• Idziemy

Niepodległość na sprzedaż?

Słowa św. Jana Pawła II o wolności, która jest nam dana i zadana, której nie można tylko posiadać i używać, ale trzeba ją ciągle zdobywać, zyskują dzisiaj wyjątkowe znaczenie.

Brzmią aktualnie, chociaż zostały wypowiedziane przed ponad ćwierćwieczem: 1 czerwca 1997 r. we Wrocławiu, podczas papieskiej pielgrzymki z okazji Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego. W obliczu rosyjskiej napaści na Ukrainę i groźby rozszerzenia agresji na kraje sąsiednie, w tym na Polskę, namacalnie doświadczamy, jak krucha jest wolność i niepodległość naszej ojczyzny i jak bardzo trzeba się o nią troszczyć.

Zasadniczo ani wśród polityków, ani w społeczeństwie nie ma sprzeciwu wobec kolosalnych wydatków, które ponosimy i przez wiele lat będziemy ponosić na obronność. Polska armia ma powiększyć swoją liczebność ok. dwukrotnie – do 300 tys. żołnierzy. Nadrabiając zaległości z kilkudziesięciu lat, przeznaczamy miliardy złotych na zakup nowoczesnych samolotów, czołgów, transporterów opancerzonych, haubic, zestawów rakietowych i przeciwlotniczych. Zanim będzie za późno. Kupujemy gdzie się da i za ile się da, ponieważ żaden ze światowych dostawców uzbrojenia nie jest w stanie sprostać w pojedynkę skali i pilności polskiego zapotrzebowania. Tym bardziej nie są w stanie nadążyć z produkcją nasze rodzime fabryki.

Nie chodzi o budowanie imperium, choćby kontynentalnego. Nie mamy zamiaru – ani potencjału – żeby komukolwiek zagrażać: ani atomowej Rosji, ani bogatym Niemcom. Nie rościmy sobie pretensji do Wilna ani do Lwowa. Nasz stosunek do sąsiadów jest pod tym względem wręcz przykładny. Wystarczy nam, że będą szanować polskie groby i prawa polskiej mniejszości. Oni już zaczynają to doceniać, coraz bardziej zależy im na naszej przyjaźni. Stajemy się w ostatnim czasie jednym z liczących się państw NATO – potencjalnie najpotężniejszego sojuszu militarnego na świecie. Pewnie i dlatego nie musimy jeszcze na dźwięk syren zbiegać do schronów, nie staliśmy się celem militarnej agresji Rosji. Ale doświadczenie pokazuje, że nie lekceważąc znaczenia sojuszy, powinniśmy liczyć głównie na samych siebie.

Jesteśmy gotowi w tej sprawie do poświęceń. Mamy zbyt żywą pamięć rozbiorów, klęski narodowych powstań, zsyłek na Sybir, okupacji niemiecko-rosyjskiej, mogił Katynia i krematoriów Auschwitz, czy wreszcie lat komunistycznego zniewolenia, żeby nie rozumieć , czym jest utrata niepodległości. Dodatkowo utwierdzają nas w tej świadomości informacje zza naszej wschodniej granicy o bestialstwie znanego nam agresora, który mimo upływu lat wcale się znacząco nie zmienił. Miliony Ukraińców, którzy uciekli do nas przed wojną, pozwalają nam osobiście doświadczyć, że są oni takimi samymi ludźmi, jak my. Mieli swoje domy, rodziny, pracę i marzenia i nagle ktoś postanowił ich tego pozbawić. Pośpiesznie wyciągamy wnioski z ich bolesnych doświadczeń, żeby nie być następnym celem rosyjskiego ataku. W tej kwestii jest ogólnonarodowa zgoda.

Zgody potrzeba jednak na wielu innych płaszczyznach, jeśli chcemy nie tylko reagować na zagrożenia, ale też systematycznie wzmacniać naszą niepodległość. Potrzebujemy jakiejś ogólnonarodowej umowy w sprawach dla Polski fundamentalnych i priorytetowych, które nie mogą podlegać partyjnym wojenkom. Trzeba wyciągać wnioski z naszej trudnej historii, kiedy to sąsiedzi bezlitośnie wykorzystali słabość i wewnętrzne rozdarcie naszego państwa oraz sprzedajność jego ówczesnych elit politycznych. Nie tylko wykorzystali, ale wszystkie te zjawiska stymulowali, posługując się propagandą, przekupstwem i przemocą. Widzieli w tym okazję do realizacji własnych celów i powiększenia swoich imperiów. Ale co się im dziwić, skoro nawet polscy posłowie głosowali za tym, co służyło interesom nie Rzeczypospolitej, ale jej zaborców? Synonimem tego, co w polskiej tradycji najgorsze i obrzydliwe, stała się Targowica, szukanie poparcia u obcych przeciwko Polsce. Kontynuacją tej fatalnej tradycji jest dzisiaj zabieganie eurodeputowanych z Polski o zablokowanie funduszy unijnych dla Polski w ramach Krajowego Programu Odbudowy. Wcześniej było blokowanie geotermii w Toruniu, bo zainicjował ją nielubiany przez liberałów o. Tadeusz Rydzyk. Takich przykładów jest więcej.

W Niemczech, w USA czy w Izraelu polityk, który działa wbrew fundamentalnym interesom swojego państwa i narodu, zostaje definitywnie skreślony. Musimy także od polskich polityków wymagać bezwzględnej lojalności wobec Polski, jeśli nasza niepodległość ma nie być tymczasowa i na sprzedaż.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama