Zbliżając się do tajemnicy betlejemskiego żłóbka musimy porzucić wszelkie dotychczasowe wyobrażenia o Bogu. On jest jednocześnie większy i mniejszy od nich: wszechmogący, a jednak łagodny i pokorny. I pragnie, abyśmy nie tylko dali się „poprawić”, ale przebóstwić!
Rozważywszy Niepokalane Poczęcie i tajemnicę Wcielenia dochodzimy do syntezy, czyli do tego, co w teologii określa się mianem przebóstwienia. Jesteśmy może do tego pojęcia mniej przyzwyczajeni, może nas ono nawet szokować. Klasyczne formuła mówi nam, że Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się Bogiem. Znajdujemy ją nie tylko u Ojców, ale też w Katechizmie Kościoła Katolickiego (nr 460), co pokazuje, że to jedna z najważniejszych teologicznych tez, która towarzyszy Kościołowi od dwóch tysięcy lat.
Wcześniej rozważaliśmy tajemnicę Wcielenia. Teraz dochodzimy do jej ostatecznych konsekwencji: to nie jest tylko tak, że Bóg przyjmuje naszą naturę, ale to zjednoczenie ma iść w kierunku przebóstwienia człowieka. Czytamy o tym w Biblii wielokrotnie począwszy od stwierdzenia, że jesteśmy stworzeni o obraz i podobieństwo Boże (por. Rdz 1,27) aż po uwagę św. Piotra, że mamy stać się uczestnikami Boskiej natury (por. 1 P 1,4). Święty Paweł pisze wprost, że Bóg chce, aby wszyscy byli zbawienie i doszli do poznania prawdy (1 Tm 2,4). Nic więc dziwnego, że Pan Jezus mówi uczniom, a więc i nam, że idzie przygotować nam miejsce, bo chce żebyśmy byli tam, gdzie On (por. J 14,1—3). Te fragmenty Pisma Świętego są bardzo tajemnicze, jak je rozumieć? O ile jesteśmy w stanie sobie jakoś wyobrazić jazdę windą w dół, czyli że Bóg staje się człowiekiem, to możemy mieć wątpliwość, czy ta winda jedzie też do góry, czy człowiek może stać się Bogiem i co to w ogóle znaczy?
Rozważając to zagadnienie, musimy pamiętać, że pojęcie przebóstwienia pełni ważną funkcję w opisie tego, czym jest zbawienia. Mamy pokusę, aby Ewangelię redukować do etyki: trzeba być dobrym, przebaczać, podróżnych w dom przyjąć, wspierać ubogich itd. Ale nie takie jest zasadnicze przesłanie Kościoła. Moralność to jest drugi krok, który jest konsekwencją uznania prawdy o Bogu: Kim On jest, co zrobił i czego oczekuje. Ale i na tym zatrzymać się nie można: Bóg w stosunku do człowieka jest nie tylko Stwórcą, ale też i Zbawcą. Jak to wyjaśnić? Wyobraźmy sobie jakiegoś okrutnego zbrodniarza, który pod koniec życia żałuje swoich czynów. Możemy zapytać: no i co z tego, że żałuje? Czy to naprawi zło? Natomiast Ewangelia mówi, że wraz z Wcieleniem i Męką przez Jezusa Chrystusa nastąpiło takie wydarzenie, że Bóg nie niszcząc ludzkiej wolności, potrafi naprawić to zło, co się stało. Nie wiemy, jak to się stanie, ale wierzymy, że przy końcu czasów, kiedy będzie Sąd Ostateczny, Bóg uleczy rany serc złamanych, otrze łzę z każdego oblicza (Iz 25,8). Nie wiemy, jak to będzie wyglądało, ale wierzymy, że tak będzie. I to jest to, co się nazywa Odkupienie: Syn Boży wstępuje w sam środek ludzkiej biedy, staje się jednym z nas po to, żebyśmy my stali się tacy, jak On.
Była o tym mowa już wcześniej. W dużej mierze to Chrystusowe dzieło dzieje się to przez sakramenty (mówił o tym św. Leon Wielki). To, że Jezus uzdrawiał czy nauczał, teraz jest dla nas dostępne poprzez sakramenty. I to wszystko nam pokazuje, że zbawienie to jest wydarzenie osobowe, które dzieje się pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Czyli że ja, konkretny człowiek, muszę spotkać się w konkretnym momencie mojego życia z konkretnym Panem Bogiem. Ja musi spotkać się z Ty. W tym spotkaniu musi zostać opowiedziana cała historia mojego życia, wszystkie moje grzechy, wszystkie moje nadzieje, wszystkie moje pragnienia, wszystkie moje braki. Wszystko to musi przed Panem Bogiem wybrzmieć. Nie dlatego, że Pan Bóg jest wścibski, tylko dlatego, że wszystko to, co jest we mnie, chce uświęcić: to, co jest dziurawe chce zalepić, to, co dobre — udoskonalić, a to, co jest we mnie wielkim pragnieniem, chce spełnić.
Możemy powiedzieć, że to jest historia upadku pierwszych rodziców do góry nogami. Gdy Ewa rozmawiała z wężem w ogrodzie rajskim, to on jej nie uwiódł nieposłuszeństwem Panu Bogu, tylko fałszywą obietnicą: jeśli zjecie ten owoc, to będziecie tacy jak Bóg. A oni byli stworzeni na Boży obraz i Boże podobieństwo. Czyli pragnienie, żeby być jak Bóg, było dla nich jak najbardziej naturalne, wynikało z ich natury. Potem, kiedy zjedli owoc, zobaczyli, że są nadzy. W tekście hebrajskim słowo „nagi” brzmi tak samo, jak wcześniejsze określenie węża. Autor natchniony mówi, że wąż był najbardziej przebiegły ze wszystkich zwierząt (por. Rdz 3,1). Te słowa, „przebiegły” i „nagi”, brzmią dokładnie tak samo po hebrajsku. Wąż im obiecał, że będą tacy sami jak Bóg, więc posłuchali go, ale stali się tacy, jak wąż. Gdy Bóg ich pyta: dlaczego to uczyniliście, mężczyzna zrzuca winę na kobietę, a kobieta na węża. A co by było, gdyby powiedzieli: „zrobiliśmy to, bo chcieliśmy być tacy jak Ty”. Zupełnie inna rozmowa. Ale człowiek zaczyna kłamać. I w jakimś sensie Pan Bóg patrząc na nasze grzechy, na te nasze słabości, lęki, wszystkiego tego chce dotknąć i wszystko chce uzdrowić. Aby to się stało, musi odbyć się indywidualne spotkanie pomiędzy Mną a Tobą. Taką ikoną tego jest chociażby to wszystko, co mamy w scenie Ofiarowania Pańskiego, kiedy Symeon bierze Dziecię Jezus w objęcia. Widzi malutkiego chłopczyka, niemowlaczka. Może nawet płacze w tym czasie, bo jest mu zimno, albo coś go zdenerwowało. A Symeon mówi: Moje oczy ujrzały Twoje zbawienie (Łk 2,30). Zbawienie nie jest spełnianiem jakichś abstrakcyjnych norm, zachowywaniem przepisów, które są nikomu niepotrzebne, ale to spotkanie z Kimś, kto nas rozumie i zna, co więcej, jest w stanie odpowiedzieć na każde pragnienie i każdą potrzebę naszego życia. Ta znajomość jest bardzo ważna. W pierwszym rozdziale Ewangelii Świętego Jana Jezus spotyka Natanaela, który był raczej sceptycznie nastawiony. Jezus do niego mówi: Widziałem Cię pod drzewem figowym. A on pyta: Skąd mnie znasz? (J 1,47.48). Jezus dotknął jakiegoś wspomnienia, które było znane tylko Natanaelowi. Wtedy w tym człowieku opadły nagle wszelkie łańcuchy. Poczuł, że spotkał kogoś, kto rozumie go bez słów. Mówimy o tym, że takie spotkanie przebóstwiające człowieka, czyli urzeczywistniające to, czego zapowiedź mamy już w opisie stworzenia (por. Rdz 1,27), a co nadaje naszemu życiu ostateczny sens i dźwiga nas ponad wszystko, co złe, dokonuje się całkowicie za darmo. W nowicjacie mieliśmy zajęcia z śp. ojcem Augustynem Jankowskim OSB, który nam mówił tak: „Jak będziecie studiować dogmatykę, to pierwsze twierdzenie, które się poznaje, jest takie, że zbawienie jest za darmo”. Na nie się nie da zasłużyć. Można je tylko przyjąć. Oczywiście przyjmując je, zaczynamy żyć tym zbawieniem, spotkanie z osobą niesie za sobą konsekwencje wyboru (o czym mowa była już wyżej). Gdy decydujemy się na to, aby iść za Bogiem, na samym początku otrzymujemy od Niego wszystko. Potem mamy żyć według tej naszej nowej godności dzieci bożych. Analogicznie można powiedzieć, że to samo dzieje się w udanym małżeństwie: człowiek nie zasłużył sobie niczym, że spotkał drugą osobę, to był dar darmo dany; ale skoro się go przyjęło, trzeba według tego daru starać się żyć. W tym punkcie wracamy do tajemnicy Niepokalanego Poczęcia rozumianego jako munus.
Kiedy czytamy Pismo Święte, zwraca uwagę, że jest w nim opisane spotkanie konkretnych ludzi z konkretnym Panem Bogiem, w konkretnej sytuacji. Brak abstrakcyjnych traktatów, tylko zawsze jest opowiedziane o tym, co się dzieje z danym człowiekiem w danej sytuacji, w danej chwili. Wydarzenie Bożego Narodzenia pokazuje nam również, jak bardzo blisko człowieka chce być Pan Bóg. Pomyślmy, jak blisko matki jest dziecko, jak blisko Matki Bożej jest Dziecię Jezus. Potem w Ewangelii Jezus powie, że kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten mi jest bratem, siostrą i matką (Mt 12,50). Bliskość, która jest pomiędzy Słowem Wcielonym i Jego Rodzicami, jest dostępna dla każdego i każdej z nas. Wystarczy pełnić wolę Bożą.
Gdybyśmy chcieli znaleźć ikonę tego stanu człowieka, przebóstwienia, to nie ma lepszej niż tzw. Trójca Święta Rublowa. Dokładnie rzecz ujmując, to jest ikona Gościnność Abrahama, czyli rozmowa z trzema Wędrowcami pod dębami Mamre (por. Rdz 18). Trzej siedzą przy stole, na którego środku, od strony widza, jest malutki kwadracik: to puszka z relikwiami, co wskazuje, że Rublow namalował stół eucharystyczny. Na stole pomiędzy Trzema jest kielich. Reprodukcje zazwyczaj są fatalne, ale na oryginalnej ikonie można zobaczyć, że w kielichu jest Baranek paschalny. Czyli ci Trzej siedzą przy ołtarzu, pośrodku kielich, symbol ofiary i bliskości, a w nim — Baranek. Czwarte miejsce, od strony widza, jest wolne. Jest wolne, bo to miejsce jest przeznaczone dla tego, kto się przed tą ikoną modli, ażeby siadł z Trójcą razem do jednego stołu. To taka trochę ikona żywa, bo przecież ludzie się zmieniają, modlą się przed jej reprodukcjami, są ich miliony, ale miejsce jest tam dla każdego, kto szczerze tego zapragnie.
Boże Narodzenie naprawdę jest apokalipsą: końcem starego świata, który znamy i objawianiem nowego. Staraliśmy się tutaj zobaczyć Pana Boga może trochę inaczej, niż zazwyczaj na Niego patrzymy. Na koniec przypomnimy sobie kawałek z Mistrza Eckharta, jeden z najpiękniejszych tekstów, jakie znam. Eckhart mówi, że najważniejsze, co człowiek może zrobić, to porzucić Boga z woli Bożej. Może porzucić Boga dla Boga, czyli te wszystkie wyobrażenia, jakie ma o Nim, one nagle okazują się fałszywe, nieprzystające do rzeczywistości. To błogosławiona chwila, kiedy możemy zobaczyć, że Bóg jest Inny niż człowiek myślał. Boże Narodzenie czymś takim właśnie jest, to jest takie porzucanie Boga z woli Bożej. Klękamy w świętą noc betlejemską nie przed Panem kosmosu, kruszącym skały, rozwalającym góry, tylko przed Niemowlęciem. Wyznajemy, wraz z Symeonem, że On rzeczywiście jest Zbawicielem świata, który przyszedł do każdego człowieka. Żłóbek to jest trochę ikona końca świata: przez cały Adwent liturgia nam zapowiada nadejście Sędziego i końca świata. Ale kiedy wreszcie to się dzieje, to zamiast płonących miast mamy Dziecko płaczące w żłobie. Może to jest rzeczywiście zapowiedź tego, jak koniec świata będzie wyglądał, jaki będzie sąd Boży, nasze życie z Bogiem. Przecież to będzie coś zupełnie innego, niż nam się wydaje.
Fragment darmowego e-booka „Apokalipsa Bożego Narodzenia”
Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła „Pomiędzy grzechem a myślą” oraz o praktyce modlitwy nieustannej „Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie”.