Gdzie leży przyczyna agresji, którą można zaobserwować zarówno w szkole, jak i na ulicy
Uzbrojeni w pałki i paralizatory ochroniarze przy szkołach, patrole rodzicielskie na korytarzach, podwyższona gotowość wśród nauczycieli, agresja i zachwiane poczucie bezpieczeństwa uczniów - to norma wielu polskich szkół. Czy ktoś nas zaatakował? Toczy się jakaś wojna? Nie. To dane raportu Najwyższej Izby Kontroli po badaniach, jakie ta przeprowadziła w wielu placówkach na terenie naszego kraju. Nie ma się z czego cieszyć.
Od lat priorytetem nadzoru pedagogicznego w szkołach jest profilaktyka bezpieczeństwa. Agresja, przemoc, patologiczne zachowania to coraz częściej norma wśród nastolatków. Bezradni wobec zjawiska są nauczyciele. Dyrektorzy zatrudniają firmy ochroniarskie. Czytniki kart magnetycznych, identyfikatory - to obrazek dobrze znany wielu rodzicom i uczniom. Jak się okazuje, mimo tylu środków zaradczych agresji jest coraz więcej. Dlaczego?
W końcu lipca NIK na swoich stronach internetowych zamieścił raport dotyczący kontroli przeprowadzonej w szkołach w kwestii skuteczności profilaktyki bezpieczeństwa. Jak się okazało, rządowy program „Bezpieczna i przyjazna szkoła” zakończył się spektakularną porażką. Dzieci i młodzież wciąż narażeni są na zjawiska patologiczne. Nasilają się „tradycyjne” formy przemocy słownej i fizycznej, a dodatkowo rozwijają się nowe, w cyberprzestrzeni - zauważają kontrolerzy. Szkoły od lat nie radzą sobie z problemem: nie diagnozują sytuacji, a nauczyciele nie zawsze potrafią rozpoznawać zagrożenia. Placówki nie otrzymują też odpowiedniego wsparcia od władz samorządowych ani rządu.
Według danych pochodzących z dokumentacji skontrolowanych szkół, najwięcej zachowań patologicznych występuje w gimnazjach (8,8% uczniów). W szkołach podstawowych odnotowano ich 5,5%, a w ponadgimnazjalnych - 2,2% uczniów. Z raportu NIK wynika, że najbardziej rozpowszechnionym zjawiskiem patologicznym w szkołach jest agresja słowna i fizyczna. Przemoc słowną jako dominującą wymieniają zarówno uczniowie (74% spośród 2359 przebadanych ankietowo przez NIK), jak i nauczyciele (43% z prawie 1 tys.). O agresji fizycznej mówi 58% uczniów i 15% nauczycieli. Zjawisko to narasta. W latach 2005/2006 oraz 2007/2008 agresję słowną w ankietach wymieniło 52% uczniów, natomiast fizyczną 50%.
NIK zwraca też uwagę, iż w ostatnich latach zwiększa się natężenie tzw. cyberprzemocy, czyli agresji z wykorzystaniem mediów elektronicznych. Może ona przybierać różne formy: od zniesławiających, wulgarnych esemesów lub e-maili, przez zamieszczanie w sieci - np. na portalach społecznościowych - ośmieszających zdjęć lub filmików (happy slapping), aż po upublicznianie prywatnych materiałów, np. listów lub zdjęć ofiary (outing). Kontrolerzy NIK alarmują, iż dalej niepokojącym zjawiskiem pozostaje zażywanie narkotyków i sięganie po nowe środki o charakterze psychoaktywnym, w tym tzw. dopalacze i leki o działaniu uzależniającym. Uczniowie w ankietach jako problem wskazywali także palenie tytoniu (76%), nadużywanie alkoholu (10%) oraz kradzieże (23%). Wśród sygnalizowanych zjawisk pojawia się też wyśmiewanie, wyszydzanie, złośliwość, wymuszenia.
Tyle fakty.
Wśród przyczyn wymienionych wyżej zjawisk NIK podaje niewydolność, źle skonstruowane i nieefektywne programy wychowawcze i profilaktyczne, niedopasowane do skali i rodzajów zagrożeń występujących w konkretnych placówkach. Zarzucono, że szkoły nie wykorzystują gotowych - skutecznych i sprawdzonych - programów profilaktycznych rekomendowanych w krajowym Systemie Rekomendacji Programów Profilaktycznych i Promocji Zdrowia Psychicznego. Korzysta z nich tylko jedna piąta skontrolowanych szkół. Dochodzi do tego niedostatecznie wyszkolona kadra pedagogiczna niepotrafiąca odpowiednio reagować w sytuacjach kryzysowych. Kontrolerzy zauważyli, że w wielu gminach brakuje wsparcia ze strony władz samorządowych. Zarzucono im np., że w zbyt małym stopniu dochody z opłat za zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych są przeznaczane na cele związane z profilaktyką zapobiegania problemom alkoholowym i przeciwdziałaniu narkomanii.
Dziś dyspozycje pokontrolne zostały wydane, winni ukarani, napisano nowe programy, wójtowie i burmistrzowie więcej środków przeznaczyli na profilaktykę, urzędnicy wydali tuziny nowych zarządzeń. Czy teraz będzie już bezpieczniej? Wątpię.
Problem wszelkich kontroli, rządowych programów polega na tym, że koniecznie musi być wskazany winny. Ktoś musi ponieść odpowiedzialność za fatalną sytuację. Mało kiedy pojawiają się rzetelnie postawione pytania o przyczyny takiego stanu rzeczy. A jeżeli już są, odpowiedzi na nie zamieszcza się w raportach pokontrolnych. Dlaczego? Ponieważ musiałyby być mocno niepoprawne politycznie. Podstawową sprawą bowiem - i zarazem przyczyną większości wyżej wymienionych zachowań młodych ludzi - jest niewydolność rodziny i jej destrukcja, jaka aktualnie dokonuje się w społeczeństwie za przyczyną medialnie nagłaśnianych środowisk. Dzieci i młodzież są agresywni, ponieważ tacy są ich rodzice! Zapracowani, zajęci swoimi sprawami nie interesują się, co oglądają na szklanym ekranie ich synowie i córki, w jakie gry grają. Media stają się pierwszymi wychowawcami! A lansowane tam „autorytety”, celebryci - wyroczniami i przewodnikami. Według nich wszystko wolno! Rodzice zanurzeni w niepewności (generującej lęk, objawiającej się atakiem na innych, stanowiących potencjalne zagrożenie) przekazują ją swoim dzieciom wraz ze wszystkimi jej konsekwencjami. Stąd już tylko krok do sytuacji, gdy szacunek wywalcza się pięściami, a spokój i poczucie dorosłości osiąga się za pomocą alkoholu, substancji psychoaktywnych, absurdalne i nieodpowiedzialne zachowania.
Ani razu w raporcie NIK nie pojawia się konkluzja, iż szkoła nic nie jest w stanie zrobić, jeżeli proces sanacji nie dotknie najpierw rodziny. Można tworzyć kolejne programy, mnożyć sankcje, wydawać ministerialne rozporządzania - jeśli w tym samym czasie prezentuje się rodzinę jako muzealny eksponat, propozycje równościowe zmiatają z powierzchni ziemi role społeczne mężczyzny i kobiety, jeśli już w przedszkolach uczy się dzieci, iż wszystko jest względne, nie ma szans na zmianę. Frustracja będzie narastać. Zapewne zawsze znajdą się „jacyś” winni. Tylko że ciągle będzie to bazowanie na fałszywych danych.
Wspomniany wyżej raport NIK dotyka tylko drobnej części problemów. Należałoby dodać do nich coraz wcześniejszą inicjację seksualną, wzrastającą liczbę eurosierot, rozbite rodziny, odrzucenie wartości, z których wyrasta europejska cywilizacja, walkę z Kościołem. Zabierając młodemu człowiekowi oparcie w Bogu, tradycji, ośmieszając i kwestionując to, co do tej pory było ważne, wyprowadza się go na pustynię. Przybywa ludzi głęboko poranionych - bo uwierzyli kiedyś, że sami dla siebie mogą być bogami. Dlaczego nie mówi się, że rozwiązłość, brak jakiejkolwiek kontroli w tak delikatnej i ważnej dziedzinie, jaką jest ludzka płciowość, to efekt rewolucji seksualnej z lat 60 minionego wieku, inspirowanej przez środowiska lewicowe? Że rozerotyzowana popkultura prowadzi do patologicznych sytuacji w szkołach i domach? Że ludzie karmiący się pornografią, obrazkami wynaturzeń, tak „wyedukowani” i znużeni powtarzającymi się migawkami w końcu chcą sprawdzić, „jak to jest naprawdę” - albo chcąc zakosztować „czegoś więcej”, sięgają po perwersje? Że znaczny odsetek pedofilii to homoseksualiści, kreowani dziś na świętych lewicowych salonów i awangardę nowoczesności? Dlaczego nikt nie alarmuje, że przemoc, z którą za pośrednictwem telewizora i komputera spotyka się już kilkulatek, jest wstępem do zachowań, które on sam za kilka lat będzie powielał?... Pytań jest dużo więcej.
Rzecz w tym, że wszelkie próby uzmysławiania problemu np. przez Kościół skazane są na niepowodzenie. Model wychowawczy, który proponuje, dawno wyrzucono do lamusa. Katechezę ośmieszono, księży - uparcie pokazując ich jako zwyrodnialców i potencjalnych pedofili - skompromitowano jako grupę społeczną. Innych, walczących o rodzinę, pokazuje się jako oszołomów niemających pojęcia o duchu nowoczesnego świata. I tak błędne koło się zamyka. Być może przyjdzie kiedyś czas otrzeźwienia. Może wtedy, gdy cywilizacja europejska zacznie się zamieniać w ruinę, a na jej gruzach zaczną powstawać kalifaty i będą budowane meczety? Może przebudzenie przyjdzie z innej strony? Zobaczymy wkrótce.
KS. PAWEŁ SIEDLANOWSKI
Echo Katolickie 40/2014
opr. ab/ab