Miasto ciągnie na prowincję

Ci, których dopada miejski splin, upragnioną ciszę i spokój znajdują na prowincji


Monika Lipińska

Miasto ciągnie na prowincję

Upragnioną ciszę i spokój znajdują na prowincji. Tych, których dopada miejski splin, nie przestrasza nawet miano „zabitej dechami dziury”. Przeciwnie - w ich odczuciu im mniej cywilizacji, tym lepiej. Oazą spokoju, azylem dla zmęczonych, ale też dobrym miejscem do życia jest wieś we wschodniej Polsce.

Turysta z Zielonej Góry spędził w nadbużańskiej wiosce, wśród lasów, zaledwie trzy dni. - Stwierdził, że w życiu nie słyszał takiej ciszy - mówi Lucyna Paździor z Płoskowa. I właśnie tego spokoju, który niesie ze sobą cisza taka, że aż dźwięczy w uszach, szukają na wsi ludzie z miasta. - Goście mówią, że w takim miejscu można odpocząć, bo zapomina się o Bożym świecie, o pracy i o problemach.

Ze stolicy nad Bug

Porzucili miasto i stabilne życie. W nadbużańskiej miejscowości zyskali spokój i ten rodzaj wyciszenia, o którym mieszkając w mieście, nie mieli pojęcia. - Miasto mnie męczyło - przyznaje pan Tomasz, mówiąc o chwili, kiedy zdecydował się na sprzedaż ponadsześćdziesięciometrowego mieszkania w stolicy i kupnie domu o takiej samej powierzchni wraz z zabudowaniami gospodarczymi i kawałkiem pola nad Bugiem. - Dzisiaj zapłaciłbym za to trzy razy tyle, co w latach 90 - dodaje nie bez satysfakcji.

Wybór nie był przypadkowy, ponieważ znał te tereny z dzieciństwa. Kiedy jego ojciec pracował przy budowie mostu na Bugu, wynajmował pokój u tutejszych gospodarzy. Znajomość przerodziła się w przyjaźń, dzięki której później, co lato, przyjeżdżał do nich wraz z całą rodziną. - Dzięki temu wiedziałem, jak wygląda prawdziwa kaczka czy krowa - śmieje się po latach pan Tomek. - Ale też poznałem smak fizycznej pracy. Pomagaliśmy przy sianokosach i żniwach - wspomina sielankowy obraz wsi, jaki utrwaliły wakacje spędzane na wsi. I którego cząstkę nosi w sobie do dziś. - Mieszkam na skraju parku krajobrazowego, pod lasem. Pod ogrodzenie podchodzą sarny, dziki, zające. Mogę im się przyglądać godzinami. Hoduję pszczoły, podbieram miód. Chodzę na grzyby. Nie mam czasu na nudę!

Na grzyby, ryby, na wakacje

Lucyna Paździor z Płoskowa agroturystyką zajmuje się od dawna. Zanim jednak 10 lat temu otworzyła „Leśne Zacisze”, najpierw sama musiała podjąć decyzję o pozostawieniu miasta. - Pracowałam jako nauczyciel geografii w Zespole Szkół Rolniczych w Siedlcach - wspomina. - Dyrektor zaproponował mi prowadzenie kółka agroturystycznego. Podjęłam się tego zadania. Miałam do dyspozycji bus, którym z grupką uczniów ruszałam na objazd gospodarstw agroturystycznych. Wciągnęło mnie to na tyle, że sama zainteresowałam się założeniem takiego gospodarstwa - opowiada.

Wróciła na wieś na stałe. Obok rodzinnego domu wybudowała swój, a w podwórku - domek dla turystów. Znaczna część przejezdnych to jedno-, dwudniowi goście, którym pachnie rozciągający się wokół dużego siedliska las i grzyby. Letnicy zjeżdżają tutaj zasadniczo z Warszawy oraz Śląska. Czas spędzają na leniuchowaniu nad oczkiem wodnym czy w cieniu altany, z książką w ręku. Ale ruszają też na objazd okolicy - do Mielnika, Drohiczyna, Białowieży czy Ciechanowca.

Smak dzieciństwa

Szukanie sielankowego odpoczynku na „wsi spokojnej, wsi wesołej” nie jest specjalnością Polaków - twierdzi Maria Sudnik z Wojewódzkiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Warszawie Oddział w Siedlcach. - To trend zauważalny na całym świecie, tak jak cel wyjazdu: znaleźć spokój, ciszę, odetchnąć od miasta - wylicza. „To inne życie” - mówi się o czasie spędzonym na wsi. Bywa, że ma on związek z poszukiwanie smaków dzieciństwa, ale też z chęcią poznania wsi - dla tych, którzy nigdy z bliska jej nie widzieli. - W sześciu powiatach objętych zasięgiem WODR Siedlce funkcjonuje 95 gospodarstw agroturystycznych z 870 miejscami noclegowymi - wylicza na potwierdzenie tezy, że skoro baza rozwinęła się w ostatnich latach tak bardzo, świadczy to tylko o rosnącym zainteresowaniu taką formą wypoczynku. - Klientami gospodarstw agroturystycznych są często rodzice z małymi dziećmi albo babcie z wnukami. Wygodniej odpocząć im z maluchami na wsi niż podczas typowych wczasów, np. w ośrodku nad jeziorem - mówi. Zwłaszcza że ten rodzaj biznesu zakładają ludzie nastawieni nie tylko na zarabianie pieniędzy. - W wielu przypadkach to chęć samorealizacji i dążenie do przebywania z ludźmi - podkreśla M. Sudnik z sugestią, że rodzinnego ciepła, przyjaźni i serdeczności turyści mogą nauczyć się właśnie od swoich gospodarzy.

Nieskażone przez przemysł

Norbert Czoboda z włodawskiego Centrum Promocji i Rozwoju Polesia Zachodniego tłumaczy, że Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie przyciąga rzesze mieszczuchów. Ale tutejszy klimat, natura, spora ilość lasów, cisza i spokój to nie jedyny powód. Jak mówi, europejska sieć ekologiczna Natura 2000, do której należy Poleski Park Narodowy, to swoista wizytówka i zarazem gwarancja, że nie zostanie tutaj pobudowany żaden zakład przemysłowy. Niewątpliwą atrakcją pozostaje Bug oraz spływy kajakowe, oferowane w różnych wariantach. Kogo spotkamy na Pojezierzu podczas weekendowego wypadu? - Głównie warszawiaków. Można natknąć się na osoby znane z telewizji, np. popularnego prezentera, który kupił dom w jednej z okolicznych wsi - dopowiada N. Czoboda. Tłumaczy też, że dość duży jest popyt na stare drewniane domy, które są kupowane z myślą o przerobieniu na domki letniskowe. Zdarza się, że zapomnianą wcześniej schedę po dziadkach: opuszczone siedlisko i stary dom, doceniają wnuki czy prawnuki. Naprawiają i szykują wygodne „gniazdko” na wakacyjne wypady.

Gdzie Bug swe wody toczy

Podobną tendencję widać w nadbużańskiej gminie Korczew. Opuszczone gospodarstwa znajdują nabywców, często są to powroty na ojcowiznę i inwestycje z myślą o przyjazdach na lato. Najpopularniejsze są miejscowości leżące najbliżej Bugu: Starczewica, Burzyska, Drażniew, Góry oraz Tokary. Mówiąc o cenach działek, wójt gminy Korczew Stanisław Wasilczuk zaznacza, że rozbieżności są ogromne. Ziemię rolną bez prawa do zabudowy Agencja Rynku Rolnego sprzedawała w okolicy po 15-20 tys. złotych za hektar. A ceny działki z domem, i najczęściej również zabudową gospodarczą, jak stodoła, obora itp., wahają się od 50-100 tys. i wyznacza je standard wystawionego na sprzedaż domu - Po nakazach podatkowych widać, że ich nowi właściciele to w dużej mierze warszawiacy i siedlczanie - stwierdza wójt, podkreślając, że magnesem jest położenie gminy na terenie Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego, bliskość wody oraz fakt, że region jest włączony do Obszarów Natura 2000. - Jeśli ktoś kupuje siedlisko z myślą o osiedleniu się na stałe, są to najczęściej ludzie na emeryturze - mówi S. Wasilczuk.

Dowodem asymilacji napływowych korczewian są próby angażowania się w sprawy gminy. - Zdarza się, że dobrowolnie dosponsorowują większą imprezę.

Dlatego akcentuje, że w planach gminy potrzeby przyjezdnych są brane pod uwagę. - Stawiamy na budowę dróg i atrakcje dla turystów - zapowiada, uściślając, że połączenie promem Korczewa z Drohiczynem już wkrótce będzie faktem, tak jak ścieżki rowerowe.

Na własnej ziemi

Siedlce, Biała Podlaska, Warszawa - zarządzający gminą Sarnaki Marian Waszczuk wylicza, skąd mieszczuchy ciągną nad Bug. Nie ma tutaj domostw, które świeciłyby pustkami przez lata. Najbardziej okupowane miejscowości to Mierzwice oraz Serpelice. Charakteryzując przyjezdnych, wójt napomyka o sentymentalizmie, który towarzyszy nabywcom ziemi. - Stawiają dom przy polnej drodze i dopóki nie zamieszkają, nie widzą utrudnień. Kiedy już się osiedlą, mają pretensję do całego świata, że brakuje drogi z prawdziwego zdarzenia - opowiada. Ceny działek i siedlisk generalnie zależą od standardu działki. - Ale ceny podawane czasami w aktach notarialnych: 400 czy 500 tys. zł, to kwoty z księżyca - komentuje wójt, nie kryjąc podejrzliwości. Ale są też „przegięcia” w drugą stronę - np. 5 tysięcy za hektar. Średnie ceny to 20-50 zł za m2; bez wątpienia najdrożej chodzą działki w Serpelicach. - Ale w porównaniu z latami poprzednimi, działek sprzedaje się znacznie mniej — zastrzega, mówiąc, że te z prywatyzowanych zakładowych ośrodków wypoczynkowych rozkupiono już 20 lat temu. Dzisiaj nabywcy kupują działki o areałach zdecydowanie większych i budują domy zwykle w technologii, która pozwala na całoroczne korzystanie. Wójt tłumaczy to z jednej strony zmianą prawa podatkowego - działki do 1 ha opodatkowane są dzisiaj jako działki rolne. Ze względu na słabą jakość gleb na tym terenie, gdzie dominuje V, VI klasa, nie ma obowiązku odprowadzania podatku rolnego. Z drugiej - mówi o aspekcie psychologicznym: - No taka już jest psychika ludzka: im więcej się posiada, tym lepiej. A jeśli jest to kawałek własnej ziemi pod nogami, niekoniecznie dobrej, ale np. z wrastającym w nią lasem - to już pełnia szczęścia! - śmieje się M. Waszczuk.



3 PYTANIA

Iwona Więckowska, Psycholog

Dlaczego mieszczuchy uciekają na wieś, skoro to wielkie aglomeracje są synonimem postępu i szans rozwoju?

W Polsce ponad 60% ludności mieszka w miastach, ale w stosunku do innych krajów europejskich jest to niski wskaźnik. Miasto oferuje ludziom możliwości rozwoju, dobrej pracy, planowania kariery, potencjał innowacyjny w zakresie ekonomicznym, społecznym, technicznym, politycznym, kulturowym, dostęp do różnego rodzaju firm, instytucji oraz szeroko rozumianej sieci usługowo-konsumpcyjnej.

Mimo tak pozytywnych aspektów życia, obserwuje się migracje z centrum miast na peryferia, prowincję. Wpływają na nie czynniki wypychające, czyli wywołujące potrzebę opuszczenia danego miejsca, oraz przyciągające, tzn. oferujące jakąś alternatywę, skłaniające do przybycia w określone miejsce. Inna (wypychająca) strona miasta to szybkie tempo życia, ciągły pośpiech, hałas, przeludnienie, korki samochodowe, zanieczyszczenie środowiska oraz presja, aby coraz więcej pracować, mieć ściśle wypełniony harmonogram dnia, kształcić się, rozwijać wszechstronnie. Jednak taki styl życia powoduje ciągłą rywalizację i życie w stresie, co przez dłuższy czas męczy i wyczerpuje; nie sprzyja nawiązywaniu trwałych, bliskich kontaktów międzyludzkich, rodzi nieufność.

Niewiele osób zna się osobiście, nawet sąsiedzi. Przyczyną tego jest zamykanie się w sobie, poczucie obojętności i anonimowości, która powoduje, że człowiek, będąc otoczony ludźmi, czuje się samotny i wyobcowany, a czasami zagrożony.

Alternatywą dla takich warunków, tempa i stylu życia jest życie na prowincji. Można uwolnić się tutaj od czynników stresujących, odprężyć, osiągnąć spokój i wewnętrzną równowagę, poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Mieć czas dla siebie i innych, poprawić jakość swojego życia i przebywać w zdrowym środowisku. Coraz większego znaczenia, oprócz dobrej pracy, nabiera potrzeba uporządkowanego życia, spokoju i ekologii.

Jakie są plusy życia na prowincji?

Wieś jest miejscem, gdzie człowiek żyje w bliskości z przyrodą, z dala od przeludnienia, szybkiego tempa, rywalizacji, hałasu, anonimowości. Przyjemnie jest być otoczonym rozległymi przestrzeniami, kojącą zielenią, szumem drzew i innymi odgłosami natury. Takie warunki umożliwiają odprężenie się, osiągnięcie spokoju wewnętrznego. Kontakt z przyrodą pobudza wrażliwość, daje poczucie bycia integralną częścią świata. Nie dziwi więc wynik badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii: ludzie poza miastem żyją dłużej - mężczyźni około dwóch lat, kobiety półtora roku.

Na wsi łatwiej zmienić styl życia, zwolnić tempo, zorganizować więcej czasu dla siebie i bliskich, skupić uwagę na otoczeniu i codziennych czynnościach. Sama świadomość, że w pobliżu jest łąka, las, rzeka, zachęca do aktywności fizycznej na świeżym powietrzu, np. pracy, spacerów, joggingu, jazdy na rowerze, pływania, zbierania grzybów, co wyzwala pozytywną energię i dobrze wpływa na stan zdrowia. Na prowincji łatwiej również zatroszczyć się o psa czy kota, a opieka nad zwierzętami bądź praca w ogródku niesie satysfakcję, odpręża i uspakaja.

Przebywanie w spokojnym otoczeniu stwarza szansę do zastanowienia się nad sobą, odkrycia nowego hobby, np. nauki języków, malarstwa czy wędkarstwa, radości z otaczającego świata i przyjętego stylu życia. Większe przestrzenie i mniejsze zaludnienie dają poczucie swobody. Własny domek staje się azylem - stwarza poczucie bezpieczeństwa i umożliwia przebywanie w samotności wtedy, gdy tego potrzebujemy. Również spotkania towarzyskie nabierają nowego wymiaru. Kontakt ze znajomymi we własnym domu, na własnym podwórku daje niezależność i swobodę.

Mniejsza liczba osób tworzących daną społeczność sprzyja nawiązywaniu bezpośrednich, osobistych relacji, np. na ulicy, w sklepie, u fryzjera. Mieszkańcy przeważnie się znają i nawzajem pozdrawiają, zamieniają kilka zdań ze sobą. Człowiek przestaje być bezimienny. To wywołuje poczucie bezpieczeństwa i przynależności.

Czy osiedlając się na wsi, można żyć ciekawie?

Obecnie rośnie zróżnicowanie mieszkańców wsi w zakresie stylu życia, zawodu, kapitału kulturowego. Uwidacznia się ich indywidualność. Obok rolników są osoby wykonujące różne zawody, prowadzące działalność edukacyjną, gospodarczą, artystyczną, rekreacyjną itd.

Rozwój technologii telekomunikacyjnej oraz informatycznej wpłynął na dostępność do szerokiego zakresu informacji. Żyjąc na wsi, można łączyć się z całym światem, być na bieżąco z zachodzącymi zmianami i nowościami, wykonywać różnorodne zawody. Rozwój motoryzacji ułatwia szybkie przemieszczanie się.

To, jak człowiek żyje, nie zależy od miejsca jego zamieszkania, ale od tego, jak podejdzie on do siebie, swego życia i otoczenia, jaki nada mu sens i jakie formy aktywności sobie stworzy.

KL

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama