O jeszcze jednym patronacie św. Józefa

Św. Józef - robotnik broni nas przed samozwańczymi "zbawcami" robotników

Dzisiaj już nikt nie ma wątpliwości, że wstawiennictwa św. Józefa właściwie nie da się ograniczyć do jednej grupy społecznej czy problematyki. Józef jest po prostu powszechny. Ale czasami warto przypomnieć jego niektóre szczególne posłannictwa.

Nasza dzisiejsza refleksja poprowadzi nas najpierw do Ameryki, ale problem którego dotyczy szybko sprowadzi nas z powrotem do Europy i do Polski.

Co tam knują w ONZ?

Kilka lat temu po raz pierwszy odwiedziłem siedzibę ONZ w Nowym Jorku. Pamiętam, jak przechodząc przez główną salę posiedzeń, zobaczyłem grupkę dzieci w kolorowych strojach, występujących przed zgromadzeniem i przeżyłem jakąś formę deja vu z czasów komunizmu w naszym kraju, kiedy to właśnie jako dzieci występowaliśmy przed różnymi dygnitarzami. Nie powiem, było to dość przygnębiające wrażenie, bo ciągle jeszcze żyłem przeświadczeniem, że komunizm został raz na zawsze rozszyfrowany, pokonany i przegoniony, i że może funkcjonować co najwyżej jako jakaś forma folkloru. Pomyślałem wówczas także, że całe to ONZ nie ma właściwie większego znaczenia, skoro zamiast zajmować się rozwiązywaniem problemów świata oglądają jakieś folklorystyczne występy.

Kolejny raz odwiedziłem ten sam budynek, kiedy w biurze stałego obserwatora Stolicy Apostolskiej przy ONZ, pracował mój przyjaciel. I właśnie ks. Tomasz zdradził mi wówczas, na czym polega jego praca. Bo o ile w sumie potwierdziło się, że ONZ nie ma wielkiego wpływu na światową politykę, to jednak ciągle uchwala się tam jakieś rezolucje, które później są w mniejszym, bądź większym stopniu respektowane przez państwa. Często pomoc dla państw biedniejszych uzależnia się od wprowadzenia tej czy innej rezolucji ONZ. Obecnie te rezolucje bardzo często naznaczone są tzw. agendą praw reprodukcyjnych, co oznacza głównie prawo do aborcji, antykoncepcji i ideologię gender, czyli to wszystko, co jest niezgodne z wartościami chrześcijańskimi. I właśnie wielką pracę w ONZ wykonuje cały sztab stałego przedstawiciela Stolicy Apostolskiej, który cierpliwie negocjuje z państwami członkowskimi, aby takich zapisów w rezolucjach nie było.

Tym właśnie zajmował się mój przyjaciel przez trzy lata, kiedy tam pracował. Czyli okazuje się, że komunizm jest dokładnie taki, jak jego najważniejszy eksponent Lenin, czyli „wiecznie żywy”. O ile jednak w przypadku Włodzimierza Ilicza możemy sobie pozwolić na dozę ironii, o tyle w przypadku ideologii trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte, bo ciągle próbuje się ją wsączać pod różnymi postaciami.

Ks. profesor Dariusz Oko narażając się na liczne ataki przypomina, że ideologia gender ma swoje korzenie w marksizmie: „Żeby dobrze rozumieć genderystów, trzeba rozumieć, że to są neokomuniści. Jako naukowiec 15 lat zajmuje się genderyzmem. Genderyzm to w dużym stopniu jest mutacja komunizmu. Metody, które stosowali komuniści, stosują genderyści, tylko jest to inny rodzaj przemocy - polityczna, medialna, finansowa, kulturowa. Wydali wojnę kulturową społeczeństwu, podobną do tej, jaką wcześniej wydali komuniści, którą w dużym stopniu na szczęście przegrali”.

Ale wróćmy do ONZ, bo z wielkim zażenowaniem odnotowałem niesamowitą medialną ekspozycję wizyty w tej coraz bardziej dziwnej instytucji pewnej dziewczynki. Okazuje się, że dzieci w ONZ nie są już tylko od muzycznych występów folklorystycznych. Teraz są autorytetami. Mam na myśli oczywiście 16 — letnią aktywistkę ze Szwecji Gretę Thunberg, która w dramatycznych słowach odczytanych z kartki oskarżyła polityków o bezczynność w obronie klimatu i o „kradzież jej marzeń”. Ja rozumiem, że ta dziewczyna jest chora i być może nawet zmanipulowana przez własnych rodziców, ale nie mogę zrozumieć, że nagle cały świat zachwyca się jej wystąpieniem. Dlaczego ta dziewczyna nie siedzi w szkolnej ławie? Czy to nie jest tak, że kolejna forma komunizmu, tym razem ekologizm (nie mylić z ekologią) poprzez wpływ na emocje rozlewa się po świecie? Kiedyś sadzali kobiety na traktory, a teraz będą używać dzieci do propagandy. Nie będę się tutaj pastwił nad jej „ekologicznym” przybyciem do Ameryki, bo już różne media wykazały, że bynajmniej nie oszczędziła atmosferze sporej dawki emisji CO2 (co zrobiłaby siedząc w szkole). Ale pozwolę sobie przestrzec przed tą kolejną ideologią, którą „zaprzęgli” do swojego ciągle jednak robiącego sporo zamieszania wehikułu marksiści, bo będzie to jeden z najważniejszych tematów najbliższych lat. Już jest. Proszę zwrócić uwagę, że już niemal nie ma reklamy, w której nie byłoby „troski o planetę”, a to oznacza, że „troska o kasę” też dostrzegła potencjał ekologizmu. Co zresztą nie powinno nas dziwić, bo prawie zawsze tam, gdzie pojawiają się komuniści, oprócz fałszywej ideologii jest przede wszystkim „skok na kasę”. A z drugiej strony, czy ktoś może sobie wyobrazić występ na forum ONZ nastolatki, która oskarża świat polityki, który „ukradł jej marzenia” o rodzeństwie, którego nie ma z powodu prawa do aborcji? Aha, gdyby ktoś chciał teraz wyskoczyć z tezą, że papież Franciszek ze swoim pro-ekologicznym nauczaniem jest po tej samej stronie co Greta, to spieszę wyjaśnić, że papież Franciszek robi wszystko, aby ten temat nie został całkowicie zagarnięty przez dawną lewicę, która potem ustawiłaby nas sobie w pozycji chłopców do bicia. Co już robi.

Święty robotnik broni przed „zbawcami” robotników

A skoro doszliśmy w naszych luźnych refleksjach do papieża, to chciałbym w tym miejscu przypomnieć Piusa XI. Przed św. Janem Pawłem II był to chyba najbardziej związany z Polską papież. Achille Ratti jako nuncjusz był przy odrodzeniu naszej niepodległości. W stołecznej katedrze warszawskiej odebrał święcenia biskupie i mówił po polsku. Gdy wojska sowieckie atakowały Polskę pozostał w Warszawie jako jeden z dwóch ambasadorów. Były to dla Piusa XI wydarzenia tak istotne, że na ścianie kaplicy w Castel Gandolfo kazał namalować Bitwę Warszawską. Jednak dzisiaj przypominam tego papieża nie ze względu na jego związki z Polską, ale z powodu jego stanowczej antytotalitarnej postawy. Otóż w 1937 roku w ciągu trzech tygodni potępił on nazizm w encyklice Mit brennender Sorge, komunizm w Divini Redemptoris i antykatolicką tyranię w Meksyku w encyklice Firmissimam constantiam.

Co nas tutaj szczególnie interesuje, potępiającą komunizm encyklikę Divini Redemptoris ogłosił w uroczystość św. Józefa i oczywiście stało się tak nie bez powodu. Posłuchajcie zresztą, jak brzmi 81 punkt tego papieskiego dokumentu: „Aby przyśpieszyć upragniony Pokój Chrystusa w Królestwie Chrystusowym, całą akcję Kościoła skierowaną przeciwko komunizmowi na całym świecie oddajemy pod opiekę św. Józefa, możnego protektora Kościoła katolickiego. On bowiem należał do stanu robotniczego i doświadczył na sobie goryczy ubóstwa wraz z powierzoną sobie Świętą Rodziną, której był kochającym i gorliwym opiekunem. Pod jego pieczą znajdowało się Boże Dzieciątko, gdy Herod wysłał swoich siepaczy, aby je zabili. Wypełniając wiernie i sumiennie swe codzienne obowiązki, stał się wzorem dla tych, którzy na chleb zarabiać muszą pracą własnych rąk. Jak najsłuszniej nazwany sprawiedliwym, jest jaśniejącym przykładem tej chrześcijańskiej sprawiedliwości, która winna przenikać życie społeczne”.

Świętemu Józefowi został więc zawierzony opór katolickiego świata wobec zbrodniczej ideologii komunizmu, o czym dzisiaj mało kto pamięta. Dlaczego akurat św. Józef? W punkcie 22 encykliki możemy odczytać, jak papież postrzega komunizm, co w nim budzi największe zastrzeżenia: „Na to właśnie patrzymy obecnie z najdotkliwszym bólem: po raz pierwszy bowiem w dziejach ludzkości jesteśmy świadkami starannie i planowo przygotowanego buntu przeciw wszystkiemu, „co nazywa się Bogiem” (2 Tes 2, 4). Bo komunizm jest z natury swej antyreligijny i uważa religię za „opium dla ludu”, ponieważ jej zasady głoszące życie pozagrobowe odciągają proletariat od budowania na ziemi przyszłego raju sowieckiego”. Najwyraźniej papież widział w św. Józefie najpotężniejszego orędownika w chronieniu wszystkiego „co nazywa się Bogiem”, a jak wiemy św. Józef miał w tym niesamowite doświadczenie. A oprócz tego mamy jeszcze kwestię rodziny. W punkcie 11 czytamy: „Nauka, która nie dostrzega w życiu ludzkim nic świętego ani duchowego, musi z konieczności uważać małżeństwo i rodzinę za instytucję wyłącznie świecką i dowolną, za rezultat określonego systemu gospodarczego. Nie uznaje więc małżeństwa zespolonego więzami prawno-moralnymi, niezależnymi od woli jednostek lub społeczności, i odrzuca nierozerwalność związku małżeńskiego. W szczególności zaś komunizm sprzeciwia się istnieniu jakiejś specjalnej więzi kobiety z rodziną i domem. Głosząc zasadę emancypacji kobiety spod władzy męża, wyrywa ją z życia domowego i opieki nad dziećmi i rzuca, na równi z mężczyzną, w wir życia publicznego, zaprzęga ją do pracy w produkcji kolektywnej, a troskę o gospodarstwo domowe i potomstwo przerzuca na społeczność. Na koniec wydziera się rodzicom prawo wychowywania dzieci, przypisując je wyłącznie społeczności. Rodzice zatem, jeśli mogą wychowywać dzieci, to tylko w jej imieniu i z jej polecenia”.

Na tym musimy zakończyć naszą refleksję przypominając raz jeszcze: na wszelkie formy neomarksizmu i ciągle odrastające łby komunistycznej hydry mamy swój sposób. I nie jest to hasło: „a na drzewie zamiast liści...”, bo my, chrześcijanie szanujemy każdego człowieka. Natomiast przed ideologią chronimy się za tarczą, na której jest św. Józef.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama