Czy jedyne, co interesuje katechetów, to zagadnienia metodyczne i dydaktyka?
Z pewnością niejednostronna, skupiająca uwagę na wybranych zagadnieniach, jak czasami mogłoby wynikać z obserwacji niektórych formacyjnych spotkań katechetycznych. Wynika z nich, jak również z szeregu opracowań pojawiających się w różnych czasopismach o orientacji katechetycznej, że mamy do czynienia z wyraźnie kładzionym akcentem na kwestie dydaktyczne i metodyczne. Można nawet powiedzieć, że aktualna formacja katechetyczna w Polsce nie tylko hołduje orientacji dydaktycznej, ale wręcz znajduje się pod jej wyraźną dominacją. Dodatkowo, niektóre z wydawnictw katolickich wciąż zajmują się niemalże wyłącznie produkcją i książek, i opracowań, i pomocy katechetycznych mających na celu usprawnienie procesu wychowania, jaki dokonuje się podczas lekcji religii w szkole, w jego aspekcie niemalże wyłącznie metodycznym. Nie neguję tym samym potrzeby wnikania i pogłębiania kwestii tej natury. Niepokoi mnie jednak „fala zjawiska”, jak również zbyt chętne otwieranie się redakcji wydawnictw i czasopism na wszechobecność tematyki dydaktycznej i metodycznej. Czyżbyśmy mieli tym samym do czynienia ze swoistym rodzajem kryzysu w dziedzinie formacji, w której już nie jesteśmy w stanie zaproponować szerszej, bardziej pogłębionej i integralnej prezentującej się problematyki? Nie przekonuje mnie argument ze strony odpowiedzialnych za wydawnictwa katechetyczne, że autorzy najchętniej piszą na tematy dydaktyczne, a także, że jest to pewien sposób pozwalający wciągnąć katechetów w działalność pisarską i wzajemne dzielenie się doświadczeniami. Tymczasem katecheci mają różne doświadczenia, które nie sprowadzają się do zagadnień dydaktycznych (nadmiernej produkcji konspektów katechez), a redakcje mogą zapraszać autorów proponując im określony rodzaj problematyki. Mają przecież do pomocy rady naukowe, recenzentów, a więc ludzi kompetentnych, którzy są w stanie określić linię potrzebnych zagadnień. Jeżeli tego się nie czyni, powiela się „stary błąd”, jakim jest uleganie katechetom, wręcz presji z ich strony, co mogą potwierdzać różnego typu sympozja czy konferencje katechetyczne, podczas których niemalże zawsze padają propozycje, aby na kolejnych tego typu spotkaniach zająć się zagadnieniami z dziedziny dydaktyki i metodyki. Tymczasem w refleksji katechetycznej nie od dzisiaj panuje przekonanie, że skuteczność katechezy czy lekcji religii nie jest w pierwszej mierze uzależniona od metody – studenci katechetyki dobrze znają tę tezę i potrafią wykazać, jakie czynniki czy elementy są w katechezie najważniejsze. Nie przypuszczam, aby już jako katecheci czy nauczyciele religii zapomnieli o nich, być może zbyt szybko nabrali przekonania, że okażą się najbardziej atrakcyjni jako nauczyciele i wychowawcy dopiero wówczas, gdy będą w stanie zaproponować uczniowi gamę metod, najchętniej aktywizujących. O jaką jednak aktywizację chodzi? W wielu prezentowanych w naszym kraju propozycjach tego typu najczęściej dominuje element psychologiczny i pedagogiczny. Nie podważam stosowności i potrzeby tych aspektów – są one katechezie i lekcji religii potrzebne, a na pewnym etapie nawet konieczne. Należy jednak być świadomym, że katecheza czy lekcja religii jest czasem spotkania, podczas którego ma dojść najbardziej do „aktywizacji duchowej”, religijnej, angażującej ducha i duszę, pogłębiającej doświadczenie życia chrześcijańskiego. Bynajmniej więc nie chodzi o aktywność motoryczną, psychiczną, sensualną… Nie chodzi także tylko o formowanie postaw na fundamencie założeń pedagogicznych. Na pewnym etapie uczeń może poczuć się „zmęczony” nadmiarem propozycji aktywizujących – on być może oczekiwałby, aby na lekcji religii nieco „odetchnąć” od dydaktycznych eksperymentów, które są mu serwowane na innych lekcjach, a znaleźć się w obszarze czy przestrzeni zagadnień egzystencjalnie ważnych, które religia pomoże mu zinterpretować tak, aby okazały się w nowym wymiarze, w nowym świetle, ważnym z punktu widzenia jego życia. Tak, jestem przekonany, że całą pewnością oczekuje, aby ukazać mu religię jako fakt mający swoje egzystencjalne znaczenie, które trzeba mu odpowiednio ukazać…Koniecznie trzeba jednak dodać, że taki sposób prowadzenia lekcji religii czy katechezy jest sztuką, a umiejętność jej nabywania żmudną pracą, która jednak nie musi się ukazywać jako pozbawiona satysfakcji czy radości, płynącej głównie z faktu, że po pewnym czasie uczeń chętniej na tego typu spotkanie czy lekcje będzie przychodził. Wcześniej jednak trzeba zostać przekonanym, że istnieje tego typu potrzeba, co nie tak trudno osiągnąć, gdy bardziej refleksyjnie podejdzie się do ucznia, uświadomi charakter jego procesu rozwojowego, wniknie w naturę religii, chrześcijaństwa i katechezy. Wtedy z pewnością pojawi się bardziej jasno przekonanie, że czym innym jest poprzestawanie na wyjaśnieniach, opisach i definicjach (niewystarczających w formacji chrześcijańskiej!), a czym innym doszukiwanie się znaczeń podawanej prawdy, jej życiowych znaczeń. Tego bowiem, właśnie takiego sposobu nauczania, takiej formacji, w których jasno ukaże się znaczenie religii dla życia, potrzebuje nasz uczeń czy katechizowany.
A jeszcze co do samej dydaktyki - odwołując się do doświadczenia i mądrości dydaktycznej, należy stwierdzić, że najlepszą i najbardziej skuteczną metodą jest „metoda własna”, będąca sumą doświadczeń osobistych, wyrazem indywidualności, niepowtarzalności i mądrości katechety. Ma i powinna być syntezą wewnętrznego, duchowego, religijnego, chrześcijańskiego bogactwa tego, który naucza w imieniu Kościoła, jest jego reprezentantem, wychowawcą, pedagogiem wiary, mistagogiem, a także duchowym przewodnikiem czy – jak powiedział Benedykt XVI – ekspertem od spraw duchowych, religijnych, chrześcijańskich…To jednak nie zakłada, że ma zajmować się jedynie dydaktycznym aspektem nauczania religii w szkole czy podczas parafialnej katechezy (na której pełny powrót oczekujemy). Mądrość i bogactwo doświadczeń katechetycznych zakłada istnienie wielu, i to zróżnicowanych elementów.
Jak więc ma w końcu wyglądać formacja katechetów czy nauczycieli religii?
Odpowiedź można znaleźć w oficjalnych dokumentach Kościoła, a także w dokumentach wprost odnoszących się do nauczania religii w szkole. Trzeba je uważnie czytać i analizować, wyciągając odpowiednie wnioski. Podają one również hierarchię zagadnień, stopień ich znaczenia dla formacji katechetów, i wyznaczają jej przebieg. A więc najpierw kwestia podstawowa, wręcz fundamentalna – nauczycielem religii czy katechetą zostaje się w wyniku ukończenia pełnych studiów teologicznych. Ponadto stale trzeba mieć w świadomości fakt, że katechetyka jest przede wszystkim nauką teologiczną, owszem, otwartą na dorobek innych dziedzin wiedzy, co stanowi o jej interdyscyplinarnym charakterze, ale fundamentalnie i na pierwszym miejscu jest dyscypliną teologiczną. Tym samym podstawowym aspektem formacji katechetów czy nauczycieli religii jest stałe pogłębianie zagadnień z dziedziny teologii, w całym jej zróżnicowaniu i bogactwie, mieszczącym w sobie i kwestie biblijne, i dogmatyczne, i eklezjalne, i moralne, i antropologiczne, i pastoralne, czy jeszcze inne. Pierwszeństwu w nich będzie się dawać Pismu świętemu, pozostającemu wciąż pierwszym źródłem katechezy, niezastąpionym i nieocenionym. Katecheta czy nauczyciel religii jest więc najpierw teologiem, dobrym teologiem, a dopiero potem wychowawcą – czy też może inaczej, bardziej precyzyjnie: jest jednocześnie i teologiem, i wychowawcą, takim wychowawcą-teologiem, który umie, potrafi, jest w stanie w oparciu o teologię ukierunkować proces religijnej czy chrześcijańskiej formacji ucznia. To teologia jest dla niego tym obszarem, w którym ma znajdować dla siebie podstawowe inspiracje i ukierunkowania. Teologia bowiem jest nie tylko dyscypliną naukową, ale również określonym sposobem postrzegania Boga, człowieka, świata, określonym sposobem życia. Jest ona także w swoim charakterze zawsze praktyczna, będąca w stanie nie tylko odnosić się do egzystencjalnych problemów człowieka, ale także je ukazywać i interpretować, wręcz prowokować pytania o charakterze egzystencjalnym, szukając ich religijnej interpretacji i znaczenia. W tym znaczeniu katecheta czy nauczyciel religii jest także teologiem dydaktykiem, wykazującym umiejętność przełożenia aspektów teologicznych na ich wartości wychowawcze. Zdecydowanie jednak nie jest samym dydaktykiem, który umie się tylko posługiwać techniką czerpaną z psychologii, pedagogiki czy metodyki. Na pierwszym miejscu ma stawiać zawsze te metody, które są najbardziej właściwe dla religii i chrześcijaństwa. Będąc bowiem z natury mistagogiem, ma posiąść umiejętność wprowadzania ucznia (katechizowanego) w obszar doświadczeń religijnych i chrześcijańskich. Nie uczyni tego hołdując jedynie dydaktyce świeckiej. Mistagog to przewodnik, który potrafi, w oparciu także o własne doświadczenia życia chrześcijańskiego, prowadzić i otwierać ucznia na wielkie misterium Boga, człowieka i świata (wszechświata), wskazując na całe jego bogactwo, czy bogactwa, na jego znaczenie dla życia. Nie pozostaje przy tym kimś pozbawionym odpowiednich środków. Znajdzie je w Biblii, w liturgii, w życiu i w praktyce Kościoła. Owszem, stanie z pewnością przed problemem, w jaki sposób można tego dokonywać w obszarze szkolnej edukacji. Rozumiem w tym momencie jego wahania czy nawet pewien rodzaj irytacji, jaki może się w nim tak postawiona kwestia zrodzić. Nie mówię jednakże tylko o lekcji religii, wszak mamy już pierwsze doświadczenia powrotu do katechezy parafialnej, a ponadto pozostaje wciąż niewykorzystywana w szkole możliwość prowadzenia różnego typu grup, uczniowskich kół zainteresowania. Można i należy w nich poszukiwać i pogłębiać naturę chrześcijaństwa czy Kościoła. Często, trzeba to przyznać, ta sytuacja zaniedbania pozostaje właśnie taka także z braku gorliwości samych katechetów, jakkolwiek potrzebne byłyby tu bardziej „systemowe” rozwiązania, ten rodzaj odgórnych decyzji, który usprawniłby jeszcze bardziej nauczanie religii w szkole polskiej.
Dalszymi zagadnieniami, wciąż uwzględniając dokumenty kościelne i państwowe, które powinny znaleźć się w obszarze zainteresowań ludzi odpowiedzialnych za formację katechetów, jest katechetyka i katecheza, badanie jej natury, odkrywanie istotnych aspektów i pogłębianie ich. Nie może ich zabraknąć w formacji, aby nauczyciele i katecheci mogli mieć jasną świadomość celów, jakie sobie stawiają w procesie chrześcijańskiej formacji ucznia. Postawiłbym tę kwestię w sposób następujący: jako że nauczanie religii mieści się w ramach szkoły, a zadaniem szkoły jest wprowadzanie ucznia w świat kultury, stąd nauczanie religii powinno na pierwszym miejscu posiadać ten charakter, który można określić jako „inkulturowaną lekcję religii”, a więc nie tylko uwzględniającą ściśle teologiczne aspekty chrześcijańskiej formacji ucznia, ale i kulturowe, i to w szerokim tego słowa znaczeniu. Lekcja religii, która nie uwzględniałaby w poważnym stopniu kultury, a więc wszystkich tych uwarunkowań, które przyczyniają się do rozwoju ucznia, wynikających z szerokiego kontekstu i aktualnego stanu rozwoju życia kulturalnego, zatraciłaby swoją zakładaną skuteczność. Trzeba przy tym jasno postawić tezę: kultura jest pierwszym i podstawowym środowiskiem i sposobem życia człowieka, a religia jest faktem obecnym w kulturze. Kultura jest więc pierwsza, religia dopiero się w niej pojawia. Ich harmonijne współbytowanie, współżycie, przenikanie, współpraca jest podstawowym warunkiem powodzenia procesu formacji chrześcijańskiej. Był tego świadomy papież Paweł VI, gdy w adhortacji „Evangeliii nuntiandi” wskazywał na rozdźwięk między wiarą a kulturą jako podstawową przyczynę wielkiego dramatu naszych czasów, dramatu boleśnie przeżywanego przez Kościół, który nie potrafi skutecznie dotrzeć z orędziem zbawienia do współczesnego człowieka. I nadal ten dramat się rozgrywa, więcej – przepaść między wiara i kultura wciąż się pogłębia. Musimy więc bez żadnych niedomówień powiedzieć: inkulturacja katechetyczna czy tzw. katecheza inkulturowana pozostaje podstawowym zadaniem dla wszystkich, którym zależy na powodzeniu i skuteczności procesu chrześcijańskiej formacji, jaki dokonuje się bądź podczas szkolnego nauczania religii, bądź w katechezie. Tu różnic nie ma – zasada ta obowiązuje w obydwu przypadkach, jej respektowanie dotyczy i katechezy parafialnej, i szkolnej. Poznanie jej, poszukiwanie istoty, pogłębianie znaczenia inkulturacji w katechezie, a także prowadzenie katechezy czy lekcji religii w duchu inkulturacji jest dzisiaj obowiązkiem katechety. Nie dotrze on do swojego ucznia, nie poprowadzi przekonywającej go formacji, gdy nie uwzględni szeroko kultury i nie będzie dokonywał wysiłków, jak powinna wyglądać jego „inkulturowana” lekcja religii czy katecheza w danym, konkretnym przypadku. To także zadanie dla tych, którzy są odpowiedzialni za formację katechetów czy nauczycieli religii.
I dopiero na końcu wspomina się w dokumentach o psychologii, pedagogice i dydaktyce, ich znaczeniu dla rozwoju katechetyki i dla doskonalenia procesu chrześcijańskiej formacji ucznia. Katecheta czy nauczyciel religii ma poznawać tajniki psychologii, przyswajać sobie podstawowe założenia pedagogiki i nabywać właściwych umiejętności dydaktycznych, aby jeszcze bardziej skutecznie móc wspomagać ucznia w jego ludzkim i chrześcijańskim rozwoju. Potrzebne mu one są głównie dlatego, aby jeszcze bardziej skuteczniej i owocniej prowadzić swoją „inkulturowaną lekcję”. Nie może jednak zapominać, że dyscypliny te wymagają swoistej teologicznej czy katechetycznej reinterpretacji, aby doszło do ich owocnego udziału w katechezie i aby nie zostały zagubione w świadomości katechety fundamentalne rysy formacji chrześcijańskiej, posiadającej zawsze i na pierwszym miejscu teologiczny charakter. Nie jest to instrumentalne traktowanie tychże dyscyplin wiedzy, gdyż uwzględnia się ich wpływ na rozwój myśli teologicznej, wydobywa się te ich wyniki badań, te dokonania, które usprawniają sam proces katechetyczny czy nauczanie religii w szkole. Trzeba jednak równocześnie wiedzieć, że istnieją takie ukierunkowania w łonie samej psychologii i pedagogiki, które z różnych względów nie odpowiadają chrześcijańskim założeniom w formacji, ponieważ nie zawsze są wynikiem rzetelnych badań i mają czasami wiele ideologicznych przesłanek czy założeń, np. przyjmowanych z góry uprzedzeń do religii czy chrześcijaństwa. Nie jest też wolna od nich i teologia (jako dyscyplina wiedzy może stawiać nie zawsze właściwe tezy), ale w tym przypadku trzeba doskonalić się w umiejętności czy sztuce jej uprawiania, aby zawsze docierać do prawdy, poszukiwać jej (nie ustawać w wysiłkach jej poszukiwania!), jak również w takim właśnie duchu, w duchu poszukiwania pełnej prawdy o Bogu, człowieku i świecie ukierunkowywać, przygotowywać i prowadzić formację katechetów.
Ks. prof. UKSW dr hab. Kazimierz Misiaszek, salezjanin, kierownik Sekcji Katechetyki w Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, kierownik Katedry dydaktyki katechetycznej.
opr. mg/mg