Szkoda, że tak mało mówi się na temat wspólnej deklaracji podpisanej 4 lutego w Abu Zabi przez papieża Franciszka i wielkiego imama Ahmada Al-Tayyeba.
Szkoda, że tak mało mówi się na temat wspólnej deklaracji podpisanej 4 lutego w Abu Zabi przez papieża Franciszka i wielkiego imama Ahmada Al-Tayyeba. Ten dokument „O ludzkim braterstwie dla pokoju i światowego współistnienia” mógłby być ratunkiem dla ludzkości i świata. Mógłby, gdyby dotarł do szerokich mas chrześcijan i muzułmanów.
Na aktywność papieża Franciszka wobec wyznawców islamu trzeba patrzeć jak na gest uprzedzający wobec tego, co niebawem może się w świecie wydarzyć. Podobnie jak św. Jan Paweł II apelował, żeby nie dopuścić do inwazji na Irak, tak teraz Franciszek robi, co może, aby nie doszło do kolejnej wojny. A jeśliby politycy – również nasi – znowu nie posłuchali papieża, to trzeba zrobić wszystko, aby ów konflikt nie był przedstawiany jako starcie cywilizacji chrześcijańskiej z cywilizacją islamu. Chrześcijanie i muzułmanie mogliby bowiem żyć w pokoju i braterstwie, gdyby nie rozgrywanie ich i napuszczanie na siebie przez polityków, media i potężne antyreligijne lobby.
Deklaracja papieża Franciszka i imama Al-Tayyeba jest istotnym etapem przestawiania wektorów we wzajemnym spojrzeniu na siebie wyznawców dwóch największych religii świata. Zmianę tę zapoczątkował św. Franciszek z Asyżu, który stając w 1219 r. przed sułtanem Melikiem al-Kamilem zrobił dla Kościoła i dla wzajemnych relacji więcej chyba dobrego niż wszystkie wprawy krzyżowe. Kolejnym etapem był Sobór Watykański II, który w swoich dokumentach zapisał, że Boży plan zbawienia obejmuje także – i to na szczególnej pozycji – wyznawców islamu. Święty Jan Paweł II, oprócz tego, że zainicjował w 1986 r. Światowe Dni Modlitw o Pokój w Asyżu z udziałem przedstawicieli wielu religii, jako pierwszy w historii papież w 2001 r. oficjalnie nawiedził meczet. Te gesty ze strony następców św. Piotra nie mają bynajmniej na celu rozmywania tożsamości Kościoła ani wiary w Jezusa Chrystusa, który jest jedynym Zbawicielem ludzkości. Wynikają raczej z przekonania, że Punkt zwrotny ks. Henryk Zieliński więcej nas, jako wyznawców Jedynego Boga, łączy niż dzieli, zwłaszcza w stosunku do bezwzględnego bezbożnictwa. Lepiej jest ze sobą rozmawiać i współpracować, niż się wzajemnie zabijać.
Ale nie tylko pokój i odrzucenie wojen toczonych w imię religii jest treścią ostatniej deklaracji katolicko-muzułmańskiej. Chociaż rzeczywiście jest to główny temat dokumentu. Obie strony odrzucają terroryzm, „który musi być potępiony we wszystkich jego formach”, i wzywają do zaprzestania finansowania tej zbrodniczej działalności. Potępiają ekstremizm zarówno narodowy, jak i religijny. Sprzeciwiają się wszelkim próbom zmuszania ludzi do zmiany ich wiary. Apelują o poszanowanie miejsc kultu: synagog, kościołów i meczetów.
Kolejnym tematem deklaracji jest, jakże bliskie Franciszkowi, zagadnienie niesprawiedliwości społecznych i wyzysku, który uniemożliwia pełny rozwój ludzi i narodów. Wbrew stereotypom na temat islamu, obaj przywódcy religijni upominają się o prawo kobiet do godności, wolności, edukacji, zatrudnienia i korzystania z praw politycznych. Apelują o ochronę kobiet przed wykorzystaniem seksualnym i innymi praktykami, które upokarzają ich godność. W podobnym duchu apelują o poszanowanie praw dzieci, przypominając, że obok prawa do edukacji i wyżywienia mają one także prawo „dorastania w środowisku rodzinnym”.
Ważnym wątkiem jest obrona rodziny. „Atakowanie instytucji rodziny, traktowanie jej z pogardą lub powątpiewanie w jej ważną rolę jest jednym z najgroźniejszych nieszczęść naszej epoki” – czytamy w deklaracji. I, co nie mniej ważne w kontekście dzisiejszych wzywań, papież i imam zwracają uwagę na potrzebę „przebudzenia świadomości religijnej” i przylgnięcia do wartości moralnych. Obydwie religie zdają sobie sprawę ze wspólnego dla nich zagrożenia, jakim jest fala demoralizacji, niszczenia rodziny i ateizacji społeczeństwa. Dzisiaj możemy się temu przeciwstawić tylko wspólnie.
Z deklaracji wynika wprost, że wrogiem człowieka wierzącego w Boga nie jest drugi człowiek wierzący, choćby wierzył inaczej. Wrogiem jest ten, kto usiłuje tak manipulować ludźmi i ich wiarą, aby w imię religii ludzie zaczęli się wzajemnie zabijać. Im szybciej to zrozumiemy po obydwu stronach, tym lepiej dla nas. Na początek zachęcam do przeczytania całego dokumentu na www.idziemy.pl i do dzielenia się nim z tymi, którzy też wierzą w Jedynego Boga.
"Idziemy" nr 7/2019
opr. ac/ac