Akademickie dyskusje nad prawdą mają przełożenie na życie. Etyk z KULu odpowiada na pytania związane m.in z mediami, czy polityką.
Czy współczesny świat może mieć kilka twarzy i jak poznać tę prawdziwą, mówi dr Małgorzata Borkowska-Nowak z katedry etyki Wydziału Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.
Z początkiem roku opinią publiczną wstrząsnęły słowa prezydenta Putina, który - jak określają niektórzy - na nowo chce pisać historię Europy. Ale czy podobnie nie robi większość polityków? Czyż nie podpierają się tymi faktami, argumentami, które są dla nich wygodne, pomijając inne?
Uważam, że rację ma prof. Jan Hudzik, kiedy mówi, że polityka jest grą w podwójnym tego słowa znaczeniu. Po pierwsze, w sensie czynności, w której chodzi o skuteczność, o osiągnięcie za wszelką cenę założonego z góry celu. Po drugie zaś, jako kategoria estetyczna, czyli zabawa, podejmowana dla niej samej. Dobra zabawa nie cierpi nudy, schematu, przewidywalności, toteż polityka - jeśli ma być atrakcyjna - winna zaskakiwać, wnosić stale coś nowego. Krótko mówiąc: przedstawienie musi trwać, żeby publiczność nie zniechęciła się i nie znalazła sobie innej rozrywki.
Putin, chcąc pisać na nowo historię Europy, uwodzi, gra na emocjach, po raz kolejny przyciąga uwagę całego świata, obiecując coś nowego i spektakularnego. I nawet jeśli okaże się, że „nowa” historia to wciąż ta sama stara historia, media już teraz nadały jej walor niecodzienności. Warto zauważyć, że polityka informacyjna to również polityka, która może służyć utrzymaniu status quo albo wprowadzić media w środowisko polityczne w roli aktywnego gracza biorącego udział w kreowaniu faktów politycznych.
Takie działania mają również miejsce w każdym kraju, każdej mniejszej społeczności…
Weźmy głośną ostatnio sprawę doktora Riada Haidara, wieloletniego ordynatora oddziału neonatologii szpitala w Białej Podlaskiej, któremu nowy dyrektor placówki Adam Chodziński zaproponował przedłużenie kontraktu na stanowisku lekarza, ale bez możliwości pełnienia funkcji ordynatora. Do tego Riad Haidar uzyskał w październikowych wyborach mandat z list Koalicji Obywatelskiej, zaś Adam Chodziński to znany działacz lokalny i radny Zjednoczonej Prawicy. Haidar poczuł się upokorzony, uznał, że dyrektorem kierowały względy polityczne, nie przedstawiono mu żadnych merytorycznych przesłanek podjętej decyzji. Konflikt z dnia na dzień przybiera na sile, angażując kolejne osoby, instytucje i oczywiście media, którym Haidar zarzuca brak bezstronności. Jak podsumowuje na facebooku: „(...) kiedyś pisały o sukcesach Oddziału a dziś nagłośniły sprawę i sposób mojego odejścia” [pisownia oryginalna].
O rzetelność dziś coraz trudniej, niestety, także w mediach, które powinny ją zachować. Mówi się, że nie ma obiektywnych mediów…
Pytanie, co to znaczy być obiektywnym. Jeżeli obiektywność oznacza posiadanie prawdy (racji), to jest o nią trudno nie tylko w mediach. Złożoność i - jeśli można tak powiedzieć - nieprzejrzystość otaczającej nas rzeczywistości sprawia, że rzadko jesteśmy w stanie adekwatnie ją poznać i przedstawić. W tym sensie nie ma obiektywnych mediów, bo ludzie są wyłącznie subiektywni, subiektywność jest wpisana w ludzką naturę. Każdy z nas ogląda świat z własnej perspektywy - zawsze w jakiś sposób ograniczonej, niepełnej, naznaczonej osobistym doświadczeniem. Ci, którzy zgłaszają pretensje do obiektywności, budzą we mnie pewien lęk: przed doktrynerstwem, zacietrzewieniem, nietolerancją. O wiele bliższa jest mi postawa sceptycznego poszukiwacza prawdy - kogoś, kto jest stale w drodze, kto szuka, choć wie, że nie znalazł, a jedynie przybliżył się nieco do celu - kresu podróży. Jeżeli zatem brak obiektywności wynika z naszej ludzkiej, poznawczej ułomności, musimy się na nią godzić. Tak samo, jak musimy się godzić na subiektywność ocen, wielość opinii czy punktów widzenia, bo są one zawsze pokłosiem różnic między ludźmi - różnic, z którymi demokracja obiecuje radzić sobie lepiej aniżeli każdy inny reżim polityczny.
Inaczej rzecz się przedstawia, gdy mamy do czynienia z kłamstwem (niezgodnością sądu z rzeczywistością), manipulacją jako metodą sterowania społecznego, wywierania wpływu na ludzi lub - jakże często spotykaną - stronniczością czy tendencyjnością wyrażającą się w ferowaniu wyroków/ocen bez zbadania istotnych okoliczności sprawy. Nie spodziewam się, że dziennikarz, który przybliża mi jakąś kwestię, zawsze będzie miał rację, dotrze do najlepszych źródeł i nigdy nie pobłądzi. Oczekuję jednak bezstronności, dystansu wobec opisywanych wydarzeń. Z tego nie jestem w stanie zrezygnować, choć wiem, że taka bezstronność wymaga odwagi, by - nie oglądając się na układ sił politycznych - wytrwale podążać za prawdą.
Jakie „grzechy” popełniamy, korzystając z mediów?
Brakuje nam czasu, aby samodzielnie szukać informacji, porównywać źródła, analizować, Oczekujemy, że media nas w tym zastąpią, bo taka jest ich rola. Kiedy coś mi dolega, nie leczę się sama, lecz idę do lekarza, ufając jego kompetencjom. Kiedy potrzebuję informacji, sięgam po gazetę. Problem w tym, że współczesne społeczeństwa są tak dalece rozproszone i zróżnicowane, a przez to niesterowne, że brakuje im trwałych punktów odniesienia - na przykład jednej scalającej doktryny, która wyrażałaby katalog wartości podstawowych dla danego społeczeństwa. Żyjemy w świecie, w którym zacierają się tradycyjne granice: między tym, co publiczne, a tym, co prywatne, między lewicą a prawicą, gorzej jeszcze: między dobrem a złem, prawdą a fałszem. W konsekwencji jesteśmy coraz bardziej zdezorientowani. Klasyczną definicję prawdy (jako zgodności sądu z rzeczywistością) coraz częściej zastępujemy definicją pragmatyczną czy utylitarną. Widzę to na każdym kroku podczas moich uniwersyteckich zajęć ze studentami. Kiedy pytam, co jest dla człowieka dobre, studenci najczęściej utożsamiają dobro z pożytkiem czy korzyścią. Mówią, że dobre jest to, co prowadzi do upragnionego celu. Jakaś prawda w tym - zdaje się - jest. Ale prawda „jakaś”, prawda „niepełna”, „półprawda” może poprowadzić nas do fałszu, zanim zdążymy zauważyć, że przekroczyliśmy tę delikatną, niewyraźną granicę.
Czy wpływ na takie zachowanie mają też media społecznościowe? Facebook czy instagram pokazują zazwyczaj tylko dobre i miłe strony naszej codzienności…
Media społecznościowe są nowością, której dopiero się uczymy, którą testujemy i chyba nie do końca jeszcze potrafimy ocenić jej wpływ na nasze życie, tak w wymiarze indywidualnym, jak społecznym. Są to media, które służą kreowaniu wizerunku, budowaniu takiego obrazu siebie, jaki chcielibyśmy przekazać innym, dlatego korzystając z nich, dobrze zachować pewien dystans. Stare porzekadło głosi: „Jak cię widzą, tak cię piszą”. Facebook czy instagram odwracają tę perspektywę, pokazują, że każdy może kontrolować sposób, w jaki jest postrzegany (przynajmniej do pewnego stopnia). To od nas zależy, co i w jaki sposób zamieszczamy na prywatnym profilu, jaki sygnał wysyłamy światu. Z tej wolności budowania siebie: własnego wizerunku, może nawet tożsamości, zapewne nie każdy potrafi rozsądnie korzystać. Tym niemniej, pomijając oczywiste nadużycia (takie jak kłamstwa) czy wręcz przestępstwa (jak choćby podszywanie się pod czyjąś tożsamość), uważam, że media społecznościowe dobrze służą budowaniu międzyludzkich relacji, otwierają nas na siebie, cementując wspólnotę.
Od jakiegoś czasu nagłówki gazet czy stron internetowych z każdej strony krzyczą, że zabijamy naszą planetę. Czy takie działanie rzeczywiście ma nas ostrzec, skłonić do aktywności, czy chodzi tylko o medialną histerię?
Co do kryzysu klimatycznego, to złożona kwestia i raczej jej tutaj nie rozstrzygnę. Faktem jest, że nasza planeta nigdy nie była bardziej zanieczyszczona niż teraz. Takie są empiryczne dane. I jeśli chcemy chronić przyszłe pokolenia, musimy zacząć działać. Ale faktem jest również, że ekologizm, jak każdy „izm”, jest uwikłany politycznie, toteż oprócz naukowej prawdy, wprowadza nas w obszar nie zawsze jasnych i zrozumiałych interesów czy powiązań.
Przedstawienie jednego zdarzenia jest możliwe na wiele sposobów, poprzez odpowiedni montaż, muzykę, skadrowanie zdjęcia. Jak możemy bronić się przed czymś, czego nawet nie jesteśmy świadomi? Media nie grają fair i tę niewiedzę wykorzystują…
Dopóki nie jesteśmy świadomi nadużyć, dopóty nie możemy się przed nimi bronić. Trzeba więc dbać o tę świadomość, zabiegać o nią. To jest także rola mediów.
Dziękuję za rozmowę.
JAG
opr. nc/nc