O medialnym bełkocie wywołanym zamachem w Norwegii
Zdawać by się mogło, iż mowa, wynikająca z naszego człowieczeństwa i będąca jednym z zasadniczych elementów odróżniających nas od pozostałych stworzeń, jest istnym błogosławieństwem. A jednak niekiedy staje się przekleństwem, i to dzięki naszemu sposobowi jej używania.
Czasy, w których żyjemy, są czasami szczególnego natężenia używalności słów, niestety bez zważania na to, że między nimi powinna być jakaś logiczna relacja. I nie tylko relacja związana z gramatyką, ile raczej swoista konsekwencja, zgodnie z którą z jednego zdania wynika drugie. Ponadto warto czasem po prostu wiedzieć, o czym się mówi lub pisze. Wynikiem beztroski w używaniu daru mowy jest bełkot. I on właśnie stał się nieodłącznym towarzyszem naszej codzienności. Ale po kolei.
Wydarzenia w Norwegii, w wyniku których śmierć poniosło blisko 100 osób, przerażeniem napełniły niejedno serce. Nie ma wszak innej reakcji na fakt, że w bezsensowny sposób zabijanych jest tyle istnień ludzkich. Jednakże rozpętana przez media otoczka informacyjna od razu ustawiała ludzi na „właściwe” tory mentalne.
Otóż wraz z pierwszymi wiadomościami spod Oslo dowiedzieliśmy się, że mamy do czynienia z prawicowym ekstremum, co więcej z fundamentalistą chrześcijańskim, który dodatkowo jest ksenofobicznie nastawiony do wszelkiej maści imigrantów, a zapewne również do Żydów. Na forach internetowych, ale nie tylko, zaroiło się od komentarzy piętnujących zwłaszcza Watykan i katolicyzm. Niektórzy publicyści zagrzewali nawet do rozprawienia się z uznanymi przez nich za fundamentalistów katolickich w Polsce, zwłaszcza piętnując red. T. Terlikowskiego. Przykładem niech będzie chociażby wpis na stronie TVN24: „Prosze Państw w Polsce też rośnie fanatyzm religijny i partyjny - Na Jasnej Górze fantycy Rydzyka pobili reporterka Polsatu. Niektórzy politycy PISU w mediach az kipia od narodowosciowych pomysłów, a marsz z pochodniami ! tylo czekac az bedzie to marsz z kałaszami.” (zachowałem oryginalną pisownię internautki podpisanej Maria), a inny bywalec tegoż forum dodaje: „Blaszczak, brudziński, Hofman oni zieja nienawiścią ich... trzeba kontrolować, przegladac ich spoty strony www” (tym razem internautka o nicku: agata). Diagnoza więc prosta. Gdy jednak ukazano więcej faktów, wówczas okazało się, że człowiek ten nie był katolikiem, co więcej należał do jednej z lóż masońskich, co dla tradycjonalisty katolickiego jest nie do pomyślenia. Co więcej nie był nawet antysemitą, gdyż w swoich wpisach internetowych ogłaszał, iż prawdziwa Europa skończyła się w Auschwitz. Bełkot w tym przypadku polega jednakże na tym, iż nic nie wskazuje na związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy zamachowcem norweskim a wymienionymi w postach politykami jednej z polskich partii czy też założycielem „osławionej” rozgłośni radiowej. Równie dobrze można by, gdyby ktoś rzucił pomidorem w jakiegoś polityka, oskarżyć np. mnie, bo ja bardzo lubię pomidory. Bełkot i jeszcze raz bełkot, ale jakiż trendy...
Jest jeszcze jedna sprawa w naszym bełkocie. Otóż najłatwiej przychodzi nam w dyskusji odpowiednio określić rywala jakąś łatką. Wówczas nie trzeba wdawać się z nim w dyskusję, ponieważ załatwiamy go etykietką. Tyko cóż właściwie oznacza słowo „prawicowiec”? Prof. Jadwiga Staniszkis w jednym z wywiadów wskazała na zasadnicze trzy elementy prawicowości: tradycjonalizm kulturowy, republikanizm państwowy i liberalizm gospodarczy. Biorąc to pod uwagę, trudno nazwać norweskiego zabójcę prawicowcem. Jego metoda działania wskazuje raczej na lewicowe zapędy, jeśli wziąć pod uwagę działalność zachodnioeuropejskich grup lewackich z lat 70 ubiegłego wieku. Po cóż więc ta etykieta? Otóż dlatego, że etatystyczna Unia Europejska, oparta na wytycznych lewactwa europejskiego, sławiącego liberalizm kulturowy, etatyzm państwowy i polityczne regulowanie gospodarki (chociażby weźmy pod uwagę np. odgórnie ustalane limity połowy ryb, by wszystkim w Unii żyło się lepiej), za największego wroga uznaje dzisiaj myśl prawicową. Wyprawa socjalistycznego europosła niemieckiego do prezydenta Czech Vaclava Klausa najlepiej o tym świadczy. Uchodzi to tym bardziej na sucho, że w mentalności dzisiejszych obywateli Starego Kontynentu wpisano, iż NSDAP, czyli partia Hitlera, była partią prawicową, chociaż w swoją nazwę wpisany miała socjalizm. Z tego powodu dzisiaj celebrytą jest człowiek, który - zresztą wzorem Benito Mussoliniego - wtyka narodową flagę w odchody czy też kobieta, znana ze swojego kabaretu, obwieszczająca światu, że dla niej największą hańbą jest Pomnik Małego Powstańca w Warszawie.
Etykietowanie przeciwnika jest o tyle łatwe, iż nie trzeba tłumaczyć się ze swoich poglądów poprzez podawanie racji za nimi stojących. Dlatego określenie prawicowiec staje się dzisiaj synonimem kogoś, kto czyha na czyjąś wolność czy też zabija inaczej myślących, a towarzysz Che jest emblematem na młodzieżowych koszulkach, chociaż to on właśnie postulował, by kształcić ludzi poprzez kałasznikowa.
Możliwe jest takie działanie, ponieważ dzisiaj w ogóle przestaliśmy się zastanawiać nad tym, co mówimy czy też myślimy. Ostatnio w Anglii jedna z organizacji proaborcyjnych napiętnowała małżeństwo Dawida Beckhama za to, iż postanowili mieć czwórkę dzieci. Jako uzasadnienie podano, że tak duży (?) przyrost naturalny może zagrozić ekosystemowi, ponieważ każdy nowy człowiek to kolejny „aparat do wytwarzania CO2”, a więc Beckhamowie przyczyniają się w ten sposób do powiększania dziury ozonowej i efektu cieplarnianego. Niektórzy komentatorzy zaproponowali więc hasło reklamowe dla tejże organizacji: „Ratuj Ziemię! Popełnij samobójstwo!” Z bełkotu bowiem może wyniknąć tylko bzdura. Niestety, obserwując nasze codzienne rozmowy, naszpikowane tym, co otrzymujemy z medialnych przekaziorów, należy stwierdzić jednoznacznie, że zamiast zbliżać się do normalności, dryfujemy w stronę makabrycznej utopii, wabiącej nas jak syreny Odysa. Nic się nie zmieni, jeśli nie zaczniemy myśleć. Wołanie Benedykta XVI: „Boże, ratuj rozum!” jest więc jak najbardziej na czasie.
KS. JACEK WŁ. ŚWIĄTEK
Echo Katolickie 30/2011
opr. ab/ab