Koniec karnawału

Widać rychłe zakończenie karnawału, który przez ostatnie kilkadziesiąt lat zafundował sobie nasz zachodni świat

"Idziemy" nr 6/2015

Ks. Henryk Zieliński

Koniec karnawału

Widać rychłe zakończenie karnawału, który przez ostatnie kilkadziesiąt lat zafundował sobie nasz zachodni świat

Koniec karnawału

Nie chodzi mi, rzecz jasna, o ten karnawał, który potrwa jeszcze tylko parę dni i skończy się jak zwykle posypaniem głów popiołem. Bo przecież nie ma nic złego w tym, że człowiek chce czasem potańczyć i niezdrowo zjeść – byle tylko w granicach rozsądku i przyzwoitości. Nawet w czasach trudniejszych niż nasze ludzie też potrafili się bawić, aby życie nie składało się z samych umartwień i trudów, bo byłoby nie do zniesienia. Jak pisał biblijny mędrzec Kohelet, musi być tylko właściwy czas na wszystkie sprawy pod słońcem. Nawet Pan Jezus chodził na wesela i usprawiedliwiał swoich uczniów, którzy w Jego obecności nie przejmowali się zbytnio postami. Ale wszystko do czasu…

Problem tkwi w rozpoznaniu owego czasu i uszanowaniu granic rozsądku. Widać już przecież rychłe zakończenie karnawału, który przez ostatnie kilkadziesiąt lat zafundował sobie nasz zachodni świat. Wzrost zagrożenia ze strony radykalnych islamistów jest zaledwie jednym z wielu sygnałów nadchodzącego końca naszej cywilizacji. Wizja pierwszego w zachodniej Europie kalifatu na terenie dzisiejszej Francji czy Niemiec jest w perspektywie kilkudziesięciu najbliższych lat jak najbardziej realna. Już dzisiaj – o czym pisała niedawno „Rzeczpospolita” – na ulicach wielu zachodnich miast można spotkać patrole ochotniczych milicji muzułmańskich, które czuwają nad przestrzeganiem – bynajmniej nie tylko przez muzułmanów – prawa szariatu. Muzułmanie tam, gdzie zdobywają większość, już opanowują lokalne samorządy i szkolne rady rodziców, konsekwentnie zaprowadzając swoje porządki, bo nie uznają czegoś takiego jak rozdział religii od polityki. Dodatkowo po ich stronie jest demografia. Już w 2012 roku najczęściej nadawanym męskim imieniem w Londynie było Muhammad. I nie można mieć o to do nich pretensji.

Winę ponoszą ci, którzy również u nas chcieliby urządzić świat tak, jakby Boga w ogóle nie było. Którym ciągle jeszcze marzy się wykreowanie nowego człowieka, wyzwolonego od jakichkolwiek zahamowań moralnych, religijnych zaś w szczególności. To oni w imię obłędnego totalitaryzmu bezideowości – albo, jak mówił Benedykt XVI, w imię dyktatury relatywizmu – wypychają z życia społecznego wszystko, co kojarzy się z chrześcijaństwem, które jest przecież duszą Europy. W imię „tolerancji” odsuwają od wpływu na życie społeczne tych, którzy konsekwentnie przyznają się do Chrystusa. Niszczą małżeństwo przez prawne zrównywanie z nim związków homoseksualnych i promocję rozwiązłości. Normalna rodzina to dla nich główne źródło przemocy. Wielodzietność przedstawiają jako patologię, każde nowe życie zaś – jako zagrożenie wolności kobiety, przed którym trzeba się chronić, stosując odpowiednie „leki”, sprzedawane już ostatnio jak suplementy diety – bez recepty. Co więcej, uderzają w tożsamość człowieka jako mężczyzny i jako kobiety, realizując obłędne marzenie o wolności nawet od praw przyrody. To oni w atmosferze niekończącego się balu tworzą etyczną, religijną i demograficzną pustkę, która wręcz prosi się, aby ją ktoś zagospodarował. Czy zagospodaruje ją islam, czy dla nas nie mniej groźne i znowu gotowe do ekspansji imperium rosyjskie, to już sprawa wtórna. Ale niebezpieczeństwo jest realne jeszcze w ciągu naszego życia.

Jak w tym kontekście ocenić to, czym zajmują się ostatnio polskie ośrodki władzy – nie tylko w karnawale? W dniu ukazania się tego numeru „Idziemy” parlament po raz kolejny miał zajmować się ideologiczną konwencją przeciwko przemocy wobec kobiet, która tylnymi drzwiami ma wprowadzić ideologię gender. Szefowa rządu obiecuje, a „Gazeta Wyborcza” piórem katoliczki (!) Katarzyny Kolendy-Zaleskiej trzyma ją za słowo, że Platforma niebawem zajmie się legalizacją związków homoseksualnych. Wspomniana „Gazeta” w ubiegłorocznym komentarzu Jana Cieńskiego legalizację „małżeństw” jednopłciowych uznała za „wyznacznik przynależności do Zachodu” i najlepszą reakcję na „rosnące zagrożenie ze strony Rosji”. Czyżby to nowa odsłona hasła „Polska nierządem stoi”? Czy powszechny homoseksualizm miałby odstraszyć Rosjan przed wejściem do Polski, jak tyfus wśród więźniów odstraszał Niemców przed wchodzeniem do obozowych baraków? Ile jeszcze potrwa ten karnawał głupoty, zanim przyjdzie otrzeźwienie?

PS.

29 stycznia prezydent Bronisław Komorowski wraz z małżonką uczestniczył w tradycyjnym „Obiedzie Czwartkowym” w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Tradycyjnym, bo obiady czwartkowe w Łazienkach zainicjował król Staś – fajny król, szkoda tylko, że nasz ostatni…

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama