Fragmenty książki "Homilie na ewangelię według św. Mateusza" (część druga: homilie 41-90); pod redakcją ks. Arkadiusza Barona
Źródła Myśli Teologicznej
Seria pod redakcją: Adama Bandury, Arkadiusza Barona, Tytusa Górskiego, Henryka Pietrasa i Edwarda Stańka
Z języka greckiego przełożył
Ks. Arkadiusz Baron (homilie: 41-60)
Jan Krystyniacki (homilie: 1-40. 61-90)
Rewizja przekładu (homilie: 1-40. 61-90)
Ks. Arkadiusz Baron
Uwspółcześnienie tekstu
Ks. Arkadiusz Baron (homilie: 1-40. 61-90)
Elwira Buszewicz (homilie: 1-40. 75-87)
Opracowanie tekstu i przypisy (homilie: 1-90)
Ks. Arkadiusz Baron
Wydawnictwo WAM - Księża Jezuici; Kraków 2001; Redakcja:
Arkadiusz Baron;
ISBN 83-7097-929-7
(15, 32) Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: «Żal Mi tego tłumu. Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze».
1. Wcześniej także, gdy miał uczynić /cud rozmnożenia chleba/, najpierw uleczył tych, którzy byli zdjęci słabością ciała (por. Mt 14, 14). Tutaj czyni to samo: przechodzi do tego rozpoczynając od uleczenia niewidomych i chromych (por. Mt 15, 30-31). Dlaczego wtedy uczniowie powiedzieli: „Każ rozejść się tłumom" (Mt 14, 15), a teraz tak nie powiedzieli, choć minęły trzy dni? Albo dlatego, że sami już stali się doskonalsi, albo że widzieli, iż tamci niezbyt przejmują się głodem; albowiem wielbili Boga za te cuda.
Zwróć uwagę, że [Jezus] nawet teraz nie przystępuje od razu do uczynienia cudu, ale pobudza ich do tego. Tłumy, przybywszy dla uzdrowienia, nie miały odwagi prosić o chleb; On natomiast, miłujący człowieka i miłosierny, daje im, chociaż nie proszą o to, i mówi do uczniów: Żal Mi [tego tłumu]... Nie chcę ich puścić zgłodniałych. Aby nie mówili, że przyszli z zapasem żywności, powiada: Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Tak więc, nawet gdyby z nim przyszli, już by go zużyli. Dlatego też nie uczynił /cudu/ ani pierwszego, ani drugiego dnia, lecz wtedy, gdy wszystko już się wyczerpało, aby przyjęli to wydarzenie z większym uznaniem, znalazłszy się wcześniej w potrzebie. Dlatego mówi: Żeby kto nie zasłabł w drodze, pokazując, że przybyli z daleka i nic im już nie pozostało [do jedzenia].
Skoro nie chcesz ich puścić głodnych, to dlaczego nie czynisz cudu? Aby przez to pytanie i odpowiedź uczynić uczniów bardziej uważnymi, aby dowiedli swej wiary, podchodząc i mówiąc: «Uczyń chleb». Ale i tak nie zrozumieli przyczyny Jego pytania. Dlatego, jak to opowiada Marek, mówi do nich potem: „{Czyż wasze serca są aż tak zatwardziałe?} Macie oczy, {a nie widzicie; macie uszy}, a nie słyszycie?" (Mk 8, 17-18) Gdyby tak nie było, dlaczego mówiłby to do uczniów i okazywał, że tłumy zasługują na to dobrodziejstwo oraz wspominał także o swoim miłosierdziu?
Mateusz opowiada natomiast, że nawet ich potem skarcił, mówiąc: (16, 8B) Ludzie małej wiary... (16, 9) Czy jeszcze nie rozumiecie i nie pamiętacie owych pięciu chlebów na pięć tysięcy, i ile zebraliście koszów? W ten sposób ewangeliści zgadzają się ze sobą.
Cóż na to uczniowie? Jeszcze pełzają po ziemi; chociaż On tyle uczynił, aby zapamiętali tamten cud, przez swoje pytanie, przez ich odpowiedź, przez to, że wezwał ich do usługiwania, że rozdzielił kosze pomiędzy nich (por. Mt 14, 15-20), a jednak mimo to byli wciąż jeszcze mało doskonali. Dlatego nawet (por. 15, 33A) mówią do Niego: (15, 33B) Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba?"
Zarówno wcześniej (por. Mt 14, 15), jak i teraz wspominają o pustyni; mówią to stosownie do swego słabego pojmowania, czyniąc w ten sposób cud wątpliwym. Właśnie dlatego, jak już mówiłem(173), miejsce zostało określone, aby uwierzono w cud, aby nikt nie powiedział, że żywność otrzymano z jakiegoś pobliskiego miasteczka. Dlatego pierwszy raz i drugi czyni ten cud na pustyni znacznie oddalonej od miasteczek.
Uczniowie nic z tego nie rozumieją i mówią: Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba? Sądzili bowiem, bardzo nierozumnie, że powiedział to, chcąc im nakazać, by oni ich nakarmili. Dlatego wcześniej powiedział: „Wy dajcie im jeść" (Mt 14, 16), aby dał im sposobność, by Go prosili.
Teraz zaś nie mówi do nich: „Dajcie im jeść" (Mt 14, 16), lecz co? (15, 32) Żal Mi tego tłumu. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, dopuszczając /uczniów/ bliżej, pobudzając i dając im okazję do zrozumienia, że Jego należy o to prosić. Jego słowa wskazywały przecież, że jest w stanie nie puścić ich głodnych i oznajmiały Jego moc. Świadczą o tym słowa: Nie chcę.
Skoro wspomnieli o tłumach, miejscu, pustyni (Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba, 15, 33C. żeby nakarmić tak wielkie mnóstwo?), a i tak nie zrozumieli, to On sam zabiera się do swego dzieła (15, 34A) i mówi do nich: (15, 34B.) «Ile macie chlebów?» A oni rzekli: «Siedem i kilka rybek». Nie mówią już więcej: „Lecz cóż to jest na tak wielu?" (J 6, 9), jak mówili poprzednio. Chociaż nie rozumieli wszystkiego, jednak w krótkim czasie stali się doskonalsi. Pyta ich w podobny sposób, jak wcześniej, by przez to pobudzić ich umysł, aby również przez sposób zadania pytania przypomnieć im to, co już się stało (por. Mt 14, 19-21).
Skoro w ten sposób poznałeś ich słabość, poznaj także z drugiej strony ich uczciwość myślenia ( ľ) i podziwiaj ich umiłowanie prawdy (), gdy pisząc o sobie nie przemilczają swych ułomności, choć były one wielkie. Fakt, że wkrótce /po rozmnożeniu chleba/ (por. Mt 14, 13-21) tak prędko o tym zapomnieli, nie było zwykłą winą. Dlatego ich karci.
2. Ponadto, zwróć uwagę, jak powściągliwi byli w jedzeniu, jak uczył ich, by nie przywiązywali wielkiej wagi do jedzenia. Chociaż byli na pustkowiu i przebywali tam trzy dni, mieli tylko siedem chlebów. Zresztą wszystkie pozostałe rzeczy czyni w podobny sposób, jak uczynił to poprzednio. Każe im usiąść na ziemi i sprawia, że chleby się mnożą w rękach uczniów. (15, 35) Polecił ludowi, powiada, usiąść na ziemi; (15, 36) wziął te siedem chlebów i ryby, i odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumowi. Ale koniec [tej części cudu] nie jest podobny [do poprzedniego](174). (15, 37) Jedli wszyscy do sytości, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów. (15, 38) Tych zaś, którzy jedli, było cztery tysiące mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.
Dlaczego wtedy, gdy było ich pięć tysięcy, pozostało dwanaście koszów ()(175), a teraz, na cztery tysiące, siedem koszów ()? Dlaczego pozostało mniej resztek, choć nie było tylu jedzących?(176) Albo te kosze () były większe niż tamte (), albo - jeśli nie to było przyczyną - daje pomoc przez zróżnicowanie wspomnień, aby identyczność cudów nie spowodowała zapomnienia, aby dzięki różnicy przypominali sobie i o jednym, i o drugim cudzie. Dlatego wówczas sprawił, że liczba koszów z ułomkami równała się liczbie uczniów (por. Mt 14, 20), teraz zaś liczbie chlebów (por. Mt 15, 34B. 37), okazując swoją niewypowiedzianą moc i łatwość działania również i w tym, że potrafi czynić cuda w taki czy inny sposób. Świadczyło to bowiem o niemałej mocy, zachować liczbę i wtedy, i teraz, chociaż wtedy było pięć tysięcy, teraz zaś cztery tysiące ludzi, i że ani wtedy, ani teraz nie zostało ani mniej ani więcej ułomków niż pomieściły kosze - wtedy tamte, a teraz te - chociaż liczba tych, którzy jedli, nie była jednakowa.
Zakończenie [całego zdarzenia drugiego rozmnożenia chleba] jest podobne do pierwszego. Wtedy także rozesłał tłumy i przeprawił się łódką (por. Mt 14, 22n), tak samo i teraz, jak powiada Jan (por. J 6, 17). Skoro żaden cud nie wpływał na nich tak, jak cud rozmnożenia chlebów, iż szli za Nim, i chcieli nie tylko za Nim iść, ale nawet obwołać Go królem (por. J 6, 15), aby uniknąć podejrzenia, że dąży rzekomo do władzy, po spełnieniu tego cudu oddala się, i to nie pieszo, by nie poszli za Nim, ale wsiadłszy do łódki. (15, 39) Potem odprawił tłumy, wsiadł do łodzi i przybył w granice Magdali.
(16, 1) Przystąpili do Niego faryzeusze i saduceusze [i wystawiając Go na próbę], prosili o ukazanie im znaku z nieba. (16, 2) Lecz On im odpowiedział: «Wieczorem mówicie: 'Będzie piękna pogoda, bo niebo się czerwieni', (16, 3) rano zaś: 'Dziś burza, bo niebo się czerwieni i jest zasępione'. Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie możecie? (16, 4) Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza». Z tym ich zostawił i odszedł. Marek natomiast opowiada, że gdy podeszli i domagali się, westchnął głęboko w duszy i rzekł: „Czemu to plemię domaga się znaku?" (Mk 8, 12). A chociaż to pytanie zasługiwało na gniew i oburzenie, jednak On, miłujący człowieka i miłosierny, nie gniewa się, lecz lituje się i ubolewa nad nimi, gdyż popadli w nieuleczalną chorobę i kusili Go po tak znakomitym okazaniu się Jego mocy. Nie dlatego domagali się znaku, aby uwierzyć, lecz aby Go przyłapać. Gdyby przyszli do Niego, aby uwierzyć, wtedy dałby im znak. Ten, który powiedział kobiecie: „Nie jest dobrze..." (Mt 15, 26), a potem dał, im dałby tym bardziej. Skoro nie szukali wiary, nazywa ich gdzie indziej obłudnikami(177), gdyż co innego mówili, a co innego myśleli. Gdyby wierzyli, nie szukaliby znaku. A że nie wierzyli, wynika również z czego innego: ponieważ po skarceniu i zgromieniu nie podtrzymywali swojego żądania i nie mówili: «Nie wiemy i chcemy się przekonać».
Jakiegoż to znaku żądali z nieba? Aby zatrzymał słońce lub zahamował księżyc (por. Joz 10, 12-13), cisnął gromy, przestawił [warstwy] powietrza(178) lub uczynił coś innego w tym rodzaju? Cóż On na to odpowiedział? (16, 3) Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie możecie? Czy widzicie Jego łagodność (por. Mt 11, 29) i umiarkowanie? Nie tylko odmówił, jak wcześniej, i powiedział „znak nie będzie mu dany" (Mt 12, 39), lecz także podaje przyczynę, dlaczego nie daje, chociaż oni nie pytali, by się tego dowiedzieć.
Cóż to za przyczyna? Podobnie jak na niebie, powiada, jeden znak zapowiada niepogodę, a drugi pogodę - i nikt, widząc zapowiedź niepogody, nie oczekuje pogody, ani nie spodziewa się ulewy w pogodny dzień - tak samo należy sądzić o Mnie. Inny jest czas mojego obecnego przyjścia (), a inny przyszłego. Teraz potrzeba wspomnianych znaków na ziemi; natomiast znaki na niebie zostały zaplanowane na Moje drugie przyjście(179). Teraz przyszedłem jako lekarz (por. Mt 9, 12-13); wtedy przyjdę jako sędzia (por. np. Mt 25, 31n). Teraz przyszedłem, aby odszukać to, co zgubione (por. Łk 19, 10; Mt 18, 12-13); wtedy - aby żądać rachunku(180). Dlatego teraz przyszedłem w ukryciu; wtedy w wielkiej jawności: odwrócę niebiosa, zasłonię słońce, nie pozwolę księżycowi dawać światła. Wtedy „zostaną wstrząśnięte moce niebios" (Mt 24, 29), a objawienie Mego przyjścia (por. 2 Tes 2, 8) będzie jak błyskawica, olśniewająca wszystkich naraz (por. Mt 24, 27). Lecz teraz nie czas na te znaki; przyszedłem bowiem, aby umrzeć i znosić najcięższe męki (por. Mt 16, 21; 17, 22-23; 20, 18-19). Czy nie słyszeliście, co powiada prorok: „Nie będzie się spierał ani krzyczał" (Mt 12, 19 Iz 42, 1n), „nie da słyszeć swego głosu na dworze" (Iz 42, 2) oraz: „Zstąpi jak deszcz na runo" (Ps 72, 6).
3. Gdyby powoływali się na znaki, które działy się za czasów faraona, to wówczas trzeba było uwolnić się od nieprzyjaciela, toteż i słusznie się działy(181); natomiast Ten, który przyszedł do przyjaciół, nie potrzebował znaków. «A jakże mam dawać wielkie znaki, skoro małym nie wierzą?» Nazywam je małymi ze względu na pozory, bo pod względem siły są o wiele większe niż tamte. Cóż może być równego odpuszczeniu grzechów, wskrzeszeniu umarłego, wypędzeniu złych duchów, przywróceniu członków ciała i uleczeniu wszelkich innych słabości?(182)
Zauważ ich zatwardziałość serca (por. Mk 8, 17): usłyszawszy odpowiedź, że „żaden znak nie będzie im dany, prócz znaku proroka Jonasza" (Mt 12, 39), nie stawiają pytań. A przecież trzeba było, by znając proroka i wszystkie zdarzenia, słysząc to po raz drugi, zapytali i dowiedzieli się, co znaczą te słowa. Ale oni - jak powiedziałem - czynią to nie z chęci, aby się dowiedzieć. Dlatego też On ich opuścił i odszedł.
(16, 5) Przeprawiając się na drugi brzeg, uczniowie zapomnieli wziąć chleba. (16, 6) Jezus rzekł do nich: «Uważajcie i strzeżcie się kwasu faryzeuszów i saduceuszów».
Dlaczego nie powiedział wyraźnie: «Strzeżcie się ich nauki»? Chce im przypomnieć to, co się stało, bo wiedział, że zapomnieli. Jak się wydawało, nie było wskazane karcić ich wprost. Wziąć zaś powód do skarcenia z tamtych czyniło naganę lżejszą. Dlaczego nie skarcił ich wtedy, gdy powiedzieli: (15, 33B) Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba, bo wydaje się, że było na miejscu powiedzieć to wtedy? Aby nie wydawało się, że spieszy się do spełnienia cudu. Nie chciał zresztą karcić ich wobec tłumu ani wobec nich się wynosić. Teraz natomiast nagana była bardziej wskazana, gdyż byli tak usposobieni po dwóch podobnych cudach. Dlatego karci ich dopiero po spełnieniu drugiego cudu. Ujawnia to, co sami sobie myśleli. (por. 16, 7A) A co sobie myśleli: (16, 7B.) Nie wzięliśmy chleba. Trzymali się jeszcze ściśle żydowskich oczyszczeń oraz przepisów dotyczących pokarmów. Dlatego z wszystkich tych powodów surowo ich karci, mówiąc: (16, 8B)(183) «Ludzie małej wiary, czemu zastanawiacie się nad tym, że nie wzięliście chleba? (16, 9A) Czy jeszcze nie rozumiecie? „Jeszcze nie pojmujecie. Czyż aż tak zatwardziałe jest wasze serce? Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie?" (Mk 8, 17-18) (16, 9B.) Czy nie pamiętacie owych pięciu chlebów na pięć tysięcy, i ile zebraliście koszów? (16, 10) Ani owych siedmiu chlebów na cztery tysiące i ileście koszów zebrali?»
