O wzrastaniu ku pełni człowieczeństwa
Potoczna obserwacja ludzkich zachowań wskazuje na ich ogromne zróżnicowanie. Postawy jednych budzą zdumienie i zachwyt, postawy innych rodzą niepokój, a nawet odrazę. Jedni otwierają ramiona w geście przebaczenia, inni zaciskają pięści w geście nienawiści. Jedni chcą być, inni chcą mieć. Jedni są wynoszeni na ołtarze, inni do końca życia spędzają czas za kratami więzienia.
Postawy te są tak biegunowo przeciwne, że wydają się pochodzić z różnych poziomów rozwojowych. Niestety, coraz więcej ludzi funkcjonuje, i to niekiedy przez całe życie, na poziomie podpiwniczenia, gdzie nie doświadczają siebie, własnego człowieczeństwa na wyższych piętrach ludzkiego rozwoju.
A przecież tam, na tych wyższych poziomach, złożone są bogate pokłady ludzkiej duchowości, które rozpoznać można w filozofii, kulturze, nauce, sztuce czy ewangelicznym przesłaniu.
Jak to się dzieje, że coraz więcej naszych braci nie korzysta z tych bogactw, nie wychodzi z półmroku w strumień światła i umiera, żeby użyć słów Ericha Fromma, przed własnym narodzeniem. Umierają zanim zdążą narodzić się do prawdziwego człowieczeństwa. Śmierć biologiczna zagląda im w oczy, a oni wciąż tkwią w powijakach własnej niedojrzałości.
Współczesny świat hołduje i promuje kulturę i wzorce osobowe oderwane, jak naucza Ojciec Święty, od chrześcijańskich zasad. Naśladowanie tychże wzorców skutkuje zazwyczaj erozją duchowych, moralnych, religijnych warstw tak w osobowym, jak i społecznym wymiarze.
Człowiek poddany ich presji, zwłaszcza za sprawą wszechobecnego telewizyjnego przekazu, ulega swoistej infekcji, która często rozrasta się do rozmiarów patologii tak osobowej, jak i społecznej, i zaczyna przejawiać się rodzajem niebezpiecznej i groźnej epidemii.
Tym faktem zaniepokojony jest Ojciec Święty, który przemawiając do członków "Fundacji Alcide de Gasperiego" powiedział w lutym 2002 roku, że Europa ryzykuje pogrążenie się w ideologicznym relatywizmie oraz przyjęcie moralnego nihilizmu. Niepokój Ojca Świętego wydaje się uzasadniać wypowiedź prezydenta Niemiec J. Raua, który podczas pamiętnego, gnieźnieńskiego zjazdu roku 1997 oświadczył, że przyszła, zjednoczona Europa nie będzie potrzebowała już parasola religii chrześcijańskiej. Inny natomiast polityk niemiecki oświadczył w jednym z wywiadów telewizyjnych, że powinno się zniwelować wpływ religii na politykę rządów.
Są to obłędne i nieodpowiedzialne propozycje, które w sytuacji ich realizacji powiększą zastępy lokatorów podpiwniczenia, którzy zostaną pozbawieni prawdziwego domu. Jakże można - zastanawiał się Ojciec Święty w Gnieźnie w 1997 roku - liczyć na zbudowanie wspólnego domu dla całej Europy, jeśli zabraknie cegieł ludzkich sumień, wypalonych w ogniu Ewangelii, połączonych spoiwem solidarnej miłości społecznej, będącej owocem miłości Boga.
Tylko cegły ludzkich sumień, wypalone w ogniu Chrystusowej Ewangelii, mogą utrzymać wyższy pułap, na który możemy i powinniśmy wejść chcąc doświadczyć uroków autentycznego człowieczeństwa.
opr. ab/ab