Homilia XLVIII: Mt 13, 53 - 14, 12

Fragmenty książki "Homilie na ewangelię według św. Mateusza" (część druga: homilie 41-90); pod redakcją ks. Arkadiusza Barona

Homilia XLVIII: Mt 13, 53 - 14, 12

Źródła Myśli Teologicznej
Seria pod redakcją: Adama Bandury, Arkadiusza Barona, Tytusa Górskiego, Henryka Pietrasa i Edwarda Stańka
Z języka greckiego przełożył
Ks. Arkadiusz Baron (homilie: 41-60)
Jan Krystyniacki (homilie: 1-40. 61-90)
Rewizja przekładu (homilie: 1-40. 61-90)
Ks. Arkadiusz Baron
Uwspółcześnienie tekstu
Ks. Arkadiusz Baron (homilie: 1-40. 61-90)
Elwira Buszewicz (homilie: 1-40. 75-87)
Opracowanie tekstu i przypisy (homilie: 1-90) Ks. Arkadiusz Baron
Wydawnictwo WAM - Księża Jezuici; Kraków 2001; Redakcja: Arkadiusz Baron;
ISBN 83-7097-929-7


HOMILIA XLVIII: Mt 13, 53 - 14, 12

(PG 58, 487-496)

(13, 53) Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd.

1. Dlaczego powiedział: tych? Dlatego że miał opowiedzieć jeszcze inne. A dlaczego stamtąd odszedł? Dlatego że wszędzie chciał rozsiewać swą naukę. (13, 54A) Przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze. Które [miejsce] nazywa tu miastem rodzinnym? Wydaje mi się, że Nazaret(101). Powiedziano bowiem: (13, 58A) Niewiele zdziałał tam cudów. Natomiast w Kafarnaum czynił cuda; dlatego też powiedział: „A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego" (Mt 11, 23).

Natomiast gdy przyszedł /do Nazaretu/, wprawdzie wstrzymuje się od czynienia cudów, by nie obudzić w nich jeszcze większej zawiści i aby nie wymierzyć im sroższej kary z powodu wzrastającego niedowiarstwa, lecz przekazuje im naukę, która zawiera w sobie cud nie mniejszy niż znaki. Jednak ci ludzie, zupełnie bezmyślni, chociaż powinni byli podziwiać i drżeć przed potęgą Jego słów, oni wprost przeciwnie: mają Go za nic z powodu tego, który uchodził za Jego ojca, chociaż mieli na to wiele przykładów w dawniejszych czasach, kiedy synowie ludzi prostych zostawali wielkimi ludźmi. Dawid był synem prostego wieśniaka Jessego (por. 1 Sm 17, 12; Mt 1, 6); podobnie Amos był synem pasterza kóz i sam pasterzem (por. Am 1, 1); również Mojżesz prawodawca miał ojca, który stał o wiele niżej od niego (por. Wj 6, 20). Dlatego należało przede wszystkim oddać Mu pokłon i podziwiać, że będąc synem takich rodziców głosił taką naukę; było bowiem oczywiste, że nie pochodziło to z ludzkiego wysiłku, lecz z łaski Bożej. Tymczasem oni naśmiewają się z tego, co powinni byli podziwiać.

Zawsze udawał się do synagog, żeby - gdyby stale przebywał na pustyni - nie oskarżali Go jeszcze bardziej, że się odłącza i występuje przeciwko porządkowi społecznemu. (por. 13, 54B) Mówili więc zdziwieni, nie wiedząc co począć: (13, 54C.) «Skąd u Niego ta mądrość i cuda?» (ľ), nazywając cudami znaki albo też samą mądrość. (13, 55A) «Czyż nie jest On synem cieśli? A więc większy podziw i większe zmieszanie. (13, 55B.) Czy Jego Matce nie jest na imię Maryja, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? (13, 56) Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to [wszystko]?» (13, 57A) I powątpiewali o Nim.

(Zawiść często sprzeciwia się samej sobie)

Czy zrozumiałeś, że mówił to w Nazarecie? Czy ten i ów, powiada [ewangelista], nie są Jego braćmi? Cóż więc? Właśnie to powinno było najbardziej skłonić was do wiary. Jednakże zawiść jest złem i często sprzeciwia się sama sobie. Gdyż powątpiewali z powodu tego, co było nadzwyczajne, zadziwiające i zdolne przyciągnąć ich do Niego. (por. 13, 57B) Cóż na to [mówi] do nich Chrystus? (13, 57C.) «Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony». (13, 58) I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa. Łukasz powiada natomiast, że nie uczynił tam wielu znaków(102). Powiesz, że przecież powinien był uczynić. Skoro spotykał się z tym, że Go podziwiano, (bo również i wtedy zdumiewali się nad Nim) to dlaczego nie uczynił? Dlatego że zwracał uwagę nie na wyróżnienie samego siebie, ale na ich pożytek. A ponieważ on się nie pojawiał, pominął to, co dotyczyło Jego, by nie powiększać ich kary. Zobacz jednak, po jakim czasie i po ilu znakach do nich przybył, a pomimo to nie ścierpieli Go i znów zapłonęli względem Niego zawiścią.

Dlaczego zatem zdziałał cuda, choć niewiele? Aby nie mówili: „Lekarzu, ulecz samego siebie" (Łk 4, 23); aby nie mówili: «Jest naszym wrogiem i nieprzyjacielem i gardzi swoimi powinowatymi»; aby nie mówili: «Gdyby były znaki, to także i my byśmy uwierzyli». Dlatego i uczynił znaki i zaprzestał tego; jedno, by spełnić to, co do Niego należało, drugie, by nie karać ich jeszcze surowiej.

Rozważ moc Jego nauki, którą się zdumiewali, choć byli opanowani zazdrością. Podobnie jak w czasie Jego działania oburzają się nie na to, co się stało, tylko zmyślają niebywałe przyczyny, mówiąc: „Przez Belzebuba wyrzuca złe duchy" (Łk 11, 15)(103), tak samo tutaj nie występują przeciwko nauce, lecz powołują się na niskość Jego rodu. Zauważ, proszę, łagodność Nauczyciela, który nie gromi ich, lecz powiada z wielkim umiarem: Tylko w swojej ojczyźnie może być prorok lekceważony. I nawet na tym nie poprzestał, lecz dodał: I w swoim domu. Wydaje mi się, że dodał to, wskazując na swych braci.

2. Również u Łukasza przytacza takie przykłady, mówiąc, że nawet Eliasz nie przyszedł do swoich, lecz do cudzoziemskiej wdowy, i że Elizeusz nie oczyścił żadnego innego trędowatego, tylko cudzoziemca Naamana (Łk 4, 26-27); natomiast Izraelici nie doznali żadnego dobrodziejstwa ani też nie uczynili nic dobrego, jedynie cudzoziemcy. A mówi to, by pokazać, że zawsze byli źli i że w Jego przypadku nie dzieje się nic nowego.

(14, 1) W owym czasie doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie. Król Herod, jego ojciec, który kazał wymordować dzieci, już umarł (por. Mt 2, 16. 19). Ewangelista oznacza czas nie bez powodu, lecz po to, abyś poznał dumę tyrana i jego opieszałość. Nie od razu, lecz po długim czasie dowiedział się co o Nim mówiono. Tacy właśnie są ci, którzy stoją u władzy i którzy otaczają się wielkim przepychem: dowiadują się o tym późno, bo niewiele o to dbają. Pomyśl, proszę, jak wielkie znaczenie ma cnota(104), skoro obawiał się /Jana Chrzciciela/ nawet po jego śmierci i ze strachu domniemywał o zmartwychwstaniu.

(14, 2) I rzekł do swych dworzan: To Jan Chrzciciel, którego ja zabiłem(105). On powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim. Czy widzisz jego wielki strach? Nie miał wszak wtedy odwagi mówić o tym publicznie, lecz mówił o tym wówczas jedynie do swych służących. A przecież samo to żołnierskie przypuszczenie zawierało coś niedorzecznego. Wielu bowiem zmartwychwstało, a żaden z nich nie uczynił nic takiego. Wydaje mi się, że te słowa zdradzają pychę i lęk. Takie właśnie są nierozumne dusze: często pozwalają na połączenie przeciwnych uczuć.

Łukasz powiada, że tłumy mówiły, iż ukazał się Eliasz albo Jeremiasz, albo któryś z dawnych proroków(106). On natomiast, jakby mówił coś mądrzejszego od nich, powiedział to. Jest prawdopodobne, iż najpierw zaprzeczał wobec tych, którzy mówili, że to jest Jan (wielu bowiem tak twierdziło), i rzekł, szczycąc się tym i chełpiąc: „Ja go zabiłem". Łukasz bowiem i Marek podają, że powiedział: „Jana ja ściąłem" (Łk 9, 9; Mk 6, 16). A gdy utrzymywało się to mniemanie, wówczas i on mówi to samo, co lud.

Dalej ewangelista opowiada nam historię owego zdarzenia. A dlaczego nie podał jej wcześniej? Gdyż cała uwaga /ewangelistów/ zwrócona była na to, by opowiedzieć rzeczy dotyczące Chrystusa(107); nie pisali oni niczego, co nie należało do rzeczy, chyba że miało jakiś związek z przedmiotem. Dlatego nawet nie wspomniałby o tym zdarzeniu, gdyby nie wzgląd na Chrystusa oraz na to, że Herod powiedział, iż /Jan Chrzciciel/ zmartwychwstał. Marek natomiast powiada, że Herod wielce szanował tego męża, choć on go upominał (por. Mk 6, 20). Taka jest właśnie cnota.

Następnie kontynuuje, mówiąc tak: (14, 3) Herod bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wrzucić do więzienia. Powodem była Herodiada, żona jego brata Filipa. (14, 4) Jan bowiem upominał go: «Nie wolno ci jej mieć». (14, 5) Chętnie też byłby go zgładził, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka. Dlaczego [Chrzciciel] nie mówi tego do niej, tylko do męża? Bo on był ważniejszy(108). Zobacz, jak nieuciążliwym czyni oskarżenie, relacjonując raczej historię, a nie wnosząc oskarżenie. (14, 6) Otóż, kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła córka Herodiady wobec gości i spodobała się Herodowi. O, diabelska biesiado! O, szatańskie widowisko! O, niegodziwy tańcu i jeszcze bardziej niegodziwa zapłato! Albowiem odważono się na mord, na mord najbardziej ze wszystkich przeklęty: ten, który zasługiwał na to, by go uwieńczono i głoszono w świecie jego sławę, został publicznie zamordowany, a trofeum demonów postawiono na stole. Również sposób, w jaki odniesiono zwycięstwo, godny był dokonanych czynów. Tańczyła córka Herodiady, powiada, wobec gości i spodobała się Herodowi. (14, 7) Zatem pod przysięgą obiecał dać jej wszystko, o cokolwiek poprosi. (14, 8) A ona przedtem już podmówiona przez [swą] matkę: «Daj mi - rzekła - tu na misie głowę Jana Chrzciciela». Wina jej jest podwójna: że tańczyła i że się podobała, i to podobała się tak, że aż mordestwo otrzymała jako zapłatę.

Czy widzisz, jak jest okrutny, bezlitosny i szalony? Wiąże się przysięgą, a ją czyni panią żądania. A gdy zobaczył nieszczęście, jakie stąd wynikło, (14, 9A) zasmucił się [król], powiada, chociaż to on najpierw go uwięził. Dlaczego się więc smuci? Taka jest właśnie cnota: wzbudza podziw nawet u złych i jedna sobie pochwały. Ale ta szalona kobieta! Wówczas, gdy ona również powinna go podziwiać, gdy powinna oddać mu pokłon, bo chciał odwrócić od niej hańbę, ona przygotowuje ten dramat, zastawia sidła i żąda szatańskiej nagrody. (14, 9B.) Lecz przez wzgląd na przysięgę, powiada, i na współbiesiadników kazał jej dać. [(14, 10) Posłał więc kata i kazał ściąć Jana w więzieniu. (14, 11) Przyniesiono głowę jego na misie i dano dziewczęciu, a ono zaniosło ją swojej matce. (14, 12) Uczniowie zaś Jana przyszli, zabrali jego ciało i pogrzebali je; potem poszli i donieśli o tym Jezusowi]. A czemu nie zląkłeś się tego, co jest straszniejsze? Skoro obawiałeś się mieć świadków nie dotrzymania przysięgi, tym bardziej powinieneś był się przelęknąć posiadania tylu świadków tak niesprawiedliwego mordu.

3. Przypuszczam, że wielu nie zna powodu oskarżenia, wskutek którego dokonano mordu. Trzeba i to wyjaśnić, abyście poznali mądrość prawodawcy. Jakież więc było owo stare prawo, które przekroczył Herod, a o które upominał się Jan? Żona człowieka zmarłego bezpotomnie powinna wyjść za jego brata (por. Pwt 25, 5). Skoro śmierć była nieszczęściem nie do pocieszenia, a wszystkie starania były zwrócone ku życiu, ustanawia prawo, by pozostały przy życiu brat ożenił się z wdową po zmarłym i, gdyby urodziło mu się dziecko, nadał mu imię zmarłego brata, by w ten sposób jego ród nie zaginął. Gdyby zmarły nie miał dzieci, które są największą pociechą śmierci, wówczas smutek byłby niepocieszony. Właśnie dlatego prawodawca obmyślił taką pociechę dla tych, którym natura nie dała dzieci i, jeśli narodziło się dziecko, nakazał je uważać za [potomka] tamtego. Jeśli zaś pozostało dziecko, wówczas takie małżeństwo nie było dozwolone. «Ale dlaczego - ktoś zapyta - jeśli wolno było innemu, tym bardziej bratu». Wcale nie. [Pan] bowiem chce, aby powinowactwo rozszerzało się i aby było wiele sposobności zawierania między sobą więzi rodzinnych. Dlaczego więc w przypadku zmarłego bezdzietnie, ktoś inny nie żenił się z wdową? Bo w takiej sytuacji dziecka nie uważano by za potomka nieboszczyka. Skoro jednak spłodził je brat, złudzenie to stawało się prawdopodobne. Ktoś obcy nie miałby powodu, by utrzymywać ród zmarłego, dla brata zaś wynikało to z prawa pokrewieństwa.

Kiedy więc Herod pojął żonę swego brata, która miała dziecko(109), Jan wypominał mu to w sposób umiarkowany, z otwartością łącząc także przyzwoitość.

Pomyśl, jak szatańskie jest całe to widowisko. Po pierwsze, sprowadzało się ono do pijatyki i wystawnej uczty, z czego nie może wyniknąć nic dobrego. Po drugie, jako widzów miało ludzi zepsutych, a gospodarza najgorszego ze wszystkich. Po trzecie, zabawa była głupia. Po czwarte, dziewczyna, z powodu której to małżeństwo było nielegalne, którą nawet należało ukryć, występuje popisując się, jakby matka drwiła z niej, i ona - panna, przewyższa wszystkie nierządnice. Również chwila stanowi niemały dodatek jeszcze bardziej obciążający to bezprawie. Kiedy /Herod/ winien składać Bogu dzięki, że w tym dniu wyprowadził go na świat, on odważa się na bezprawne czyny. Gdy należało uwolnić uwięzionego, on dodaje do więzów mord.

Słuchajcie, panny, a tym bardziej i wy, mężatki, które na cudzych weselach odważacie się na takie nieprzyzwoitości, które tańczycie, skaczecie i hańbicie wspólną naturę. Słuchajcie także i wy, mężowie, którzy uganiacie się za wystawnymi biesiadami, gdzie pełno pijaństwa; lękajcie się otchłani diabła. Skrępował on wówczas owego nieszczęśnika tak silno, że ten zobowiązał się przysięgą dać choćby połowę królestwa. Gdyż jak opowiada Marek: „Nawet jej przysiągł: «Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa»" (Mk 6, 23). Tak wysoko cenił swoją władzę; ze względu na rozkosz stał się od razu takim niewolnikiem, że odstąpił swe królestwo z powodu tańca.

Czemu się dziwisz, że stało się to wtedy, skoro nawet teraz, po przyjściu takiej mądrości(110), wielu zniewieściałych młodzieńców gubi z powodu tańca nawet swą duszę, choć nie zmusza ich do tego przysięga? Stawszy się niewolnikami rozkoszy, jak bydło dają się prowadzić tam, dokąd zawiedzie ich wilk. Również ów szaleniec tego doznał, popełniwszy dwa największe głupstwa: że szalejącej, odurzonej namiętnością oraz nie wzbraniającej się przed niczym /tańczącej dziewczynie/ pozostawił wybór, i że zmusił się do spełnienia [jej życzenia] koniecznością przysięgi. A choć był on tak zły, to ta kokietka /Herodiada/ była gorsza od wszystkich: od dziewczyny i od tyrana. To przecież ona wyreżyserowała całe to zło i uknuła całą tę tragedię; ona, która najbardziej powinna być wdzięczna prorokowi. Córka ulegając właśnie jej okryła się hańbą, tańczyła i zażądała dokonania morderstwa; także Herod przez nią został osaczony.

Czy widzisz, jak słusznie powiedział Chrystus: „Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien" (Mt 10, 37)? Gdyby przestrzegała tego prawa, nie przekroczyłaby tylu praw i nie popełniłaby tego strasznego morderstwa. Cóż może być gorszego niż taka dzikość: żądać jako nagrody zabójstwa, zabójstwa poza prawem, zabójstwa w czasie uczty, publicznie i bez wstydu? Nie przystąpiła do niego i nie mówiła o tych rzeczach w cztery oczy, tylko publicznie, zrzuciwszy maskę, z odkrytą twarzą, powiedziała to, co powiedziała, wziąwszy sobie diabła jako doradcę. On to bowiem sprawił, że tańcząc, podobała się, i że złapał wówczas Heroda. Gdzie jest taniec, tam i diabeł. Bo nie po to Bóg dał nam nogi, [byśmy tańczyli], lecz byśmy chodzili prosto. Nie po to, byśmy się zachowywali nieprzyzwoicie, nie po to, byśmy podskakiwali jak wielbłądy (bo nawet one tańcząc, przedstawiają niemiły widok, a cóż dopiero kobiety), lecz abyśmy brali udział w chórach aniołów. Jeśli taki nieprzyzwoity taniec szpeci ciało, to tym bardziej duszę. Takie tańce wyprawiają demony; w taki sposób podskakują ich słudzy ().

4. Przyjrzyj się też samej prośbie. (14, 8) Daj mi, rzekła, tu na misie głowę Jana Chrzciciela. Czy widzisz bezwstydnicę, która zupełnie oddała się diabłu? Wspomina o godności /Jana/, lecz mimo to nie kryje się, lecz - mówiąc jakby o jakiejś potrawie - żąda, by przyniesiono jej na misie świętą i błogosławioną głowę. Nie podaje nawet powodu, bo nie mogła żadnego wymienić, lecz po prostu szuka wyróżnienia w cudzym nieszczęściu. Nie powiedziała: «Każ go tu przyprowadzić i zabić», nie zniosłaby wolności słowa tego, który miał umrzeć. Albowiem obawiała się usłyszeć jego wzbudzający grozę głos, kiedy go będą zabijać, bo chociaż miał być ścięty, to jednak by nie milczał. Dlatego mówi: Daj mi tu na misie, chcę zobaczyć ten język, gdy będzie milczał. Chciała nie tylko uniknąć jego napominań, lecz także deptać po jego ciele, naigrawać się z niego. A Bóg to znosił, nie cisnął gromu z nieba, nie spalił bezwstydnej twarzy, nie nakazał ziemi, by się rozstąpiła i pochłonęła bezbożną ucztę (por. Lb 16, 31-32); zarówno, by temu sprawiedliwemu mężowi przygotować świetniejszą koronę, jak i zostawić wielką pociechę tym, którzy potem będą niesprawiedliwie cierpieć.

Słuchajmy i my, którzy żyjąc cnotliwie, doznajemy prześladowań od złych ludzi. Również wtedy Bóg dozwolił, by ten, który żył na pustkowiu, opasywał się pasem skórzanym, odziewał się szatą z sierści (por. Mt 3, 4), prorok, który był większy niż prorocy, od którego nie było większego pośród narodzonych z niewiast (por. Mt 11, 11), by taki mąż został zamordowany za sprawą rozwiązłej dziewczyny i zepsutej nierządnicy, i to wtedy, kiedy stawał w obronie Bożych praw. Miejmy to na uwadze i znośmy mężnie wszystko, cokolwiek cierpimy.

Gdyż nawet wtedy ta mordercza i bezbożna kobieta, w jakimkolwiek stopniu chciała się zemścić na tym, który ją zasmucił, tyle osiągnęła i zaspokoiła całą swą złość, a Bóg na to pozwolił. A przecież /Jan/ nic do niej nie powiedział ani jej nie obwiniał, ale karcił tylko jej męża. Jednak sumienie dotkliwie oskarżało. Dlatego rozzuchwaliła się ku większym zbrodniom, gdyż sumienie bolało ją i gryzło; okryła wszystkich wstydem: siebie, córkę, swego nieboszczyka męża, swego żyjącego cudzołożnika i chciała przewyższyć swe dawniejsze występki. Jeśli ci żal, powiada, że żyję w cudzołóstwie, to uczynię go również zabójcą, uczynię go mordercą swego oskarżyciela.

(O szkodach wynikających z nierozważnych przysiąg i cudzołóstwa)

Słuchajcie wy, którzy bardziej niż należy płoniecie miłością ku kobietom. Słuchajcie, którzy składacie przysięgi dotyczące rzeczy nieznanych, czynicie innych panami waszej zguby i kopiecie pod sobą przepaść. Również /Herod tetrarcha/ przepadł w ten sposób. Spodziewał się, że ona zaniesie jakąś prośbę, godną tej uczty, że będąc młodą dziewczyną, będzie prosić w dniu uroczystym, przy uczcie, w świątecznym zgromadzeniu o jakąś świetną i wdzięczną łaskę, a nie o głowę - i się pomylił. Żadna z tych rzeczy go nie uniewinni. Chociaż ona miała serce ludzi, którzy występują do walki z dzikimi zwierzętami, to jednak on nie powinien był dać się wyprowadzić w pole i stać się narzędziem tak srogich rozkazów.

Po pierwsze, kto nie struchlałby patrząc jak krew spływa kroplami z tej świętej głowy postawionej na stole? Lecz nie tyran Herod ani kobieta, bardziej bezbożna niż on. Takie właśnie są cudzołożne kobiety: są najbardziej bezczelne i okrutne ze wszystkich. Jeśli nas, gdy o tym słuchamy, przechodzi dreszcz, to jakież dopiero ów widok musiał wywołać wrażenie? Jakiego uczucia musieli doznawać współbiesiadnicy, gdy patrzyli, jak z głowy, co dopiero odciętej i postawionej na stole, spływają krople krwi? Lecz na tej krwiożerczej, okropniejszej od Erynii(111) kobiecie ten widok nie robił żadnego wrażenia, przeciwnie, nawet się rozkoszowała; a przecież, jeśli nie z innego powodu, to z racji samego widoku powinna odczuć obrzydzenie. Lecz ta morderczyni, głodna krwi proroków nie doznała niczego podobnego.

Taki właśnie jest nierząd: czyni ludzi nie tylko lubieżnymi, lecz także zabójcami. Kobiety chcące cudzołożyć są gotowe na zamordowanie swych mężów, których krzywdzą. {I nie jedno ani dwa, ale tysiące zbrodni są gotowe popełnić}. Mamy wielu świadków takich straszliwych tragedii. To samo i ona wówczas uczyniła, spodziewając się, że zbrodnia pójdzie w zapomnienie i że się ukryje. Lecz wszystko poszło odmiennym torem, gdyż Jan wołał potem jeszcze głośniej.

(Złość żywi się nastrojem chwili. Grzechu nie maże grzech, ale pokuta.

Obrzydliwość uczt urządzanych za pieniądze zebrane ze zdzierstwa
)

5. Złość patrzy tylko na chwilę teraźniejszą, tak jak ci, którzy są w gorączce, gdy domagają się nie w porę zimnej wody. Gdyby nie ścięto oskarżyciela, nie rozgłoszono by aż tak zbrodni(112). Uczniowie /Jana/, gdy został on wtrącony do więzienia, nic takiego nie mówili, ale kiedy go zgładzono, byli zmuszeni ujawnić również przyczynę. Chcieli bowiem zasłonić cudzołożnicę i nie chcieli rozgłaszać publicznie cudzych nieszczęść. Skoro popadli w konieczność opowiadania, wtedy opowiadają całą zbrodnię. Aby jednak nikt nie podejrzewał jakiejś fałszywej przyczyny tego zabójstwa, jak w przypadku Teodasa i Judy (por. Dz 5, 36-37), zmuszeni byli podać jego prawdziwą przyczynę. Im bardziej zatem chcesz w ten sposób ukryć grzech, tym bardziej go rozgłaszasz. Grzechu nie wymazuje się przez dodanie drugiego grzechu, lecz przez pokutę i spowiedź (ľ ľ).

Zobacz, jak ewangelista wszystko opowiada bez zawziętości, a o ile może, przytacza nawet obronę. (por. 14, 9B) O Herodzie mówi, że uczynił to z powodu przysięgi i tych, którzy siedzieli pospołu, (por. 14, 9A) i że się zasmucił; o dziewczynie natomiast, (por. 14, 8) że uczyniła tak podmówiona przez matkę i (por. 14, 11) że odniosła głowę swej matce; jakby mówił: wykonała jej rozkaz. Wszyscy sprawiedliwi boleją nie nad doznającymi prześladowań, lecz nad źle czyniącymi, bo przede wszystkim oni są tymi, którzy doznają zła. Janowi nie stało się nic złego, tylko tym, którzy spowodowali [jego śmierć].

Naśladujmy i my /sprawiedliwych/, nie drwijmy z grzechów naszych bliźnich, ale na ile się godzi, ukrywajmy je. Przejmijmy się duchem dobroci ( ). Wszakże i ewangelista mówiąc o nierządnicy i morderczyni nie okazał oburzenia, jakie należało. Nie powiedział: «Przez morderczynię i zbrodniarkę», lecz: (14, 8) Podmówiona przez swą matkę, nazywając ją bardzo przychylnym określeniem.

A ty znieważasz bliźniego i złorzeczysz mu. O bracie, który wyrządził ci krzywdę, nie potrafiłbyś mówić tak, jak /Mateusz/ o nierządnicy, lecz z wielką zapalczywością i wyrzutami szkalujesz go jako złoczyńcę, niegodziwca, oszusta, głupca; i wieloma obelgami jeszcze gorszymi niż te. Wpadamy bowiem w coraz to gorszą złość i mówimy jakby o jakimś obcym, lżąc go, łając i obrażając. Nie tak postępują święci. Oni raczej boleją nad grzesznikami, aniżeli mieliby ich przeklinać.

Czyńmy tak i my! Płaczmy nad Herodiadą i nad tymi, którzy idą w jej ślady. Wyprawia się również teraz wiele podobnych uczt, a chociaż nie zabijają na nich Jana, to jednak członki Chrystusa, i to w o wiele bardziej okrutny sposób. Tańczący teraz, nie żądają głowy na misie, lecz dusz biesiadników(113). Gdy czynią ich niewolnikami, podniecają ku nienaturalnej lubieżności, wyprowadzają im naprzeciw nierządnice, nie odcinają głowy, lecz gubią duszę, czyniąc z nich cudzołożników, [ludzi] zniewieściałych i rozpustnych.

Nie mów mi, że rozgrzany winem i pijany, patrząc na tańczącą i śpiewającą sprośne piosenki kobietę, nie czujesz do niej żadnego pociągu i że ulegając przyjemności nie skłaniasz się ku lubieżności. Dopuszczasz się owego straszliwego występku, że czynisz członki Chrystusa członkami nierządnicy (por. 1 Kor 6, 15).

Chociaż nieobecna jest córka Herodiady, jednak diabeł, który przez nią tańczył, w nich teraz pląsa, a wziąwszy do niewoli dusze biesiadników, odchodzi. A jeśli macie siłę nie ulec pijaństwu, to i tak stajecie się współwinni innego, bardzo ciężkiego grzechu; takie bowiem biesiady są pełne rozmaitego zdzierstwa. Nie patrz na zastawione potrawy mięsne ani na placki, lecz pomyśl sobie, skąd się one wzięły, a zobaczysz, że z grabieży, chciwości, gwałtu i rabunku.

«Ale przecież nasze - ktoś powie - nie pochodzą z takich źródeł». Przenigdy! Tego i ja bym nie chciał. Chociaż nie miałyby tej plamy, to i tak wystawne uczty nie są wolne od zarzutu. Posłuchaj więc, jak prorok nawet bez tego je gani, mówiąc, że biada tym, którzy „piją wino czaszami i namaszczają się najlepszym olejkiem" (Am 6, 6). Czy widzisz, że potępia również zbytek? Gani tu bowiem nie chciwość, lecz tylko rozrzutność ().

6. Jesz ponad miarę, a Chrystus nawet nie do syta; ty - różne ciastka, a On ani suchego chleba; pijesz tazyjskie wino, Jemu zaś, gdy pragnie, nie podasz nawet kubka zimnej wody (por. Mt 10, 42); leżysz na miękkim i barwnym kobiercu, a On dygoce z zimna (por. Mt 25, 43). Dlatego, choćby nie ciążył na tych ucztach zarzut zdzierstwa, i tak są one występne, ponieważ ty czynisz wszystko ponad potrzebę, Jemu zaś nie dajesz nawet tego, co [koniecznie] potrzebne, {choć żyjesz w zbytku rzeczy, które do Niego należą}. Gdybyś był opiekunem dziecka, a zabrawszy jego majątek, zaniedbał go i pozostawił w skrajnej nędzy, powstałoby przeciwko tobie tysiące oskarżycieli i zostałbyś ukarany zgodnie z przepisami prawa. Czy sądzisz, że nie będziesz zdawać rachunku z darów, które otrzymałeś od Chrystusa i które tak marnie trwonisz?

Nie mówię tego o tych, którzy dopuszczają do swych stołów nierządne kobiety (do nich nic nie mówię, tak jak do psów), ani do tych, którzy z jednych zdzierają a karmią innych (nie mam bowiem z takimi nic wspólnego, tak jak z wieprzami i wilkami), lecz mówię o tych, którzy wprawdzie żyją ze swego majątku, ale nie udzielają z niego innym, krótko mówiąc, o tych, którzy trwonią majątek odziedziczony po ojcach. Nawet oni nie są bez winy. Jakże, powiedz mi, unikniesz oskarżeń i winy, kiedy pieczeniarz(114) i pies stojący obok najadają się, a Chrystus nie wydaje ci się nawet tego godny? Kiedy jeden za to, że pobudza do śmiechu otrzymuje tyle, a drugi za królestwo niebieskie - nawet maleńkiej tego cząstki? Pieczeniarza karmisz za to, by mówił coś dowcipnego, a nie uznajesz, że Chrystus - który nauczył nas tego, bez czego w niczym nie różnilibyśmy się od psów - godzien jest przynajmniej tego, co tamten?

Przenika cię dreszcz, gdy to słyszysz? Drżyj, gdy to czynisz! Wypędź pieczeniarzy i postaraj się, aby Chrystus wraz z tobą siadał do stołu! Będzie łaskawym sędzią dla ciebie, jeśli będzie dzielił z tobą sól i stół, który zwykł On szanować. Jeśli wiedzą o tym rabusie, tym bardziej Pan. Pamiętaj, jak przy stole usprawiedliwił nierządnicę, a Szymonowi czynił wymówki, mówiąc: „Nie dałeś Mi pocałunku" (Łk 7, 45). Jeśli żywi cię, pomimo że tego nie czynisz, tym bardziej wynagrodzi cię, jeśli będziesz to czynić. Nie zważaj na to, że przychodzi do ciebie ubogi, opuszczony i w łachmanach, ale pamiętaj, że przez niego Chrystus wchodzi do twego domu (por. Mt 25, 40); zaniechaj surowości i obelżywych słów, którymi obrzucasz przychodzących, nazywając ich natrętami, próżniakami i innymi jeszcze gorszymi wyzwiskami. Kiedy to mówisz, zastanów się także, co robią dla ciebie pieczeniarze. W czym są pożyteczni dla twego domu? Czy w tym, że umilają ci bardzo domowy posiłek? A w jaki sposób umilają? Czy dzięki temu, że odbierają policzki i mówią nieprzyzwoite rzeczy? A czy jest coś smutniejszego niż to, że ty, człowiek szlachetnie urodzony i wolny, bijesz tego, który został stworzony na obraz i podobieństwo Boże (por. Rdz 1, 26-27) i czynisz sobie rozrywkę ze znieważania go, czyniąc teatr ze swego domu i gromadząc u siebie pełno mimów, naśladując tych ogolonych ze sceny? Bo i tam jest śmiech i policzkowanie.

Nazywasz przyjemnością to, co zasługuje na rzewny płacz, na wielki żal i ubolewanie? Podczas gdy należałoby skierować ich ku życiu prawdziwie czynnemu, przypomnieć im obowiązki, ty prowadzisz ich ku krzywoprzysięstwu i nieprzyzwoitym wypowiedziom, nazywasz to rozrywką i uważasz za przedmiot uciechy to, co prowadzi do piekła? Gdy zabraknie im dowcipu, wówczas wywiązują się ze swego zadania przysięgami i krzywoprzysięstwem. Zatem to jest warte śmiechu, a nie łez i westchnień? Któż, kto ma rozum, tak by twierdził?

7. Mówię to nie dlatego, żebym zabraniał, by ich żywić, lecz nie dla takiej przyczyny. Niech żywienie ich bierze się ze szlachetnych intencji, a nie z dzikości: z miłosierdzia, a nie zniewagi. Żyw go, ponieważ jest ubogi; żyw go, ponieważ w nim karmisz Chrystusa (por. Mt 25, 40); nie zaś dlatego, że wygłasza szatańskie słowa i hańbą okrywa swe życie. Nie patrz na śmiech na jego twarzy, lecz zbadaj jego sumienie, a ujrzysz, że tysiące razy sam siebie przeklina, jęczy i narzeka. Jeśli nie okazuje tego na zewnątrz, to również ze względu na ciebie. Niech więc siadają wspólnie z tobą do stołu ludzie ubodzy i wolni, a nie krzywoprzysięzcy, nie mimowie. Jeśli chcesz żądać wynagrodzenia za wyżywienie, to każ im, by karcili, upominali, gdy zobaczą coś nieprzyzwoitego, aby dopomagali w domowych zajęciach, w dozorze nad sługami. Masz dzieci? Niech będą z tobą ich ojcami, niech dzielą z tobą dozór nad nimi, niech przynoszą ci miły Bogu zysk. Naucz ich duchowego zajęcia (ľ). Jeśli zobaczysz kogoś potrzebującego opieki, każ pomóc, poleć usłużyć. Przez nich pozyskuj obcych, przez nich przyodziewaj nagich, przez nich posyłaj [z odwiedzinami] do więzień, łagodź cudze nieszczęścia (por. Mt 25, 35-36). Niech za pożywienie dają taką zapłatę, która przynosi korzyść i tobie, i im, a której nikt nie może zganić.

{Dzięki temu jeszcze bardziej zawiązuje się przyjaźń}. Teraz bowiem, chociaż im się wydaje, że są kochani, wstydzą się jednak, że jedzą u ciebie za darmo; jeśli zaś będą wykonywać wspomniane rzeczy, to zarówno oni będą bardziej swobodni, jak i ty będziesz ich żywić z wielką ochotą, gdyż nie będziesz robić wydatków na darmo; oni będą z tobą obcować z zaufaniem i z większą swobodą, a dom twój zmieni się z teatru w kościół, diabeł ucieknie, a wejdzie Chrystus z chórem aniołów. Gdzie bowiem jest Chrystus, tam i aniołowie, gdzie zaś Chrystus i aniołowie, tam jest niebo i światło jaśniejsze od promieni słońca.

Jeśli chcesz znaleźć dzięki nim inną pociechę, to poleć im, gdy masz wolny czas, wziąć książkę i czytać sobie prawo Boże. Usłużą ci w tym chętniej, niż w tamtym. To czyni znakomitszymi ich oraz ciebie, tamto natomiast wszystkich okrywa jednakowo wstydem: ciebie jako pijaka i człowieka skłonnego do obelg, ich natomiast jako żarłoków i ludzi nikczemnych. Jeśli zaś żywisz ich, by ich znieważać, czynisz gorzej, niż gdybyś ich zabił; jeśli ku pożytkowi i korzyści, to działasz z kolei z większym ich pożytkiem, niż gdybyś ich uwolnił od śmierci, gdyby byli skazani na stracenie. Teraz zawstydzasz ich bardziej niż swe sługi, a twoi słudzy mają większą od nich swobodę i więcej poczucia wolności ( ); wówczas - zrównasz ich z aniołami. Uwolnij zatem ich oraz siebie, usuń miano pieczeniarzy i nazywaj ich współbiesiadnikami, odrzuć nazwę pochlebców a daj im imię przyjaciół. Dlatego też Bóg ustanowił przyjaźń - nie na zgubę kochających i kochanych, lecz dla ich dobra i pożytku.

Takie zaś przyjaźnie gorsze są od wszelkich nieprzyjaźni. Bo z nieprzyjaciół, gdy chcemy, odnosimy zysk, z tych natomiast z konieczności szkodę. Nie zatrzymuj przyjaciół, którzy są nauczycielami twej szkody, którzy pragną raczej twego stołu niż twej przyjaźni. Wszyscy tego typu przyjaciele, gdy wyrzekniesz się zbytku, wyrzekną się też twej przyjaźni, natomiast ci, którzy przestają z tobą z powodu cnoty, pozostaną zawsze, znosząc każdą odmianę losu.

Często nawet środowisko pieczeniarzy mści się na tobie i rozpowszechnia zły sąd o tobie. Znam przynajmniej wielu wolnych ludzi, którzy ściągnęli na siebie z tego powodu niesławę: jedni zostali pomówieni o sztukę czarów, inni o cudzołóstwo i uwodzenie młodych chłopców. Skoro nie mają żadnego zajęcia, lecz żyją tak bez celu, to wielu podejrzewa ich, że dają się wykorzystywać w tym samym celu, co młodzi chłopcy.

Zrzućmy z siebie tę niesławę, uwolnijmy się przede wszystkim od przyszłego piekła, wypełniajmy Boże przykazania, zarzućmy ten diabelski zwyczaj, po to, abyśmy jedząc i pijąc czynili wszystko na chwałę Boga i dostąpili Jego chwały (por. 1 Kor 10, 31). Obyśmy wszyscy jej dostąpili z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała i moc, teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.

101.  Zob. MtHom 29, 1 (ŹMT 18, 347).

102.  Słowa ľ w brzmieniu dosłownym nie znajdujemy u Łukasza, być może jest to aluzja do Łk 11, 16. 29.

103.  Por. także Mt 9, 34; 12, 24; Mk 3, 22.

104.  Greckie: ľ J. Krystyniacki (t. II, s. 233) na pewno przez przeoczenie oddał: «Ty zaś uważ, jak wielkie znaczenie mają cuda».

105.  Słowa występują w Nowym Testamencie tylko w wersji Mk 6, 16 oraz Łk 9, 9.

106.  Por. Łk 9, 8; Jeremiasza wymienia przy innej okazji Mt 16, 14.

107.  Tak tłumaczę: ľ , . Kontekst całego zdania - jak mi się wydaje - wskazuje najbardziej właśnie na taką wersję. J. Krystyniacki przełożył to następująco: „Ponieważ cała jego uwaga na to była zwrócona, aby im czyny Chrystusa opowiedzieć" (t. II, s. 234), idąc częściowo po linii manuskryptu G dodającego ; inny manuskrypt dodaje ; przekład łaciński: „Quia in eo totus erat, ut Christi gesta describeret".

Wyjaśniam to, aby na tym przykładzie czytelnik zobaczył, że tekst homilii jakim dysponujemy nie stanowi wydania krytycznego. Same homilie są tak zapisane, a jak dokładnie kaznodzieja je wygłosił, nie wiadomo. W każdym razie tę samą treść można wyrazić w różny sposób.

108.  Także w znaczeniu, że to bardziej zależało od niego.

109.  Brat jego już nie żył, czyli Herod pojął wdowę po swoim bracie - zob. poniżej MtHom 48, 4.

110.  Aluzja do Wcielenia. Tak tłumaczę greckie: ľ . J. Krystyniacki oddaje to tak: „gdyśmy do takiej społeczności przyjęci zostali" (t. II, s. 236). Jednakże Jan Chryzostom - jak się wydaje - nie miał tu na myśli wyłącznie chrześcijan.

111.  Erynie: w mitologii greckiej były to boginie kary i pomsty prześladujące i karzące przestępców.

112.  Uważam, że zdanie: ľ , ľľ lepiej jest tłumaczyć bezosobowo, wskazując na zbrodnię Heroda i Herodiady. J. Krystyniacki oddał to: „Jeżeliby bowiem oskarżającego go nie kazał był ściąć, to zbrodnia jego nie byłaby się tak rozgłosiła" (t. II, s. 239); przekład angielski tłumaczy to zdanie w rodzaju żeńskim: „if she had not slain her accuser", na który wskazuje kontekst całej wypowiedzi.

113.  O niemoralnych tańcach, śpiewach, ucztach i widowiskach mówił Jan Chryzostom już w poprzednich homiliach: por. MtHom 1, 7: 25-26 (liczby po dwukropku wskazują strony w ŹMT 18); 6, 7-8: 88-90; 7, 5-7: 97-101; 32, 8: 387; 37, 5-7: 436-440; 40, 5: 464, mówi tutaj: MtHom 48, 2-6 oraz wspomni jeszcze w MtHom 68, 3-4 (zob. także 72, 2; 79, 3; 89, 3-4).

114.  Greckie . Por. RzHom 8, 2, Kraków 1995, t. 1/1, 125 przypis 23. Jan Chryzostom mówi o nich do końca tej homilii.

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama