Obozy śmierci były niemieckie

Nazywanie niemieckich obozów zagłady "polskimi" jest oczywistym kłamstwem. Skąd więc tak ostre reakcje na ustawę o IPN?

I kropka. Jakiekolwiek inne nazywanie obozów koncentracyjnych zorganizowanych przez Niemców znajdujących się podczas II wojny światowej na terenie dzisiejszej Polski jest kłamstwem. Nazywanie ich obozami nazistowskimi jest rozmywaniem prawdy, ponieważ owi naziści nie wzięli się z kosmosu, ani nawet nie byli przedstawicielami międzynarodowej koalicji, tylko byli nimi Niemcy. Nazywanie obozów polskimi jest czystym kłamstwem, ponieważ Polska wtedy nie istniała. I kropka.

Powtórzmy jeszcze raz, bo jest to najważniejszy aspekt tej sprawy: w latach 1939-1945 Polska jako państwo w ogóle nie istniała, nie było nawet marionetkowego rządu jak we Francji, rządzili tutaj albo Niemcy albo Rosjanie, którzy Polaków zabijali, więzili i prześladowali. Nikt nie twierdzi, że nie zdarzały się przypadki wydawania czy prześladowania, a nawet zabijania Żydów przez Polaków, natomiast kłamstwem jest sformułowanie o odpowiedzialności Narodu czy Państwa Polskiego za Holokaust. Dlatego poprawka do ustawy o IPN-ie, która proponuje penalizację takiego kłamstwa, jest jak najbardziej potrzebna i trzeba mieć nadzieję, że nasze władze nie ugną się wobec histerycznej i kłamliwej nagonki, jak się rozpętała, można powiedzieć na całym świecie, ale przede wszystkim w Izraelu, a także w niektórych środowiskach w Stanach Zjednoczonych. Cieszę się, że wśród tych, którzy zdecydowanie wypowiedzieli się publicznie w tej sprawie, rewindykując prawo Polski do stanowienia swego prawa i obrony dobrego imienia, jest również nasz Biskup Kaliski.

Prawo, które uwiera

Warto najpierw uporządkować nieco sytuację i przypomnieć, o co poszło, bo nawet w tej sprawie próbuje się uprawiać demagogię bądź dezinformację. Na przykład w jednej z włoskich telewizji na pasku pojawił się napis mówiący, że Polacy chcą karać za mówienie o Holokauście. I taką bzdurę przeczytały miliony Włochów! A więc przytoczmy w całości poprawkę do ustawy o IPN. Artykuł 22a ma brzmieć następująco:

„1. Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie określone w art. 6 Karty Międzynarodowego Trybunału Wojskowego załączonej do Porozumienia międzynarodowego w przedmiocie ścigania i karania głównych przestępców wojennych Osi Europejskiej, podpisanego w Londynie dnia 8 sierpnia 1945 r. (Dz. U. z 1947 r. poz. 367) lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni, podlega karze grzywny lub karze pozbawienia wolności do lat 3. Wyrok jest podawany do publicznej wiadomości.

2. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 działa nieumyślnie, podlega karze grzywny lub karze ograniczenia wolności.

3. Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w ust. 1 i 2, jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej lub naukowej. 

Art. 55b. Niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu zabronionego niniejszą ustawę stosuje się do obywatela polskiego oraz cudzoziemca w razie popełnienia przestępstw, o których mowa w art. 55 i art. 55a”.

Widać więc wyraźnie, że nie chodzi o żadne wybielanie historii czy jej negowanie, ale o twarde powiedzenie, że nie pozwalamy na bezkarne kłamstwa o odpowiedzialności Narodu. Dość tych powtarzających się coraz częściej „polskich obozów śmierci”!

Moim zdaniem błędem jest wyłączenie z penalizacji sytuacji, gdy kłamstwo dokonuje się w ramach działalności artystycznej, bo rozumiem, że jako hipoteza naukowa może oczywiście być badana. Natomiast jeśli chodzi o działalność artystyczną, to przecież wiadomo, że dzisiaj popkultura ma znacznie większy wpływ na tzw. opinię publiczną, czy też powszechną świadomość niż szkolna wiedza czy rzetelna informacja.

Ciekawostką jest również fakt, że podobne zapisy zostały już raz wprowadzone w kodeksie karnym w 2006 roku również podczas rządów PIS-u. Art. 112 pkt. 1a mówił o „przestępstwie pomówienia Narodu Polskiego” i że polską ustawę karną stosuje się do obywatela polskiego oraz cudzoziemca w razie jego popełnienia, bez względu na prawo obowiązujące w miejscu dokonania czynu. Natomiast art. 132a brzmiał następująco: „Kto publicznie pomawia Naród Polski o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Prawda, że zapisy niemal identyczne jak te z ostatnich dni, o które rozpętała się taka wrzawa? Nie przypominam sobie jednak takiej histerii i agresji medialnej ze strony Izraela wówczas. Inna sprawa, że te zapisy długo się nie utrzymały, bo już 19 września 2008 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł ich niezgodność z Konstytucją, i bez wchodzenia w szczegóły powiem, że chodziło o błędy w toku prac legislacyjnych.

Teraz można się zastanawiać, czy wówczas Izrael nie oponował, bo miał inne problemy na głowie, czy też — co jeszcze gorsze — miał tu na miejscu w Polsce osoby czy grupy osób, które zadbały, aby zapisy nie pasujące do narracji usunąć „po cichu” bez robienia wielkiej afery. Natomiast pozytywny w tej historii byłby fakt, że najwyraźniej dzisiaj już po cichu się tego zrobić nie dało... Albo Izrael wykorzystuje całą antypolska histerię z innych powodów.

Sytuacja w Izraelu

Powody takie może mieć przede wszystkim premier Benjamin Netanyahu. Sam boryka się z zarzutami korupcji i oszustwa, a na dodatek został jeszcze dodatkowo dotknięty oskarżeniami w stosunku do małżonki Sary, podejrzanej o wydanie z kasy publicznej kwoty 100 tysięcy USD na zamawianie różnych dań z luksusowych restauracji z dostawą do rezydencji w sytuacji, gdy rezydencja premiera miała kucharza i całą kuchnię utrzymywane na koszt podatnika. Pani Sara nie dość, że nie stawia się na przesłuchania to jeszcze ma inne problemy z przegranymi procesami z oskarżenia służby domowej włącznie. A wszystko to tuż przed wyborami. Może więc dlatego premier Netanyahu postanowił postawić na kartę rzekomego polskiego antysemityzmu i na antypolskich nastrojach uzyskać kilka punktów procentowych poparcia?

Warto więc przypomnieć Premierowi Izraela, - jak radzi Krystyna Murat w jednym ze swoich wpisów, -  że jego szanowny ojciec śp. Benzion Netanyahu, który urodził się w 1910 roku w Warszawie jako Benzion Milleykowsky, w okresie 1939-1940 był w Nowym Jorku sekretarzem samego Zeeva (Włodzimierza) Żabotyńskiego, wielkiego przywódcy syjonistycznego. Żabotyński  w 1939 roku otrzymał od Rządu II Rzeczpospolitej pomoc kredytową (żyrowaną honorem Włodzimierza Żabotyńskiego) w wysokości 212 tysięcy ówczesnych złotych, na wyszkolenie wojskowe Nowej Organizacji Syjonistycznej i to właśnie on już w 1938 roku przestrzegał Żydów, że w Polsce napadniętej przez Niemców Żydzi będą eksterminowani. Nie przez Polaków — tylko przez Niemców. „Czyżby prof. Benzion Netanyahu Mileykowski syn rabina Natana Mileykowskiego (Halevy) z miejscowości Krewo, który żył 102 lata i zmarł dopiero w roku 2012 nie zdołał przekazać synowi, Premierowi Izraela, tak ważnych przemyśleń jednego z liderów społeczności żydowskiej — Zeewa Żabotyńskiego — na temat relacji niemiecko-żydowsko-polskich?”

Najwyraźniej nie, bo jak potwierdził polski minister spraw zagranicznych, pan Netanyahu w telefonicznej rozmowie z remierem Morawieckim użył sformułowania „systemowy” współudział Polaków w Holokauście. A na to zgody być nie może. Przypomnijmy raz jeszcze.

Pro memoria dla Netanyahu

Cytuję za Maciejem Pawlickim. Dekretem demokratycznie wybranego przez Niemców kanclerza III Rzeszy Adolfa Hitlera z 8 października 1939 roku miejscowość Oświęcim została wcielona do III Rzeszy i znalazła się administracyjnie w Niemczech, w powiecie Landkreis Bielitz, Regierungsbezirk Kattowitz, Provinz Oberschlesien. W roku 1940 na tym terenie Niemcy utworzyli obóz przeznaczony do osadzania Polaków. Potem Niemcy zaczęli osadzać w nim także Żydów, Cyganów i sowieckich jeńców. Spośród zarejestrowanych więźniów Auschwitz Polacy stanowili ok 40%. W roku 1941 Niemcy rozpoczęli mordy na Żydach w obozie w  Kulmhof. 20 stycznia 1942 roku w Wannsee pod Berlinem rząd niemiecki podjął decyzję o Endlösung der Judenfrage (ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej), czyli wymordowaniu narodu żydowskiego. Odtąd była ona realizowana przez setki tysięcy Niemców, funkcjonariuszy III Rzeszy Narodu Niemieckiego, funkcjonariuszy SS, żandarmów, urzędników, żołnierzy Wermachtu. Nazywano ją akcją Reinhardt, od imienia Reiharda Heydricha, jej inicjatora. Zbudowano komory gazowe m.in. w niemieckich obozach w Bełżcu, Dachau, Majdanku, Kulmhof, Sobiborze, Treblince, Auschwitz.

Niemcy utworzyli 1634 obozy koncentracyjne - na terenie Rzeszy i krajów okupowanych. Wiele z nich było obozami śmierci. „Pracowało” w nich około 70 000 niemieckich funkcjonariuszy (głównie SS i gestapo). Po wojnie osądzono około 1700 osób, czyli 2,5% z nich. W samym obozie Auschwitz „pracowało” ok. 8000 esesmanów przed sądem postawiono 750 osób, z czego 673 w Polsce i około 70 poza granicami Polski. Te dane są dla tych wszystkich, którzy ciągle piszą o „polskich obozach śmierci” i mówią, że „może i Niemcy te obozy zorganizowali, ale Żydzi którzy w nich ginęli żadnego Niemca nie widzieli”.

Czy chodzi o odszkodowania?

Wracając do naszych czasów, wielu sugeruje, że najbardziej prawdopodobnym motywem histerii izraelskiej i generalnie środowisk żydowskich mogą być po prostu pieniądze. Jak już jest dość powszechnie wiadomo 12 grudnia ubiegłego roku Senat Stanów Zjednoczonych aprobował Act S.447, znany jako Justice for Uncompensated Survivors Today (JUST) Act of 2017. Jeśli ten akt zostanie podpisany przez Donalda Trumpa i stanie się obowiązującym w USA prawem, da on podstawy legalności dla przejmowania przez żydowskie organizacje tak zwanego „mienia bezspadkowego”, to znaczy - znajdujących się głównie w Polsce nieruchomości stanowiących własność skarbu państwa, albo własność samorządów terytorialnych. Innymi słowy, jeśli nie ma spadkobierców, to mogą nim być organizacje. Nie będę wchodził w szczegóły, o jakie kwoty może chodzić, najostrożniejsze szacunki mówią o 65 miliardach dolarów. Jeśli utrzyma się narrację o współodpowiedzialności Polski za Holokaust, wszelkie roszczenia staną się bardziej uzasadnione.

Warto jednak w tym miejscu przytoczyć niedawne deklaracje prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego, który przypomniał, że sprawy odszkodowań dla społeczności żydowskiej przejął rząd USA. Wynika to z polsko-amerykańskiego układu indemnizacyjnego z 1960 roku, na mocy którego władze PRL przekazały rządowi USA 40 mln dolarów na całkowite zaspokojenie roszczeń za majątek pozostawiony w Polsce. Podobne umowy w czasach PRL zostały podpisane z państwami zachodnimi. Ciekawe, że tak mało się o tym mówi.

Specjaliści od II wojny światowej

A na zakończenie, skoro jesteśmy przy Stanach Zjednoczonych, jeszcze jedna ciekawostka, z podziękowaniem dla nieocenionej Krystyny Murat, która ją odszukała. 31 stycznia 2018 roku ośmioro kongresmenów z USA wchodzących w skład Bipartisan Task Force for Combating Anti-Semitism, czyli międzypartyjnej grupy zadaniowej do zwalczania antysemityzmu powołanej trzy lata wcześniej przez Izbę Reprezentantów, napisało list do Prezydenta RP. W jednym z akapitów piszą: As we all know, Poland suffered terribly under the brutal occupation by Nazi Germany from 1939 to 1945. In this time, Poland's population was devastated through the murder of almost two million non-Jewish and three million Jewish Poles. Można to przetłumaczyć w sposób następujący: „Jak wszyscy wiemy, Polska strasznie cierpiała podczas brutalnej okupacji przez nazistowskie Niemcy od 1939 do 1945 r. W tym czasie populacja Polski została zdewastowana przez morderstwo prawie dwóch milionów Polaków nie Żydów i trzech milionów żydowskich Polaków”. Specjaliści od Holokaustu pomniejszają liczbę polskich ofiar z 3 milionów do niespełna 2! Tacy to specjaliści chcą nas uczyć historii! Zresztą już pierwsze zdanie ich listu jest równie agresywne i nieprawdziwe: „Dear President Duda, As Co-Chairs of the Bipartisan Taskforce for Combating Anti-Semitism, we are alarmed by legislation recently passed by the Sejm and awaiting consideration by the Senate that would criminalize references to Polish complicity in Nazi war crimes against Jews during the occupation of Poland during World War II”.  Czyli: „Drogi Prezydencie Duda, jako współprzewodniczący Międzypartyjnej Grupy Zadaniowej do Zwalczania Antysemityzmu, zostaliśmy zaalarmowani ustawą ostatnio uchwaloną przez Sejm i czekającą do rozpatrzenia przez Senat, która kryminalizuje odniesienia do polskiego współudziału w nazistowskich zbrodniach wojennych przeciwko Żydom w czasie okupacji Polski w czasie II wojny światowej”. Oczywiście POLSKI współudział w NAZISTOWSKICH zbrodniach. Nie NIEMIECKICH, ale nazistowskich.

Państwo kongresmeni, kilka lat temu, podczas wręczania Medalu Wolności, przyznanego pośmiertnie Janowi Karskiemu, Prezydent USA Obama stwierdził, że Karski „był bohaterem polskiego ruchu oporu wysłanym do polskiego obozu śmierci”. Jan Karski był pierwszym Polakiem, który otrzymał Medal of Freedom na niemal 20 tysięcy wręczonych odznaczeń w ostatnim półwieczu i niestety skończyło się to takim skandalem. Nawet w prywatnym liście z przeprosinami w odpowiedzi na list Prezydenta RP nie padło sformułowanie „niemieckie obozy koncentracyjne”.

Ówczesne zachowanie waszego Prezydenta, a także wasze dzisiejsze mądrości na temat II wojny światowej, są jeszcze jednym argumentem za twardą obroną ustawy o IPN-ie. Za twardą obroną prawdy. Myślę, że i wam by się to przydało.

O prawdę historyczną

A tak przy okazji, słówko do historyków w USA i w Izraelu. „W 1939 r. prezydent USA Franklin Delano Roosevelt nie zgodził się na przyjęcie 937 Żydów — uchodźców z III Rzeszy, którzy znajdowali się na pokładzie statku „St. Louis”. Nie pomogła skierowana do niego wstrząsająca, błagalna prośba o łaskę. USA nie przyjęły uchodźców. W następstwie, kilkuset pasażerów tego statku zawróconego do Europy zostało później rozstrzelanych lub zamordowanych w Auschwitz i Sobiborze. Czy Państwo Izrael kiedykolwiek wydało oświadczenie, że USA ponoszą współodpowiedzialność za Holokaust? Czy izraelscy historycy kiedykolwiek podjęli badania pozwalające wyjaśnić postępowanie Roosevelta?

W lipcu 1943 roku Jan Karski przedstawił prezydentowi Rooseveltowi raport o dokonującej się zagładzie Żydów na terenie Polski. Brak reakcji władz amerykańskich umożliwił dalszą eksterminację Żydów. USA nie zareagowały też na polskie apele z 1944 roku, by zbombardować tory kolejowe wiodące do Auschwitz. Moje pytanie — jak powyżej. Chciałbym zapytać, czy Państwo Izrael kiedykolwiek oficjalnie ustosunkowało się do zjawiska obojętności amerykańskich środowisk żydowskich wobec Holokaustu?”

Chciałbym, aby te pytania pochodziły osobiście ode mnie, ale muszę przyznać, że to cytat, a postawił je Janusz Simcha Sujecki, varsavianista żydowskiego pochodzenia w otwartym liście do pani ambasador Izraela, której odesłał otrzymane niegdyś wyróżnienie „za zasługi dla ochrony zabytków kultury żydowskiej w Polsce”. Odesłał, bo jest „wstrząśnięty potokiem antypolskiej nienawiści płynącym z Izraela i dążeniem do upokorzenia Polski”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama