, że jeśli z naszych tablic rejestracyjnych zniknie 12 gwiazdek, to następnego dnia obudzimy się gdzieś w Afryce Środkowej lub nie wzejdzie u nas słońce.
Z tej perspektywy Trump jest największym przyjacielem zjednoczonej Europy. Tuska nie denerwuje co Trump robi i mówi, tylko to, że on władze UE olewa. Rozmawia z tymi, którzy mają realną władzę: z Panią May, Panią Kanclerz, a na jakiś chłoptasiów, co gdzieś w biurze siedzą czasu nie traci. To samo zrobił Putin, który w Mińsku nie rozmawiał z nikim z Brukseli, tylko z Panią Kanclerz, która realnie rządzi Europą. Podobne zachowanie Trumpa doprowadza kierownictwo UE do białej gorączki, bo okazuje się, że król jest nagi i już dzisiaj wszyscy ci wielcy komisarze w realnej polityce coraz mniej znaczą. Nowa Liga Narodów. I to chodzi. Niech Trump olewa, to w końcu prosty lud zobaczy jak iluzoryczna jest władza komisarzy.
opr. mg/mg