Rozeznawanie duchowe nie dotyczy wprawdzie kwestii politycznych, ale być może warto i w tej materii zastosować jeden ze sposobów rozeznawania, który proponuje św. Ignacy Loyola. Wziąć kartkę i spokojnie wypisać sobie wszystkie „za i przeciw”, aby nie dać się zmanipulować albo ponieść emocjom.
Z godnie z przewidywaniami większości komentatorów życia publicznego do urn pójdziemy w niedzielę 15 października. W tekstach mszalnych tego dnia nie ma żadnego nawiązania do prawa i sprawiedliwości ani innych partyjnie kojarzących się treści. Natomiast obchodzić będziemy wówczas XXIII Dzień Papieski pod hasłem „Św. Jan Paweł II – Cywilizacja życia”. Czy ten czynnik może mieć znaczący wpływ na wynik wyborów? Niekoniecznie. Pozostaje tylko nadzieja, że kandydaci jakkolwiek przyznający się do dziedzictwa św. Jana Pawła II nie będą tego dnia grać wyborczo tematem aborcji. Zwyczajnie nie będzie im się to opłacać. Nie należy się też spodziewać, że obchody Dnia Papieskiego przyczynią się do znaczącego wzrostu frekwencji wyborczej wśród konserwatywnego elektoratu. Znacznie większy wpływ na liczbę zwolenników poszczególnych partii przy urnach może mieć chociażby pogoda.
Wraz z ogłoszeniem terminu wyborów ruszyła już oficjalnie kampania wyborcza. Oficjalnie, bo nieoficjalnie trwa ona nieprzerwanie już od wielu miesięcy, a nawet lat. Skupianie się na sondażach i rywalizacji partyjnej nie sprzyja podejmowaniu roztropnych i dalekosiężnych decyzji. Zdobycie bądź przedłużenie władzy zdaje się być dla wielu celem nadrzędnym nawet wobec dobra kraju. W tej sytuacji można się spodziewać, że końcówka tej kampanii będzie wyjątkowo brutalna i brudna. Ataki personalne i manipulacje, z którymi mieliśmy do czynienia w ostatnich miesiącach, są tylko jej przedsmakiem. Najostrzejsze i najpodlejsze zagrania zostawione są na koniec, nawet na ostatnie godziny przed ciszą wyborczą, żeby zaatakowany nie miał szans na nie odpowiedzieć. A to wówczas wielu niezdecydowanych wyborców podejmuje ostateczne decyzje. Liczą się wtedy chwilowe emocje, wrażenia estetyczne, skojarzenia i bodźce podprogowe. Naprawdę wiele zaskakujących rzeczy może się jeszcze wydarzyć. Szczególnie że wpływaniem na wynik wyborów w Polsce zainteresowanych jest obecnie wiele państw i organizacji. Żadna uchwała sejmowa niczego w tej sprawie nie zmieni.
Kiedy Ukraina walczy z rosyjskim agresorem, Polska jest nie tylko głównym kanałem, którym płynie pomoc dla obrońców, ale również najbardziej aktywnym organizatorem tej pomocy. Do tego trzeba dodać postawę polskich władz wobec brukselskiego mainstreamu. To sprawia, że jesteśmy w polu zainteresowania wielu państw. Pojawiają się niedwuznaczne wypowiedzi na temat oczekiwań wobec naszych wyborów nie tylko ze strony polityków rosyjskich i białoruskich, ale także niemieckich i amerykańskich. Prócz jawnych deklaracji i działań trzeba się liczyć także z zaangażowaniem obcych wywiadów i służb. Swój wpływ na wynik wyborów może mieć również sytuacja na Ukrainie i postawa ukraińskich władz wobec Polski. Jakikolwiek gest dobrej woli Kijowa w stosunku do Warszawy uzasadniałby gigantyczne zaangażowanie i pomoc, którą Polska i Polacy okazali Ukraińcom i ich państwu. Każdy zaś przejaw roszczeniowości i buty Ukraińców wobec Polaków będzie rodzić pytania o sens tej pomocy i będzie kamieniem u szyi dla aktualnych polskich władz. Wmawianie nam i Ukraińcom, że walczą za nas, może się okazać bardzo krótkowzroczne. Bo jeśli tak, to nie oni nam, tylko my im winni jesteśmy wdzięczność.
Pamiętajmy, że wiosną 2004 r. o wyniku wyborów w Hiszpanii zdecydowała… al-Kaida! Rządząca i prowadząca w sondażach konserwatywna Partia Ludowa z premierem José Maríą Aznarem utraciła władzę na rzecz lewicy z José Luisem Zapatero po tym, jak muzułmańscy terroryści tuż przed wyborami przeprowadzili serię zamachów bombowych w Madrycie. Przerażeni Hiszpanie zagłosowali na tego, kto obiecał wycofanie wojsk hiszpańskich z Iraku. Nie miały znaczenia dobre wyniki gospodarcze, rosnąca pozycja kraju ani zdrowy rozsądek. Terroryści osiągnęli swoje, a skutki tamtych wyborów na wiele lat przesądziły o kierunku, w którym podąża ten kraj.
Dlatego zanim weźmiemy karty do głosowania, już teraz weźmy sobie zwykłą kartkę. Napiszmy na jednej stronie: „Rząd”, na drugiej: „Opozycja”. Podzielmy każdą ze stron kreską na pół, żeby codziennie na chłodno zapisywać tam plusy i minusy głównych pretendentów do władzy. Załóżmy im coś w rodzaju szkolnego dziennika. W dzień Matki Bożej Różańcowej zróbmy podsumowanie, podejmijmy decyzję i zafundujmy sobie całotygodniową ciszę wyborczą. Wszystko po to, żebyśmy to my sami wybrali świadomie nasze władze, nie ulegając wpływom tych, którzy w ostatniej chwili z wewnątrz i z zewnątrz będą chcieli zarządzać naszymi emocjami. Niech to będą nasze, a nie ich wybory.