Przykład z Waszyngtonu

Można zazdrościć, ale lepiej byłoby naśladować. Tak najkrócej należałoby ująć refleksje po tym, co w piątek 23 stycznia wydarzyło się w Waszyngtonie.

Można zazdrościć, ale lepiej byłoby naśladować. Tak najkrócej należałoby ująć refleksje po tym, co w piątek 23 stycznia wydarzyło się w Waszyngtonie. Od 47 lat ulicami miast USA przechodzi marsz w obronie ludzkiego życia.

Wyjątkowość tegorocznego marszu polegała na tym, że po raz pierwszy w historii wśród jego uczestników pojawił się prezydent USA. Donald Trump od początku prezydentury, a nawet wcześniej, nie krył swojego stanowiska w sprawie niedopuszczalności aborcji. Tym razem, przemawiając do uczestników marszu, zapewnił, że dzieci nienarodzone mają w Białym Domu tak mocnego obrońcę, jak nigdy dotąd. Za prezydentury Trumpa USA wycofały się w finansowania oenzetowskich i międzynarodowych programów aborcyjnych. Na ostatniej konferencji ludnościowej w Nairobi głównie dzięki stanowisku Stanów Zjednoczonych i 24 innych państw udało się zablokować wpisanie aborcji do katalogu praw człowieka. Ale to nie wszystko. Trump podkreślił znaczenie, jakie miało wyznaczenie do Sądu Najwyższego nowych sędziów, którzy szanują życie, oraz mianowanie 187 sędziów federalnych, którzy mają podobną wrażliwość. Dlatego w USA jest obecnie szansa na zmianę złego prawa z 1973 r. Kongresmenom prezydent powiedział bez ogródek, że zawetuje każdą ustawę, która byłaby przeciwko życiu. Wezwał ich do przyjęcia przepisów chroniących godność dziecka od poczęcia oraz zakazujących tzw. późnej aborcji. Opozycji wytknął, że blokowała przyjęcie ustaw zapewniających opiekę medyczną dzieciom, które przeżyły aborcję.

Prezydent USA bez zahamowań cytował z pamięci Biblię. Mówił o człowieku, który jest „cudownie stworzony” w łonie matki. „Kiedy widzimy obraz dziecka w łonie matki, podziwiamy majestat Bożego stworzenia” – stwierdził Tramp. Podkreślił, skąd wynika niezbywalna godność człowieka od poczęcia: „Wiemy, że każda ludzka dusza pochodzi od Boga i każde ludzkie życie – narodzone i nienarodzone – jest stworzone na święty obraz Wszechmogącego Boga”. Przeciwstawił się próbom uciszania obrońców życia w przestrzeni publicznej. Zastrzegł, że uczelnie, które nie będą przestrzegać w tym wymiarze wolności słowa, będą pozbawione państwowych pieniędzy. Przypomniał jednocześnie obrońcom życia o działaniach najprostszych: „Stajesz codziennie w obronie życia, kiedy zapewniasz mieszkanie, pracę i opiekę medyczną kobietom, kiedy znajdujesz rodzinę dzieciom poszukującym domu”. Kobiety spodziewające się dziecka i wychowujące dzieci nazwał bohaterkami. „Jestem naprawdę dumny, że mogę was popierać” – powiedział do uczestników marszu Donald Trump.

Chciałoby się coś podobnego zobaczyć i usłyszeć za dwa miesiące w Polsce. W niedzielę 22 marca ulicami Warszawy przejdzie Narodowy Marsz dla Życia. Jego trasa już tradycyjnie będzie przebiegać Traktem Królewskim, tuż obok Pałacu Prezydenckiego. Przydałoby się jakieś choćby słowo od prezydenta, który wielokrotnie deklarował się jako zwolennik obrony życia od poczęcia. Nie powinno chyba przeszkadzać, że to rok wyborczy, bo marsz jest narodowy, a Donalda Trumpa też niedługo czekają wybory, i się nie bał. Warto pamiętać, że obrońcy życia też mają prawo głosu. Jeśli nie znajdą zrozumienia u obecnie rządzących, dadzą temu wyraz przy urnach wyborczych. Są już zmęczeni, bo pod rządami tzw. dobrej zmiany sprawa ochrony życia była przedmiotem gry na zwłokę nie tylko parlamentu, ale i Trybunału Konstytucyjnego.

Być może swoje winy mają także obrońcy życia i duchowni. Nie znam w Polsce przypadku – w odróżnieniu od USA – żeby jakiś biskup po rozmowie z politykiem jednej czy drugiej partii ogłosił, że albo polityk zmieni zdanie, albo z powodu wspierania projektów przeciwnych świętości życia nie powinien być dopuszczany do Komunii Świętej. Brak nam ewangelicznej wyrazistości. Z drugiej strony obrońcy życia są w Polsce dramatycznie podzieleni. Niektórzy reprezentują skrajne poglądy i przyjmują skrajne metody działania. To osłabia siłę ich głosu. Za dobry sygnał trzeba uznać, że obie warszawskie diecezje w tym roku zrezygnują z organizacji własnego marszu, aby włączyć się w ten narodowy, 22 marca. Oby podobną decyzję podjęli organizatorzy Marszu dla Życia i Rodziny, który zaplanowano na 31 maja. Jeśli poszlibyśmy razem i prezydent Andrzej Duda poszedłby za przykładem Donalda Trumpa, to szanse na zwycięstwo cywilizacji życia nad cywilizacją śmierci wzrosłyby i u nas.

"Idziemy" nr 5/2020

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama