Na dzisiaj podpisów za aborcją na życzenie jest dwukrotnie więcej, niż tych za większą ochrona życia! Jeśli nic nie zrobimy, przegramy wszystko na pokolenia.
Na dzisiaj podpisów za aborcją na życzenie jest dwukrotnie więcej, niż tych za większą ochrona życia! Jeśli nic nie zrobimy, przegramy wszystko na pokolenia.
Do tytułowego tańca przed 1 listopada przygrywano w Polsce z przytupem. Najpierw komitet „Ratujmy kobiety 2017” w poniedziałek 23 października złożył w sejmie podpisy, które zebrał pod projektem ustawy legalizującej aborcję bez ograniczeń do 12. tygodnia ciąży. W szczególnych sytuacjach aborcja miałaby być legalna aż do momentu osiągnięcia przez dziecko zdolności samodzielnego życia poza łonem matki. Według deklaracji komitetu projekt ten poparło swoim podpisem prawie pół miliona uprawnionych do głosowania.
Nazajutrz własny projekt poszerzenia aborcyjnej furtki ogłosiły posłanki Nowoczesnej. Joanna Schmidt, pytana o różnice między ich propozycją a złożonym dzień wcześniej projektem, stwierdziła, że im nie chodzi o legalizację aborcji w ogóle, tylko o… zgodę na jej legalne wykonanie w każdym przypadku do 12. tygodnia ciąży. Warunkiem miałyby być konsultacje u psychologa i trzy dni na przemyślenie decyzji.
Nie wierzę, że posłowie Nowoczesnej nie wiedzą, że poszerzenie bardziej niż obecnie dopuszczalności aborcji jest niemożliwe z powodu niezgodności z konstytucją. Mówił o tym u nas prof. Andrzej Zoll. Pod jego przewodnictwem Trybunał Konstytucyjny w pełnym, dwunastoosobowym składzie 27 maja 1997 r. orzekł, że zapis dopuszczający aborcję ze względu na trudną sytuację społeczną kobiety jest niezgodny z konstytucją. A cóż dopiero aborcja na życzenie! Dopytywany, dlaczego Trybunał nie orzekł niezgodności z konstytucją paragrafu o aborcji w przypadku podejrzenia choroby dziecka, profesor odpowiedział szczerze: „Bo nikt tego nie zaskarżył”. Próbę zaskarżenia wspomnianego zapisu podjął latem tego roku poseł PiS dr Bartłomiej Wróblewski. Poparło go ponad stu posłów, ale inicjatywa w dziwnych okolicznościach została utrącona przez kierownictwo partii rządzącej.
O co więc chodzi organizatorom aborcyjnej hucpy? Każdemu o co innego. Działacze Nowoczesnej próbują poszerzyć swój topniejący elektorat choćby o część spośród deklarowanych zwolenników całkowitej legalizacji aborcji. Dlatego naprędce zgłosili projekt niegotowy jeszcze, ale zbieżny z tym, który zyskał tak wielkie poparcie. A komitet „Ratujmy kobiety”, pod który również podczepiło się kilka lewicowych partii, prócz gromadzenia elektoratu za realny cel stawia sobie zablokowanie pełniejszej ochrony życia poczętego. Do czasu. Kiedy zmieniłby się klimat polityczny i pojawiła szansa zmian zapisów w konstytucji chroniących życie, lewica skwapliwie z tego skorzysta. Teraz dąży do wytworzenia masy krytycznej.
Zablokowanie inicjatywy posła Wróblewskiego to już drugi w tej kadencji sejmu przypadek (po ubiegłorocznym czarnym marszu), kiedy Jarosław Kaczyński unika podniesienia sprawy ochrony życia poczętego. Mimo ubiegłorocznych deklaracji prezesa PiS, że popiera zakaz aborcji eugenicznej, organizatorzy aborcyjnej hucpy są pewni, że i tym razem osiągną swój cel. Zapewnienia prezydenta Andrzeja Dudy, że podpisze uszczelnienie ustawy chroniącej życie, gdy tylko znajdzie się ona na jego biurku, będą bezprzedmiotowe, dopóki żadna ustawa w tej kwestii na jego biurko nie trafi. Prezes PiS potrafi bowiem liczyć. A na dzisiaj podpisów za aborcją na życzenie jest dwukrotnie więcej, niż tych za większą ochrona życia! Jeśli nic nie zrobimy, przegramy wszystko na pokolenia. Nie tylko szansę na uratowanie niewinnych istot, u których podejrzewa się chorobę. Demoralizacja społeczeństwa przekłada się bowiem wprost na wyludnianie się świątyń. Nie ocalimy wiary jeśli nie uratujemy rodziny i życia nienarodzonych dzieci! Trzeba, żeby zrozumieli to wszyscy duszpasterze, zwłaszcza ci, którzy nie sami nie podpisali się jeszcze pod projektem wspieranym przez cały episkopat.
Podpisów na listach poparcia dla ratowania chorych dzieci powinno być chociaż dwukrotnie więcej, niż na listach popierających aborcję na życzenie. Można je jeszcze składać na specjalnych formularzach, które są do pobrania m.in. pod adresem www.idziemy.pl. Listy z podpisami muszą trafić do Komitetu „Zatrzymaj aborcję” najpóźniej 20 listopada. Wcześniej w jedną z niedziel mogłyby być niesione podczas Eucharystii w procesji z darami. Chodzi przecież o świętą sprawę.
Sytuacja, w której prezydent, premier i szef partii rządzącej są zasadniczo za zwiększeniem ochrony życia, może się już nigdy w naszych czasach nie powtórzyć. Możemy wreszcie przerwać taniec śmierci! Tak niewiele do tego potrzeba.
"Idziemy" nr 45/2017
opr. ac/ac