Filozofia błękitnego dymka

Nawet najbardziej restrykcyjne prawo nie zlikwiduje nałogu, a nieskuteczne przepisy potrafią ośmieszyć najlepszą nawet ideę

Nawet najbardziej restrykcyjne prawo nie jest w stanie zlikwidować ludzkiego nałogu. Niekompletne przepisy natomiast mogą okazać się demoralizujące i ośmieszyć nawet najzacniejszą ideę.

Zobaczymy, czy będzie tak również z ostatnią nowelizacją tzw. ustawy antynikotynowej. Zaledwie weszła ona w życie w połowie listopada, a już codzienność pokazała, jak można obchodzić albo ignorować jej przepisy.

Twarde zakazy

Znowelizowana ustawa wprowadza zakaz palenia w tzw. miejscach publicznych, do których ustawodawca zaliczył środki transportu publicznego, takie jak pociągi, autobusy, taksówki, ale też samochody służbowe. Obostrzenia te dotyczą także na przykład przystanków autobusowych i tramwajowych. Ponadto palenie zakazane będzie w miejscach publicznych przeznaczonych do wypoczynku i zabawy dzieci, czyli na placach zabaw. Od ubiegłego miesiąca nie zapalimy też w szkołach, zakładach opieki zdrowotnej i placówkach oświaty. Za nieprzestrzeganie tego zakazu grozi kara grzywny w wysokości 500 zł.

Nowelizacja ustawy nakłada jeszcze większe sankcje na restauratorów, właścicieli lokali gastronomicznych, pubów czy dyskotek. Restauratorzy, którzy mają co najmniej dwie sale konsumpcyjne, jedną z nich będą mogli przeznaczyć dla osób palących. Pomieszczenie takie musi być jednak odpowiednio wentylowane i skutecznie oddzielone od pomieszczeń dla niepalących, tak by dym nie przedostawał się do strefy wolnej od papierosów. Pomieszczenie dla palących nie może też być salą przejściową ani korytarzem czy ciągiem komunikacyjnym, przez który musieliby przechodzić niepalący. W praktyce więc zakaz może restauratorom przysporzyć wielu trudności, zmuszając ich do znacznej przebudowy lokalu.

W jeszcze większych opałach znaleźli się ci przedsiębiorcy, którzy prowadzą jednoizbowy lokal konsumpcyjny, na przykład kawiarnię, pub czy bar. Tam bowiem palenie jest całkowicie zakazane, a właściciel będzie mógł rozważyć możliwość budowy oddzielnego pomieszczenia dla palaczy. Ustawa dość precyzyjnie określa wymagania, jakie stawia się takim pomieszczeniom. Dobudowaną albo na przykład stworzoną w stosownie zaadaptowanej piwnicy palarnię należy trwale oddzielić od innych pomieszczeń i wyposażyć w szczelne, automatycznie zamykane drzwi. Ponadto palarnia musi być obowiązkowo wyposażona w automatyczną wentylację, zapewniającą co najmniej 25-krotną wymianę powietrza w ciągu godziny i mającą specjalne filtry. Można się więc domyślać, że sprostanie wymogom ustawy będzie sporo kosztować właścicieli pubów czy barów. Co gorsza, jeśli zignorują oni nowe przepisy, grozi im kara do 2000 zł. Mandatem takim właściciel lokalu będzie zagrożony nawet wtedy, gdy odpowiednio nie oznakuje baru symbolami oznaczającymi zakaz palenia. Kary grożą też za „rozpowszechnianie komunikatów, wizerunków marek wyrobów tytoniowych lub symboli z nimi związanych” i promocji, tzn. publicznego rozdawania i organizowania degustacji wyrobów tytoniowych.

Trudna egzekucja

Jak widać, przepisy znowelizowanej ustawy nakładają poważne restrykcje na palaczy i mogą wywołać znaczne zmiany w pewnych społecznych nawykach i zachowaniach. Jednak czy na pewno? Już w momencie wejścia w życie nowych przepisów media doniosły, że mogą się one okazać martwe, bowiem „nie ma jeszcze taryfikatora mandatów”, a zatem palacze unikną kar, a policjanci i strażnicy miejscy ograniczą się początkowo do pouczania łamiących prawo. Wielu funkcjonariuszy przyznaje też nieoficjalnie, że służby porządkowe nie mają odpowiednich sił kadrowych do swoistych „polowań” na łamiących przepisy palaczy. Mocy nabrało też nieco ironiczne przekonanie, że „Polak obejdzie każdy przepis”, w chwili gdy okazało się, że wielu restauratorów zamierza przekwalifikować swoje lokale w „kluby palaczy”. Chodzi tu przede wszystkim o zmianę statusu lokali jednoizbowych, gdzie nie można wydzielić palarni. Taki pub zostałby zamieniony na ów „klub palacza” i przy zastosowaniu zgodnej z wymogami wentylacji można by w nim bezkarnie palić, podpisując jedynie na początku specjalne oświadczenie. Sęk w tym, że taki „klub palacza” musiałby ponownie uzyskać koncesję na sprzedaż alkoholu, a to nie byłoby możliwe. Zatem cały ten chwyt z klubem okazałby się daremną próbą obejścia przepisów.

Sami decydujemy

Coraz bardziej restrykcyjne przepisy dotyczące zakazu palenia można uznać z wielu względów za krok w dobrą stronę. Skoro z wyników badań przeprowadzonych w Polsce w 2009 r. wynika, że w naszym kraju papierosy pali nałogowo 34 proc. mężczyzn i 21 proc. kobiet — to jest odpowiednio — 5,2 oraz 3,5 mln osób, to rzeczywiście mamy do czynienia z ogromnym zjawiskiem społecznym. Liczba ta się powiększa, tym bardziej że aż 34 proc. dorosłych Polaków uważanych jest za palaczy biernych, to jest takich, którzy w różnych okolicznościach zmuszeni są wdychać toksyczny dym tytoniowy. Zjawisko nikotynizmu jest tym bardziej poważne, że negatywnego wpływu palenia na zdrowie człowieka, w tym na patogenezę nowotworów i chorób wieńcowych, nikt rozsądny dziś nie kwestionuje. Ujemne skutki palenia są więc poważnym obciążeniem dla gospodarki narodowej, szczególnie dla finansowania służby zdrowia.

Czy jednak ustawa jest w stanie zatrzymać te funkcjonujące od dziesięcioleci trendy? Z pewnością tylko częściowo. Po pierwsze, ludzie dorośli, którzy są już bardzo uzależnieni od palenia, znajdą wiele sposobów, żeby nadal tkwić w swym nałogu. Trudna do wyegzekwowania w praktyce sankcja z ustawy również nie okaże się wielką przeszkodą w tym zakresie. Gdyby jednak udało się stopniowo, nie tylko przez zakazy, ale za sprawą przemyślanych akcji edukacyjnych, wytworzyć swoistą modę na niepalenie, to jest szansa, że dopiero w następnym pokoleniu mniej ludzi młodych zacznie sięgać po papierosy.

Dzisiaj niestety liczba młodzieży w wieku gimnazjalnym, która sięga po papierosa, jest coraz większa i według socjologów, w ciągu ostatniej dekady wzrosła aż o 100 proc. Może jeszcze lepszą metodą na zmniejszenie popularności papierosów byłoby prawne zobowiązanie wielkich koncernów tytoniowych do finansowania masowych akcji uświadamiających negatywne dla organizmu skutki palenia. A także obowiązek odprowadzania przez te koncerny znaczących kwot na rzecz profilaktyki i leczenia nowotworów.

Zapewne okaże się to o wiele bardziej budujące niż widok palacza każdego dnia namiętnie zaciągającego się papierosem na przystanku tramwajowym czy palacza, który może spokojnie wypalić papierosa nie niepokojony przez stróża prawa, terroryzując dymem grupę osób niepalących oczekujących na tramwaj i bojących się zaprotestować. Takie prawo, zapisane na papierze, ale niemożliwe do wyegzekwowania, jest bowiem bardziej demoralizujące niż jego brak. Natomiast o tym, czy zapalić, czy nie, dorosły człowiek decyduje ostatecznie sam, niestety zbyt często z przekory na złość przepisom.

 

Gdzie grozi 500 zł kary, jeśli zapalisz (nie dotyczy wydzielonych zgodnie z prawem palarni):

  • Zakłady opieki zdrowotnej (szpitale, przychodnie lekarskie i poczekalnie w nich)
  • Przedszkola, szkoły, uczelnie wyższe (nawet niepubliczne czy prywatne)
  • Obiekty sportowe (stadiony, boiska, baseny)
  • Przystanki komunikacji publicznej
  • Dworce kolejowe i autobusowe
  • Zakłady pracy i urzędy
  • Transport publiczny (kolej, autobusy PKS, komunikacja miejska, ale też taksówki)
  • Teatry, kina, domy kultury

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama