Katecheza przez media

Katechizowanie w dobie społeczeństwa medialnego

Jednym z wyznaczników naszych czasów jest obecność mediów w procesie komunikacji międzyludzkiej. Niektórym ludziom środki społecznego przekazu zaspokajają potrzebę życia towarzyskiego. Do dzisiaj pamiętam mieszkanie starszego małżeństwa z sąsiedniego bloku, gdzie telewizor grał przez cały czas trwania programu. Do ostatnich chwil życia był ich najwierniejszym przyjacielem.

Podobne sytuacje można by mnożyć, wszak rośnie nam pokolenie korzystające z całodobowego programu telewizyjnego i wielu kanałów. Sam proces zasypywania informacjami przez stacje telewizyjne, radiowe, komputery, kolorową prasę wydaje się nie do zawrócenia. Pozostaje więc to, co zalecał już św. Maksymilian Kolbe - uświęcenie ich. Nie chodzi tu wcale o chwalebny zwyczaj święcenia studiów telewizyjnych czy radiowych, bądź siedzib redakcji. Najważniejsze jest przekazanie wartości zdolnych prowadzić społeczeństwo ku cywilizacji miłości.

Zadanie z pozoru proste. Wystarczy zdobyć miejsce w eterze, wydać kolorowe pismo o dużym nakładzie. W praktyce wygląda to bardziej skomplikowanie. O słuchacza, widza, czytelnika trzeba walczyć. Znawcy reklamy mówią, że sprzedać można wszystko. Potrzeba tylko zgromadzić środki na reklamę. Czy głoszenie Ewangelii musi podlegać tym przyziemnym procesom?

Pamiętam jak na początku kontaktu z radiem regionalnym dyrektor rozgłośni ostrzegał mnie przed tzw. zdjęciem audycji. W komercyjnym radiu nawet programy religijne muszą być krótkie, z licznymi przerywnikami muzycznymi i aktywnym udziałem słuchaczy. Po czasie przyznałem mu rację. To tak, jak w katechezie. Metody aktywizujące, ruch pielgrzymkowy, rekolekcje w formie kursów modlitewnych, świadectwa ludzi wiary, to nic innego, jak mówienie o tym samym Jezusie Chrystusie, ale językiem bardziej zrozumiałym dla człowieka przełomu tysiącleci. Wzorem może tu być reforma, odnowa zapoczątkowana prze Sobór Watykański II. Zmiana języka liturgii, inny układ modlitw mszalnych, nabożeństwa ekumeniczne itd. - wszystko to dzisiaj oceniamy nie jako poprawianie orędzia zbawczego, bo ono zawsze było, jest i będzie niezmienne, ale jako odczytanie znaków czasu.

Co więc zrobić, aby media stały się nie tylko miejscem przekazywania informacji politycznych, towarzyskich, sportowych czy rozrywką po trudach pracy? Jak pobudzić odbiorców do refleksji nad własnym życiem, zachwycić radosną nowiną o Królestwie Bożym?

Odpowiedź może być krótka. Modlić się i być rozsądnie obecnym na rynku mediów. W myśl powiedzenia, że nieobecni nie mają racji, nie można dopuścić do postawy odbiorcy, który jak Etiop z Dziejów Apostolskich powie nam: "Jakże mogę rozumieć, jeśli nikt mi nie wyjaśni?" (Dz 8,31). Filip wsłuchał się w głos Boży na modlitwie i poszedł dzielić się Chrystusem. Łaska wiary dla Etiopa była tego następstwem. Podobne wyzwanie stoi przed nami.

Dzisiejsza szkoła, także na wycinku katechetycznym, cierpi wiele z powodu braku współpracy z rodzicami. Wezwanie ich to stres dla obu stron. A przecież to nie rywale, nie zwalczające się strony, tylko współpracownicy w procesie wychowania. Nawet jeżeli przekazywana prawda jest bolesna, to sposobu rozwiązania można poszukać wspólnie. Jednak skoro trudno o bezpośredni kontakt, to być może środki przekazu wyrastają na forum rozmów o wychowaniu, także religijnym. Popularność poradników, krótkich wypowiedzi ekspertów, podpowiada podobną inicjatywę dla katechetów. Dlaczego nie udzielać rad rodzicom dzieci pierwszokomunijnych, ludziom, którzy przeżywają trudności wiary czy tym, którzy chcą zakładać własne rodziny? Sam jako rodzic nie pomijam żadnych uwag o wychowaniu religijnym w przedziale wieku, w którym są moje dzieci, pomimo czytania dużych opracowań z racji wykonywania posługi katechetycznej.

Jan Paweł II w adhortacji Catechesi Tradendae pisze: "(...) pragnę wyrazić życzenie, ażeby mnożyły się dzieła powstałe dla ich formacji chrześcijańskiej wraz z odpowiednimi pomocami (takimi jak: urządzenia audiowizualne, pisma, spotkania i wykłady), aby dzięki nim dorośli mogli częściej uzupełniać przerwaną lub niewystarczającą katechezę albo też odpowiednio dopełnić na wyższym poziomie nauczania to, czego się nauczyli w dzieciństwie, czy nawet tak się wykształcić w tej dziedzinie, by mogli pewniej pomagać innym" (45). Dalej dodaje: "Nasuwają się tu spontanicznie wielkie możliwości, jakich dostarczają zarówno środki społecznej informacji, jak również pomoce służące do przekazu grupowego: telewizja, radio, taśmy magnetofonowe oraz wszystkie urządzenia audiowizualne. Wysiłki dokonane już szczęśliwie w tej dziedzinie uprawniają do najlepszej nadziei. Doświadczenie wskazuje na przykład na wielkie efekty nauczania radiowego czy telewizyjnego, byleby łączyły ze sobą wielką troskę o wartości estetyczne i ścisłą wierność dla Magisterium" (46).

Dwadzieścia lat po zakończeniu synodu o katechizacji w naszym kraju słowa te nabierają szczególnego znaczenia z uwagi na rozwijający się rynek mediów. Jako katecheci nie możemy przegapić tej szansy rozmów o wierze, nawet gdyby to były próby trudne.

Katecheza przez media

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama