W odróżnieniu od nadprzyrodzonych skutków zła, które po chrzcie nie podlegają dziedziczeniu, w tych społecznych nie można liczyć tylko na Pana Boga
W odróżnieniu od nadprzyrodzonych skutków zła, które po chrzcie nie podlegają dziedziczeniu, w tych społecznych nie można liczyć tylko na Pana Boga
Dobrze się składa, że prorodzinne rozwiązania rządu premier Beaty Szydło wprowadzane są w życie właśnie w Roku Jubileuszu Miłosierdzia i 1050-lecia chrztu Polski. Owoce jubileuszu, zgodnie z jeszcze starotestamentalną tradycją, mają obejmować równocześnie sferę duchową i materialną. Ułatwienia w pełnym pojednaniu grzeszników z Bogiem i Kościołem to najważniejszy, ale nie jedyny wymiar świętowania tego jubileuszu. Nie jest nim również sama działalność charytatywna. Troska o ubogich jest bowiem codzienną misją Kościoła, zgodnie z Chrystusową zapowiedzią: „Ubogich zawsze mieć będziecie” (J 12,8).
Rok jubileuszowy jest w swojej istocie czymś więcej. Jak mówił niedawno abp Stanisław Gądecki, chodzi o przywrócenie nadszarpniętych relacji człowieka z Bogiem i relacji społecznych. Dla każdego pokolenia taki rok był szansą na zaczęcie życia od nowa, bez negatywnego bagażu z przeszłości. Dlatego Kościół i władze państwowe muszą szukać sposobów przeciwdziałania dziedziczeniu przez kolejne pokolenie społecznych skutków zła zaistniałego w życiu ich przodków. W odróżnieniu od nadprzyrodzonych skutków zła, które po chrzcie nie podlegają dziedziczeniu – przypomniała to ostatnio Konferencja Episkopatu Polski – w tych społecznych nie można liczyć tylko na Pana Boga.
Kościół ma do przezwyciężenia problem nie tylko coraz większej liczby osób żyjących w związkach niesakramentalnych, ale i całego nowego pokolenia zrodzonego i wychowanego w takich związkach. Jeśli rodzice uważają się za „odtrąconych” przez Kościół, unikają z nim kontaktu i nie korzystają za sakramentów, to jak mogą dzieciom dawać w tych sprawach dobry przykład? W ten sposób całe pokolenia bez własnej winy mogą wzrastać w mało religijnym lub antyreligijnym klimacie. Dlatego Kościół szuka nowych sposobów przyciągnięcia do siebie tych, którzy z racji obiektywnego trwania w grzechu nie mogą w pełni uczestniczyć w życiu sakramentalnym Kościoła. Nie chodzi przy tym o zatarcie prawdy, ale o przezwyciężenie namnażania się zła. Dotarcie do małżeństw niesakramentalnych z Ewangelią miłosierdzia, aby, uznawszy swój grzech, nie odrzucały Boga i Kościoła, jest jednym z najważniejszych wyzwań dla Kościoła podczas tego jubileuszu.
Ze społecznym dziedziczeniem zła muszą się także zmierzyć władze świeckie. W ostatnich latach w przerażającym tempie narasta ogromne rozwarstwienie społeczne. Najszybciej to rozwarstwienia narasta w krajach biednych, dźwigających się z ruiny gospodarczej, takich jak Polska, papieska Argentyna, nie mówiąc już o ubogich krajach Afryki czy Azji. Podczas gdy rośnie majątek zgromadzony w rękach niewielkiej grupy bogaczy, rośnie też liczba ludzi beznadziejnie biednych, bez szans na wykształcenie, godną pracę, mieszkanie i rodzinę. Zjawisko dotyczy również relacji międzynarodowych. Bogate kraje dalej bogacą się kosztem biedniejszych. Nawet w ramach Unii Europejskiej wprowadza się takie rozwiązania, aby Polak czy Węgier mógł w dalekiej przyszłości za tę samą pracę zarabiać tyle, co Grek, ale nigdy tyle, co Niemiec czy Francuz. Papieskie apele o międzynarodową solidarność są grochem rzucanym o ścianę.
Warto jednak spojrzeć w kontekście jubileuszu na kolejny projekt zgłoszony przez polski rząd. Chodzi o plan budowy tanich mieszkań. W ciągu sześciu miesięcy to drugi, po Programie 500+, pomysł na wzmocnienie polskich rodzin. Oby tylko był równie szybko i skutecznie realizowany. Zapisane w Karcie Praw Rodziny prawo do mieszkania ciągle bowiem pozostaje dla wielu polskich rodzin w sferze nierealnych marzeń. Doświadczenia tzw. frankowiczów i innych kredytobiorców skutecznie studzą te jakże uprawnione marzenia. Dziedziczenie polskiej biedy ma w tym przypadku konkretne oblicze młodej rodziny ściśniętej w pokoiku „przy rodzicach”, w którym nie ma miejsca nawet na dziecięce łóżeczko. Przerwanie tego procesu byłoby tym, co należy do istoty jubileuszu – wartym zauważania nawet przez papieża Franciszka podczas jego wizyty w Polsce.
Tych zaś, dobrze zazwyczaj sytuowanych, którzy lamentować będą, że Polski na to nie stać, pytam: A czy Polskę stać na to, żeby kształcić za ciężkie pieniądze młodych ludzi i patrzeć spokojnie, jak połowa z nich wyjeżdża na Zachód w poszukiwaniu chleba i… dachu nad głową? To nie jest pytanie na wiarę, tylko na rozum.
"Idziemy" nr 22/2016
opr. ac/ac