Społeczeństwa Zachodu stają się coraz bardziej infantylne - czego świadectwem są niewątpliwie media społecznościowe. Jednocześnie tracą z oczu to, co jest prawdziwą wartością
Instagram. Mała małpka (w pampersie!) o dużych oczach zajada bułeczkę, rozglądając się uroczym spojrzeniem po podziwiających ją i nagrywających tę scenę ludziach. Setki tysięcy polubień.
Albo to: maleńki piesek zawinięty w mięciutki kocyk śpi kołysany przez młodą kobietę. W tle piosenka o „mamusi”, która bardzo kocha swojego „chłopczyka”. Setki tysięcy polubień. I jeszcze to: maleńki kotek w niemowlęcym nosidełku. Setki tysięcy polubień. Albo: trzy małe pieski przypięte pasem w samochodowym foteliku, w tle muzyka ze słodkim gaworzeniem niemowlęcia. Czy trzeba pisać, ile tysięcy polubień? I dlaczego, opisując te internetowe filmiki, użyłem samych zdrobnień? Nie przypuszczam.
Infantylnego słownictwa nadużywają nie tylko użytkownicy mediów społecznościowych. I nie o infantylizm mi chodzi, raczej o to, że w świecie, w którym nieustannie trwa ideologiczna walka o to, od którego momentu człowiek zaczyna być człowiekiem oraz czy zanim się to stanie, można przerwać jego życie, opisane przykłady powinny budzić nie zachwyt, ale trwogę albo przynajmniej pobłażliwy uśmiech.
Jak doszło do tego, że przedstawiciele społeczeństw powszechnie uznanych za wysokorozwinięte nie rozumieją, że natura nie znosi pustki i jeśli zaneguje się naturalną kolej rzeczy, zawsze pojawi się zamiennik w postaci karykatury? Urodzony w 1794 roku polski filozof, psycholog i historyk literatury Michał Wiszniewski napisał pracę zatytułowaną „Charaktery rozumów ludzkich”, w której opisał siedemnaście rodzajów głupców („gapa”, „głupiec zapytujący” itp.). Konkludując, stwierdził, że głupota to słabość w rozumowaniu połączona z zarozumialstwem. Pasuje jak ulał do tych współczesnych koryfeuszy nowoczesności. Słabość w rozumowaniu przejawia się u nich w kluczeniu pomiędzy jednym prawem człowieka a drugim, podlanym ideologicznym sosem, w którym zatopiono prawdę o człowieku, tak że stała się zupełnie niewidoczna. Kim człowiek jest, czym jest jego życie, jakie są granice jego wolności itd.
Zarozumialstwa z kolei nie muszę zapewne uzasadniać – z każdej internetowej tablicy bije po oczach przekaz: „dobrze wiem, jak jest”, „teraz to już nie wytrzymam”, „nie no, w końcu muszę się odezwać” albo wręcz wprost – „jestem swoim bogiem!”. Z internetowych zaułków wlewa się ta stylistyka do naszych domów, na nasze ulice, zapewne i do naszych szkół.
Rosnąca pomiędzy nami agresja, zjawisko hejtu, zanikanie umiejętności komunikacyjnych są tego pokłosiem. I choć wszyscy na to narzekamy, zdaje się, że nic nie da się z tym zrobić… No chyba żeby w końcu obudzić rozum z odrętwienia, jakie serwuje nam nadmiar informacji. Może temu obudzonemu rozumowi przypomni się stara biblijna zasada, że najgorszym rodzajem głupoty jest bezbożność? Wiszniewski nazwał opisywane przez siebie typy siedemnastoma odcieniami głupstwa. Ciekawie czyta się te jego refleksje dwa wieki później. Ale trochę żal, bo może dzisiaj opisałby ich więcej? Że też nie dożył do naszych czasów i nie wszedł choć raz w życiu na Instagrama…