(Nagana połączona z łagodnością jest pożyteczna)
Czy widzisz Jego surowy gniew? Nigdzie indziej - jak się wydaje - tak ich nie strofował. Dlaczego to czyni? Aby zmienić ich zdanie względem pokarmów. Dlatego wtedy powiedział jedynie: „Czy nie rozumiecie?" (Mt 15, 17); „Jeszcze nie pojmujecie?" (Mk 8, 17), tu natomiast z wielką surowością mówi: Ludzie małej wiary. Łagodność () bowiem nie zawsze jest dobra. Podobnie jak zwykł im zostawiać wolność słowa (), tak też ich karci, przez tę różnorodność troszcząc się o ich zbawienie. Obok surowej nagany zauważ też Jego łaskawość (). Prawie jakby tłumaczył się z tego, za co ich surowo skarcił, mówiąc: {(16, 9) Czy jeszcze nie rozumiecie... owych pięciu chlebów, i ile zebraliście koszów? (16, 10) Ani owych siedmiu chlebów... i ileście koszów zebrali? Dlatego podał liczbę zarówno nakarmionych osób, jak i zebranych resztek, aby zachęcić ich do przechowywania w pamięci rzeczy minionych oraz uczynić ich bardziej wrażliwymi na rzeczy przyszłe.
Aby pouczyć cię, jak wielka jest moc Jego nagany oraz jak pobudziła ich uśpione umysły, posłuchaj co mówi ewangelista. Albowiem Jezus nic więcej nie mówi, ale skarciwszy ich dodaje tylko}: (16, 11) Jak to, nie rozumiecie, iż nie o chlebie mówiłem wam, abyście się wystrzegali, ale o kwasie faryzeuszów i saduceuszów. A [Ewangelista] dodał, mówiąc: (16, 12) Wówczas zrozumieli, że mówił nie o wystrzeganiu się kwasu chlebowego, lecz nauki faryzeuszów i saduceuszów, chociaż On sam im tego nie wyjaśnił.
Zwróć uwagę, ile dobrego przyniosła nagana. Odwiódł ich od żydowskich przepisów, z nierozsądnych uczynił ich bardziej uważnymi, {oddalił od zarozumiałości i małej wiary}, aby się nie bali ani nie drżeli, gdyby się kiedyś okazało, iż mają mało chleba, aby nie obawiali się głodu, i w ogóle nie zwracali na to wszystko uwagi.
My także nie zawsze schlebiajmy naszym podwładnym i nie starajmy się o to, by schlebiali nam nasi zwierzchnicy. Dusza ludzka potrzebuje obu tych lekarstw. Dlatego Bóg tak zarządza sprawami na całym świecie, czyniąc raz to, raz owo; nie pozwala, by ciągle trwały rzeczy pomyślne ( ), ani też, by panował jedynie smutek ( ). Podobnie jak kolejno po sobie następują dzień i noc, lato i zima, tak samo w nas zdarzają się po sobie na przemian: smutek i radość, czy znów choroba i zdrowie. Nie dziwmy się zatem, gdy chorujemy, gdyż powinniśmy się dziwić, że jesteśmy zdrowi. {Nie bądźmy zaniepokojeni, ilekroć doświadczamy zmartwienia, bardziej słuszny byłby niepokój, kiedy się cieszymy. Wszystko bowiem dokonuje się zgodnie z naturą i właściwym sobie porządkiem rzeczy}.
(W życiu człowieka przeplatają się radości i smutki)
4. Dlaczego się dziwisz, gdy to ciebie spotyka? Wiadomo przecież, że doświadczali tego także święci. Abyś się o tym przekonał, przedstawię człowieka, którego życie jest według twego mniemania pełne przyjemności i wolne od trosk. Jeżeli chcesz, rozważmy od początku życie Abrahama. Cóż on usłyszał na początku? „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca" (Rdz 12, 1A). Czy widzisz, jak smutne otrzymał polecenie? Ale zauważ również dobro, o którym mówi się następnie: „A idź do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie naród wielki" (Rdz 12, 1B-2).
Cóż zatem się stało? Czy wtedy, gdy przybył do tej ziemi i zawinął niby do portu, skończyły się rzeczy smutne? Wcale nie, lecz następują znów inne, cięższe niż poprzednie: głód, wyjście z tej ziemi, zabranie żony; potem z kolei spotkały go inne dobra: plagi na faraona, uwolnienie żony, cześć, wiele owych darów i powrót do domu (por. Rdz 12, 4-20). A wszystkie następne wydarzenia tworzą łańcuch spojony na przemian z ogniw rzeczy pomyślnych i smutnych.
Apostołów również spotykały takie rzeczy. Dlatego Paweł powiedział: „Ten, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce" (2 Kor 1, 4). A cóż to, ktoś powie, ma wspólnego ze mną, który ciągle żyję w utrapieniu? Nie bądź niemądry, ani niewdzięczny! Niemożliwe jest przecież, by ktoś ciągle żył w utrapieniu, bo nie starczyłoby na to sił(184). Dlatego, że chcemy żyć w ciągłej radości, sądzimy, że jesteśmy w ciągłym smutku. A nie tylko dlatego, lecz także z tego powodu, że o czymś przyjemnym i dobrym od razu zapominamy, a o utrapieniach pamiętamy stale i sądzimy, że żyjemy w ciągłym smutku. Niepodobna bowiem, by człowiek żył zawsze w smutku.
Jeżeli zechcecie, przyjrzymy się człowiekowi żyjącemu w przepychu, delikatnemu(185) i opływającemu we wszystko, oraz człowiekowi uciśnionemu, przygnębionemu i pogrążonemu w smutku. Pokażemy wam, że jeden i drugi doznaje smutku oraz pociechy. Nie bądźcie zmieszani! Wyobraźcie sobie z jednej strony człowieka zakutego w kajdany, z drugiej zaś strony młodego króla, sierotę, który właśnie odziedziczył wielki majątek. Wyobraźcie sobie też najemnika ciężko pracującego przez cały dzień oraz człowieka żyjącego w ciągłym przepychu.
Chcesz, bym najpierw nakreślił utrapienia człowieka żyjącego w zbytkach? Pomyśl, jakich poruszeń musi doznawać jego umysł: kiedy dąży do sławy przerastającej jego możliwości; kiedy lekceważą go słudzy i znieważają ludzie stojący niżej; kiedy tysiące przeciwników kierują oskarżenia i rzucają oszczerstwa pod adresem jego kosztowności. Innych przykrości, które zwykle zdarzają się przy takim bogactwie, nie da się nawet wyliczyć: obrazy, oskarżenia, straty, podstępy ludzi zazdrosnych, którzy nie mogąc przywłaszczyć sobie jego majątku, ciągną młodego człowieka i szarpią na wszystkie strony, sprawiając mu tysięczne przykrości.
Czy chcesz, bym przedstawił ci przyjemności najemnika? On jest wolny od tego wszystkiego. Choć go ktoś znieważy, nie ubolewa nad tym, bo nie uważa się za wyższego od nikogo innego; nie obawia się o swoje bogactwa, odżywia się z przyjemnością, śpi głęboko i spokojnie. Ci, którzy piją wino tazyjskie(186), nie rozkoszują się tak jak on, gdy pójdzie do źródła i napije się z niego.
Położenie króla nie jest takie. Jeśli nie wystarcza ci to, co powiedziałem, {abym uczynił moje zwycięstwo jeszcze większym,} porównajmy go z człowiekiem uwięzionym, a zobaczysz, iż ten ostatni często się weseli, bawi i skacze, a król w koronie i w purpurze, pogrążony w smutku, obarczony tysiącznymi troskami, umiera ze strachu.
Nie ma bowiem życia, które byłoby całkowicie wolne od smutku, ani nie ma życia pozbawionego radości. Nasza natura - jak powiedziałem wcześniej - nie wytrzymałaby tego(187). {Jeżeli ktoś bardziej się cieszy, ktoś zaś inny bardziej smuci, to zdarza się tak z powodu smucącego się, ilekroć jest małoduszny, a nie z powodu natury rzeczy}. Gdybyśmy chcieli ustawicznie się radować, mamy ku temu wiele sposobności. Jeśli będziemy rozwijać cnotę, nie będzie dla nas już więcej żadnego smutku. Ona podsuwa dobre nadzieje tym, którzy ją posiadają, czyni ich miłymi Bogu, poważanymi przez ludzi i obdarza ich niewysłowioną radością (). Wprawdzie cnota wymaga trudu przy jej rozwijaniu, napełnia jednak za to sumienie wielkim spokojem () i daje taką wewnętrzną radość, jakiej żadne słowa nie potrafią wyrazić.
Cóż wydaje ci się przyjemne w tym doczesnym życiu? Obficie zastawiony stół, {zdrowie ciała}, sława czy bogactwo? Jeśli te przyjemności ( ) porównasz z tamtą radością (), to w porównaniu z nią będą one zawierały najwięcej goryczy ze wszystkich. Nie ma bowiem nic przyjemniejszego niż dobre sumienie i niewzruszona nadzieja(188).
5. Jeśli chcecie się o tym przekonać, podejdźmy do człowieka umierającego lub do starca. Przypomnijmy mu najpierw o obficie zastawionym stole, z którego czerpał przyjemność ( ), o sławie i czci, a także o dobrych uczynkach niegdyś przez niego dokonanych. Następnie zapytajmy go, czym bardziej się chlubi, a zobaczymy, że tego pierwszego się wstydzi i kryje się z tym, /dobre zaś czyny/ opiewa i raduje się nimi.
Tak samo Ezechiasz, gdy popadł w niemoc (por. 2 Krl 20, 1), nie wspomniał o obficie zastawionym stole, o sławie, ani o królestwie, lecz o sprawiedliwości. „Ach, Panie, powiada, wspomnij na to, proszę, że postępowałem wobec Ciebie wiernie" (2 Krl 20, 3). Zauważ, że Paweł również chlubi się tym, mówiąc: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem" (2 Tm 4, 7). A cóż innego - ktoś powie - mógł wymienić? Wiele rzeczy i liczniejsze: cześć jaką go darzono; nadskakiwanie mu, z którego czerpał przyjemność; wielkie oddanie(189). Czy nie słyszałeś, jak mówi: „Przyjęliście mnie jak anioła Bożego, jak samego Chrystusa Jezusa" (Ga 4, 14); oraz: „Gdyby to było możliwe, bylibyście sobie oczy wydarli i dali je mnie" (Ga 4, 15); {i znowu: „Którzy za moje życie nadstawiali swe głowy" (Rz 16, 4)}. Jednakże nic takiego nie wymienia, ale wspomina trudy, niebezpieczeństwa (por. 2 Kor 11, 26) oraz nagrody za nie (por. np. 1 Kor 9, 25). I bardzo słusznie. Tamto bowiem pozostaje tutaj, to natomiast idzie razem z nami. Z tamtego będziemy zdawali rachunek, za to będziemy żądać nagrody.
Czy nie wiecie, jak w ostatnim dniu [życia] grzechy zatrważają duszę? Jak do głębi wzruszają serce? Właśnie wtedy, gdy /nadchodzi czas odejścia/, jeśli stanie przed oczyma pamięć o dobrych czynach, pociesza zatrwożoną duszę jak pogoda wśród burzy. Jeśli będziemy trzeźwi(190), to taki lęk-bojaźń () zawsze będzie nam towarzyszyć w życiu. Skoro jednak nie zważamy na to, z pewnością ujawni się wtedy, kiedy będziemy musieli stąd odejść. Przecież i więzień odczuwa największy ból, gdy prowadzą go do sądu; najbardziej drży wtedy, gdy staje przed trybunałem, gdy musi zdawać rachunek. Dlatego daje się słyszeć, jak wielu opowiada, że wówczas tym, którzy mają umrzeć, stają przed oczyma strachy i straszne widziadła, że nie mogąc dłużej znieść ich widoku, nawet leżąc trzęsą z wielką siłą łóżkiem, jak straszliwie spoglądają na obecnych, podczas gdy dusza kryje się wewnątrz, zwleka z odłączeniem się od ciała i nie może znieść widoku zbliżających się aniołów. Jeśli bowiem przejmuje nas dreszcz na widok strasznych ludzi, to jakiegoż uczucia będziemy doznawać na widok groźnych aniołów i straszliwych mocy, gdy będą duszę odrywać od ciała i wlec, gdy nadaremnie i bezskutecznie będzie ona rozwodzić liczne żale? Wszakże i ów bogacz po śmierci rozwodził wiele żalów, a jednak nic nie wskórał (por. Łk 16, 19-31).
Wyobrażajmy sobie to wszystko w duchu i zastanawiajmy się nad tym, abyśmy nie doświadczyli tego samego. Podtrzymujmy w sobie straszną bojaźń przed tymi rzeczami, abyśmy uniknęli kary za nasze uczynki i dostąpili wiecznych dóbr. Obyśmy ich wszyscy dostąpili z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu wraz z Ojcem i Duchem Świętym Ożywicielem chwała teraz, zawsze i na wieki wieków. Amen.
173. Zob. MtHom 49, 2.
174. Uzupełniam ze względu na to, że Jan Chryzostom mówi tu o wierszach 15, 37-38, a nie o wierszu 15, 39.
175. W Mt 14, 20 zostało dwanaście koszów nazwanych . Jeden liczył dziewięć chojniksów. Jeden był miarą rzeczy sypkich; na przykład jeden chojniks zboża stanowił dzienną rację dla jednego człowieka. W Mt 15, 37 zostało siedem . oznacza duży kosz.
176. Jan Chryzostom stawia takie pytanie, aby odpowiedź ludziom myślącym, że Chrystus rozmnożył taką samą ilość chleba, jak za pierwszym razem: a więc skoro było mniej kedzących, powinno zostać więcej resztek.
177. Por. np. Mt 15, 7; 22, 18; 23, 13-29.
178. Greckie: ľ. Według ówczesnych pojęć warstwa powietrza otaczająca ziemię nazywała się ; nad nią zaś były inne, górne warstwy powietrza zwane eterem (). Słowa: «przestawić powietrze» mogą więc znaczyć: zmienić wzajemne położenie obydwóch, by tam, gdzie jest , przyszedł , a na jego miejsce .
Przykład zawierający dozę ironii: trudno bowiem sobie wyobrazić, w jaki sposób faryzeusze mieliby to sprawdzić. Pośrednio Jan Chryzostom wskazuje na moc Chrystusa, która przekracza możliwości weryfikacji ze strony człowieka.
179. Znaki na ziemi - por. Mt 16, 2-3; znaki na niebie w czasie drugiego przyjścia Chrystusa - por. Mt 24, 1-41.
180. Jan Chryzostom używa tu słowa , które oznacza: «karcenie, publiczne rozpatrywanie sprawowania się urzędników po upływie ich kadencji, zdawanie rachunku [ze swego życia]». Biblia nawiązuje do «zdawania rachunku z życia» między innymi w Mt 12, 36; Rz 14, 12; 1 P 4, 5, chociaż używa innych słów.
181. Zapewne aluzja do plag egipskich - por. Wj 7, 14n.
182. Odpuszczenie grzechów - por. Mt 9, 2-6; wskrzeszenie umarłego - por. Mt 9, 23-26; wypędzenie złych duchów - por. np. Mt 8, 28n; 9, 32n; przywrócenie członków ciała - por. np. Mt 9, 27n; uleczenie wszelkich innych słabości - por. np. Mt 14, 35-36; 15, 30-31. Zob. powyżej MtHom 51, 2 przypis 8.
183. Brak wiersza Mt 16, 8A: Jezus poznawszy to, rzekł.
184. Dosłownie: «natura by tego nie wytrzymała». Jan Chryzostom nawiązuje tu do natury, o której mówił wcześniej - zob. powyżej nr 3.
185. Greckie znaczy ponadto: «pełen wdzięku», ale także «zniewieściały».
186. Wino tazyjskie, biorące swą nazwę od miejsca pochodzenia, czyli Wyspy Thasos, było w starożytności odpowiednikiem naszego dzisiejszego szampana.
187. Zob. powyżej nr 3. (ostatni akapit) oraz 4. tekst odnośny do przypisu 12.
188. Tak tłumaczę greckie: , . J. Krystyniacki oddaje to następująco: „Nie masz bowiem nic przyjemniejszego nad spokojne sumienie i nad dobrą nadzieję" (t. II s. 296). W języku polskim istotnie używa się zwrotu «spokojne sumienie», które zazwyczaj wskazuje na dobre, właściwie uformowane sumienie. Problem w tym, że sumienie uśpione, też może być «spokojne», jakkolwiek w innym sensie.
189. Tak tłumaczę greckie: ľ ľ, , , nie zgadzając się częściowo z przekładem J. Krystyniackiego: „godności, którymi go uczczono, straż przyboczną, którą miał, liczną służbę" (t. II s. 296), który nie oddaje sensu. Jan Chryzostom powtarza tu stwierdzenie (zob. powyżej poprzedni akapit) oraz ilustruje sens swojej wypowiedzi przytaczając następnie trzy cytaty z listów Pawłowych, być może właśnie dlatego, aby ze względu na bogactwo znaczeń użytych słów oraz słuchacz nie nabrał podobnych skojarzeń.
190. Greckie ľ (bądźmy trzeźwi, przytomni) pojawia się dwa razy w liście Pawłowym - por. 1 Tes 5, 6. 8.