Aborcja na życzenie?

W ostatnich dniach PE przyjął dwa sprawozdania, w których upomina się o „prawo do bezpiecznej aborcji”. Czego te zapisy dotyczą?

"Idziemy" nr 12/2011

ABORCJA NA ŻYCZENIE?

Z Konradem Szymańskim, posłem Parlamentu Europejskiego, rozmawia Irena Świerdzewska

W ostatnich dniach Parlament Europejski przyjął dwa sprawozdania, w których upomina się o „prawo do bezpiecznej aborcji”. Czego te zapisy dotyczą?

W jednym jest zapis, że Unia Europejska i jej państwa członkowskie muszą zagwarantować kobietom łatwy dostęp do środków antykoncepcyjnych i prawo do bezpiecznej aborcji. W innym punkcie czytamy wezwanie do zagwarantowania bezwarunkowego dostępu do wspomaganego zapłodnienia „bez względu na stan cywilny i orientację seksualną”.

Jakie konsekwencje rodzą te sprawozdania?

Nie wnoszą konsekwencji prawnych. Unia działa na podstawie traktatów, a te wyraźnie zakazują jej podejmowanie inicjatyw w tym zakresie. Sprawozdanie w momencie przegłosowania staje się dokumentem politycznym Parlamentu Europejskiego, i na tym procedura się kończy. Natomiast nie znaczy to, że przegłosowane sprawozdania nie rodzą innych skutków. Są politycznie szkodliwe, ponieważ wysyłają sygnał do opinii publicznej w UE i poza nią, że Parlament Europejski chętnie wprowadziłby zmiany, które by ograniczyły gwarancje prawne dotyczące dzieci nienarodzonych. Prawo międzynarodowe w tym przypadku już jest interpretowane przez sądy międzynarodowe na korzyść dostępności aborcji. Dlatego trzeba zrobić wszystko, aby ograniczać kompetencje organizacji międzynarodowych czy sądownictwa międzynarodowego w tym względzie.

Parlament Europejski przepchnął oba sprawozdania głosami lewicy; w finalnym głosowaniu i w głosowaniach nad poszczególnymi artykułami mieliśmy do czynienia z poważnym podziałem wśród parlamentarzystów. Centroprawica europejska zasadniczo nie poparła sprawozdań. Lewica od początku wykorzystuje wszystkie tego rodzaju sytuacje, aby powrócić do tematu legalizacji aborcji w Unii, a nawet poza nią. W jednym ze sprawozdań jest zapis, który wzywa UE, by działała na rzecz legalizacji aborcji również poza swoimi granicami.

W jakim zakresie Parlament Europejski może w tym względzie – mimo zapisów traktatowych – próbować ingerowania w politykę państw członkowskich?

Parlamentarzyści, którzy głosowali za przyjęciem sprawozdań, zapominają, że UE nigdy nie powinna dotykać tych kwestii w swojej polityce. Obiecano to narodom europejskim, w tym Polakom. W okresie kampanii referendalnej, aby zyskać poparcie katolików, wszystkie siły polityczne, włącznie z SLD, obiecywały, że UE będzie trzymała się z daleka do zagadnień tak kluczowych moralnie, jak dostępność aborcji. Wszyscy wtedy zapewniali, że nie ma się czego obawiać, że UE nie będzie wpływała na te zagadnienia. Mimo to lewica tylnymi drzwiami próbuje np. w Polsce wprowadzić aborcję na życzenie, używając do tego organizacji międzynarodowych. Dziś jest to nacisk polityczny jednej z unijnych instytucji. Jutro możemy się spotkać z naciskiem sądownictwa międzynarodowego.

Jak głosowali polscy europarlamentarzyści?

Przeciwko głosowali wszyscy posłowie PiS-u, najprawdopodobniej także wszyscy posłowie PO i PSL. Posłowie SLD, wbrew moim apelom, zdecydowali, żeby zapisy poprzeć i okazać większą lojalność wobec europejskiej lewicy niż wobec opinii publicznej we własnym kraju.

Czy możemy wpływać na poddawane pod dyskusję tematy w UE?

Polska powinna niezwykle ostrożnie przekazywać kompetencje do UE. Taki był sens protokołu zgłoszonego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Karty Praw Podstawowych. Taka powinna być także nasza polityka w przyszłości. Za każdym razem, kiedy dyskutujemy o nowym traktacie, powinniśmy zwracać uwagę, czy nie przekaże on zbyt wielu kompetencji Unii – chodzi głównie o prawo rodzinne czy zagadnienia dotyczące równouprawnienia kobiet. Pod tym pretekstem bardzo często przemyca się postulaty legalizacji aborcji.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama